Czy RPP zaskoczy ws. stóp procentowych? Mamy prognozy ekonomistów
W tym tygodniu, w dniach 4-5 czerwca, odbędzie się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Decyzję w sprawie poziomu stóp procentowych poznamy w środę w godzinach popołudniowych. Czy RPP w czerwcu może zaskoczyć rynek i kredytobiorców, zmieniając parametry polityki monetarnej, czy utrzyma status quo? W gospodarce zadziało się ostatnio kilka interesujących rzeczy, które mogą wpływać na optykę Rady.
- W środę 5 czerwca poznamy decyzję RPP ws. stóp procentowych;
- Dla władz monetarnych niezmiennie ważna będzie presja inflacyjna i niepewność dotycząca polityki fiskalnej i regulacyjnej;
- RPP będzie też analizować najnowsze dane z polskiej gospodarki, a te są bardzo interesujące. Czy mogą zmienić nastawienie Rady?
Ostatnia obniżka stóp procentowych w Polsce miała miejsce w październiku 2023 r., kiedy to RPP zdecydowała się "ściąć" stopę referencyjną o 25 pkt bazowych, do poziomu 5,75 proc. Od tego czasu parametry polityki pieniężnej nie uległy zmianie. Rada od wielu miesięcy sygnalizuje, że jej intencją jest stabilizacja stóp, bo czynniki niepewności, które mogą utrudniać powrót inflacji do celu Narodowego Banku Polskiego, wciąż się utrzymują.
RPP konsekwentnie akcentuje, że jednym z tych czynników jest polityka fiskalna rządu - chociaż w zasadzie wiadomo już, co stanie się z cenami energii po 1 lipca br., a "zerowy" VAT na żywność zniknął wraz z końcem marca. Być może dlatego w ostatnim, majowym komunikacie po posiedzeniu Rady, pojawiła się wzmianka o tym, że polityka fiskalna i regulacyjna mogą wpływać również na oczekiwania inflacyjne. Decydenci z RPP podkreślili wówczas również, jak istotna pozostaje dla nich sytuacja na rynku pracy: "(...) w średnim okresie w kierunku wyższej presji popytowej w gospodarce oddziaływać będzie wyraźny wzrost wynagrodzeń, w tym w związku z podwyżkami płac w sektorze publicznym". Przypomnijmy w tym miejscu, że wynagrodzenia Polaków w kwietniu znów mocno wzrosły - w sektorze przedsiębiorstw poszły one w górę o 11,3 proc. w ujęciu rok do roku, do poziomu 8271,99 zł brutto. Utrzymujące się dwucyfrowe tempo wzrostu płac cieszy pracowników, ale też sprawia, że inflacja bazowa w Polsce, pilnie obserwowana przez RPP, wciąż znajduje się na podwyższonym poziomie.
"W naszej ocenie stopy procentowe zostaną utrzymane na dotychczasowym poziomie i taki jest też szeroki konsensus rynkowy" - piszą w raporcie na otwarcie bieżącego tygodnia ekonomiści Banku Millennium. Czy faktycznie wszystkie karty są już odkryte, jeśli chodzi o decyzję RPP?
- Myślę, że nic się nie zmieni i bank centralny będzie trzymał stopy na dotychczasowym poziomie jeszcze przez dłuższy czas, czym będzie odróżniał się od otoczenia: w innych gospodarkach regiony trwają już obniżki stóp, Europejski Bank Centralny najprawdopodobniej dokona obniżki w czwartek (6 czerwca - red.). Natomiast RPP stóp nie zmieni - mówi Interii Biznes Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych Santander BP.
- Lista argumentów, które nasz bank centralny przytacza, pozostaje niezmieniona i będzie zapewne powtarzana przez najbliższy rok: silny rynek pracy i wysoka dynamika wynagrodzeń, do tego dołączają najnowsze dane o PKB - wzrost płac i rozporządzalnych dochodów przekłada się na ożywienie konsumpcji - wylicza ekonomista. - Uzasadniona jest więc obawa, że tak mocny rynek pracy i wynagrodzeń będzie utrudniał dezinflację w najbliższych miesiącach, zwłaszcza, jeśli chodzi o ceny usług. Dezinflacja towarów była bowiem dość silna, pomógł tutaj złoty, ale kontynuacja tego trendu będzie już problematyczna i raczej liczyłbym się z jego odwróceniem; tym bardziej, że wzrosną koszty energii, VAT na żywność wrócił do wyższego poziomu, a na globalnych rynkach trendy sprzyjające spadkowi cen towarów też nie są kontynuowane.
W ostatnich godzinach z polskiej gospodarki napłynął jednak ciekawy zestaw danych, którym RPP z pewnością będzie się uważnie przyglądać. To odczyt indeksu PMI dla polskiego przemysłu za maj, jednego z ważniejszych wskaźników, którym można posługiwać się, formułując prognozy dotyczące funkcjonowania gospodarki w najbliższym czasie. Majowy PMI pokazał, że polski sektor przemysłowy pozostawał w ubiegłym miesiącu w długotrwałym okresie spadku koniunktury. Nowe zamówienia, eksport, produkcja i zatrudnienie kontynuowały spadki, i to szybciej niż w kwietniu.
Z drugiej strony poznaliśmy bardziej szczegółowe dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) o wzroście PKB Polski w I kwartale. Okazało się, że polska gospodarka w okresie styczeń-marzec rosła szybciej niż szacował to GUS jeszcze w połowie maja - nie o 1,9 proc. rok do roku, a o całe 2 proc. Istotne są jednak zwłaszcza komponenty tego wzrostu. Jego głównym silnikiem okazała się konsumpcja prywatna, która wzrosła o 4,6 proc.
Czy najnowsze dane z polskiej gospodarki - słaby odczyt indeksu PMI dla przemysłu za maj, a z drugiej strony lekka rewizja w górę dynamiki wzrostu PKB w I kwartale - zmienią optykę Rady Polityki Pieniężnej podczas czerwcowego posiedzenia? Z jednej strony utrzymująca się słabość polskiego przemysłu może stanowić barierę dla podnoszenia cen. Z drugiej strony - dane o konsumpcji gospodarstw domowych pokazują, że konsumenci nie boją się wydawać i są być może skłonni akceptować wyższe ceny.
- Wydaje mi się, że słabość przemysłu to kwestia przejściowa - mówi nam Agata Filipowicz-Rybicka, główna ekonomistka Alior Banku. - Z kolei dzisiejsze dane o PKB pokazują, że konsumpcja prywatna poszła mocno w górę - wzrosła w I kwartale o 4,6 proc. rdr. Ewidentnie konsumenci się obudzili. A dlaczego się obudzili? Bo rynek pracy jest mocny, płace realne są dodatnie i mają wyższe dochody rozporządzalne - to wszystko przekłada się na większe poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa i konsumpcję.
- Producenci muszą się dostosować do sytuacji. Na razie co prawda odczuwają oni spowolnienie z ubiegłego roku i początku bieżącego roku; widzą słabsze zamówienia z zagranicy - w szczególności od naszego głównego partnera, czyli z Niemiec. Jednak, jeśli popatrzymy na wskaźniki PMI z Europy, to widać już wyraźniejszą poprawę, a więc spowolnienie w polskim przemyśle związane z popytem zagranicznym powinno być kwestią przejściową - wskazuje ekspertka.
Piotr Bielski z Santandera przyznaje, że "słaby majowy odczyt PMI rodzi pewne obawy o perspektywy gospodarcze". - Gdyby tendencje, które są widoczne w tym badaniu, były kontynuowane, należałoby się obawiać, że być może perspektywy ożywienia gospodarki nie są tak optymistyczne, co prędzej czy później mogłoby doprowadzić do pogorszenia na rynku pracy i wygaszenia presji inflacyjnych. Mam jednak wrażenie, że indeks PMI w ostatnich paru latach nie jest dobrym miernikiem sytuacji w polskim przemyśle - zastrzega ekonomista. - W okresach, kiedy PMI spada, produkcja przyspiesza - i odwrotnie. Inne badania koniunktury (np. GUS) wskazują raczej na poprawę, a nie pogorszenie nastrojów. Widzimy też coraz więcej sygnałów odbicia w przemyśle globalnym. Wydaje mi się więc, że słaby krajowy odczyt PMI nie zmieni istotnie nastawienia RPP.
Co w takim razie znajdzie się na "radarze" RPP podczas czerwcowego posiedzenia?
- Dla RPP istotna jest zarówno presja zewnętrzna, jak i wewnętrzna - tłumaczy Agata Filipowicz-Rybicka z Aliora. - Po stronie zewnętrznej widzimy, że presja podażowa, ze strony czynników, które wpływały na inflację, zelżała - ceny surowców i najważniejszych komponentów są niższe. Wewnętrznie natomiast wciąż dużą rolę odgrywa inflacja bazowa. To właśnie wiąże się z kwestią siły konsumenta; z tym, jak w najbliższym czasie ten większy popyt, który zaczyna się materializować, przełoży się na ceny konsumentów. To jest obecnie najważniejszy czynnik, który kreuje podejście RPP.
- Rada zresztą od jakiegoś już czasu komunikuje, że nie widzi możliwości obniżki stóp w najbliższym czasie wobec presji inflacyjnej - a także wobec niepewności w polityce gospodarczej - zauważa ekonomistka. - Wprawdzie ostatnio usłyszeliśmy trochę zapowiedzi co do cen energii; wiemy już, że w jakimś stopniu tarcza energetyczna zostanie przedłużona, a więc w tym roku inflacja może być nieco niższa - za to w przyszłym roku znów może być wyższa. Wiele zależy tutaj od podejścia rządu i na ten moment wydaje się, że to właśnie będą główne argumenty dla Rady, która będzie podkreślała element niepewności.
Pozostaje jeszcze jeden czynnik - członkowie Rady, m.in. Iwona Duda, sygnalizowali w ostatnich miesiącach, że RPP będzie obserwować także posunięcia innych banków centralnych w polityce monetarnej. Jak już wspomniano, w strefie euro zanosi się na obniżkę stóp już w tym tygodniu (choć odczyt z ostatniego dnia maja wskazał, że inflacja w eurolandzie znów przyspieszyła). Co na to polscy decydenci?
- Jeśli chodzi o poziom stóp procentowych w strefie euro, to spodziewana obniżka stóp przez EBC o 25 pkt bazowych raczej się zmaterializuje - mówi A. Filipowicz-Rybicka. - EBC komunikuje swoje ruchy raczej transparentnie.
- W dłuższej perspektywie ma to znaczenie dla naszej polityki pieniężnej - zaznacza ekonomistka. - Skoro stopy za granicą będą obniżane, to i u nas kontekst obniżek się przybliża. Przy obecnych danych obniżki w 2024 r. nie zakładamy, ale 2025 r. jest już jak najbardziej okresem, kiedy może to nastąpić. W bieżącym roku, jeśli coś się zmieni, to w drugim półroczu może otworzyć się pole do większej dyskusji w RPP na temat terminu obniżek - dlatego, że inflacja kształtuje się trochę niżej niż spodziewał się rynek i prognozował NBP, a więc ta przestrzeń do rozmów się pojawi.
Katarzyna Dybińska