Deficyt budżetu państwa nie zagraża gospodarce
Chociaż deficyt budżetu państwa wzrósł w czerwcu o 7,5 proc. do kwoty prawie 10,8 mld zł, to jednak nie wydaje się on groźny dla finansowej kondycji gospodarki. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że wypracowany w pierwszym półroczu deficyt stanowił aż 69,9 proc. całorocznej jego kwoty zapisanej w ustawie budżetowej na 2000 rok, zaś rzeczywisty upływ czasu kalendarzowego wyniósł w tym okresie zaledwie 49,7 proc., ale mimo wszystko słuszność wstępnej konkluzji wydaje się łatwa do udowodnienia.
Warto zwrócić uwagę na dwa porównania.
Otóż w maju deficyt budżetowy wzrósł aż o 12,8 proc., co stanowiło już 65,0 proc. kwoty całorocznej. Na tym tle przypomnieć trzeba pewną prawidłowość: od kilku już lat pierwsze miesiące roku charakteryzują się gwałtownym przyrostem wydatków budżetowych i relatywnie niskimi jego przychodami. Tak samo jest także i w tym roku. Chociaż właściwie nie tak samo. Dokładnie przed rokiem bowiem wypracowany deficyt budżetowy stanowił aż 88,8 proc. całorocznej kwoty. Sytuacja wydawała się krytyczna. Do tego stopnia, że posłowie kilku ugrupowań nie tylko zresztą opozycyjnych postulowali potrzebę nowelizacji budżetu z braku możliwości jego wykonania.
Przeważył jednak rozsądek i do nowelizacji nie doszło. I słusznie. Bo w następnych miesiącach deficyt w stosunku do upływu czasu relatywnie malał, by w końcu roku zbliżyć się do wcześniej założonego poziomu.
Oczywiście zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że rządzące ugrupowanie, czujące w dodatku przedwyborczy wydaje się, zwycięski oddech opozycji na plecach, zdecyduje się na naruszenie równowagi budżetowej poprzez rozszerzenie wydatków, co znacznie osłabi finansową kondycję państwa i równocześnie postawi w bardzo trudnej sytuacji nową ekipę rządową. Taki scenariusz jednak, nawet biorąc pod uwagę wszystkie eufemistycznie określając słabości elit politycznych, można rozpatrywać jedynie w kategoriach teorii, nie zaś praktyki.
Tak więc po pierwszym półroczu rezultaty budżetu państwa prezentują się znacznie lepiej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Nie znaczy to jednak, iż można je uznać za zadowalające. Powtórzmy: nie zagrażają one gospodarce, ale przy ocenie niektórych pozycji budżetu wyraźnie widać brak konsekwencji w egzekwowaniu wpływów i już w nieco mniejszym stopniu dozowaniu wydatków.
Przyjrzyjmy się liczbom. W ciągu pierwszego półrocza dochody budżetu państwa wyniosły 64,2 mld zł, co stanowiło 45,6 proc. zaplanowanej kwoty całorocznej. Z tego podatki pośrednie (VAT i akcyza) przyniosły 39,2 mld zł, a więc 44,8 proc. kwoty całorocznej, podatek dochodowy od osób prawnych - 6,4 mld zł (45,3 proc. wielkości planowanej na cały rok), podatek dochodowy od osób fizycznych przyniósł 9,4 mld zł (37,2 proc.) i ten wskaźnik bardzo poważnie zaważył na wynikach budżetu. Po części rekompensowały go wpływy z cła w wysokości 2,5 mld zł, co stanowiło 54,9 proc. planowanych dochodów oraz wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego - 2,2 mld zł, a więc aż 90,4 proc. planowanych.
Po stronie wydatków relatywnie największe zaangażowanie budżetu dotyczyło dotacji na Fundusz Pracy, która wprawdzie wyniosła tylko niespełna 0,5 mld zł, ale stanowiło to aż 66,3 proc. kwoty całorocznej. Subwencje dla jednostek samorządu terytorialnego wyniosły 15,1 mld zł (58,2 proc. zapisu w ustawie), obsługa długu krajowego pochłonęła 7,4 mld zł (54,0 proc.), dotacje na fundusz emerytalno-rentowy - 6,6 mld zł (48,5 proc.), zaś dotacje na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych - 7,0 mld zł (44,1 proc.). Najniższy był stopień realizacji obsługi zadłużenia zagranicznego - 2,0 mld zł (37,9 proc.), czego jednak nie można zapisać po stronie pozytywów; te płatności są bowiem sztywne, toteż trzeba będzie je uzupełnić do końca roku.