Do trzech lat na umowach o pracę na czas określony
Resort pracy skierował w piątek do związków zawodowych i pracodawców swój projekt zmian w prawie pracy. Zawiera on propozycje idące o wiele dalej niż negocjowane przez pracodawców z OPZZ.
Uzależnienie prawa do odprawy emerytalnej lub rentowej od stażu pracy w danym zakładzie (by otrzymać odprawę w wysokości miesięcznego wynagrodzenia, pracownik odchodzący na emeryturę lub rentę musiałby przepracować w danym zakładzie co najmniej trzy lata) - to jedna z propozycji rządowego projektu zmian w prawie pracy, który w piątek resort pracy przesłał do zaopiniowania związkom zawodowym i pracodawcom. Minister pracy Jerzy Hausner stwierdził, że liczy, iż partnerzy społeczni wypowiedzą się na temat rządowych propozycji szybciej niż w ciągu przysługujących im ustawowo 30 dni. Przemawia za tym - mówił - sytuacja na rynku pracy i fakt, że rozmowy w tej sprawie trwają już bardzo długo.
Rząd zaproponował ponadto, by łączny okres zatrudnienia u danego pracodawcy, na podstawie umowy o pracę na czas określony, nie mógł przekraczać trzech lat. Nie określił, ile można zawrzeć takich umów terminowych przed umową o etat.
Propozycje te idą o wiele dalej niż negocjowane wcześniej przez OPZZ i pracodawców. Ci bowiem ustalili, że liczba umów na czas określony wynosiłaby pięć. W miniony czwartek (7 lutego) Rada OPZZ odrzuciła podpisanie porozumienia z pracodawcami, w którym znalazła się ta propozycja, właśnie ją uznając za najbardziej niemożliwą do przyjęcia. Na to rozwiązanie, jako budzące najwięcej sprzeciwów, wskazało również Prezydium Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, które w piątek przedstawiło dziennikarzom swoje stanowisko w sprawie liberalizacji prawa pracy. Olbrzymie zagrożenie dla pracowników, według Związku, stanowią również propozycje dotyczące m.in.:
- zwiększenia limitów nadgodzin i obniżenia dopłat do nich do 50 proc.,
- wydłużania okresów rozliczeniowych,
- zniesienia obowiązku pisemnego uzasadniania przez pracodawcę wypowiedzenia umowy o pracę,
- ułatwień w przeprowadzaniu zwolnień grupowych.
Za niesłychanie groźne Związek uznał ponadto fikcyjne samozatrudnianie się, którego skutkiem są m.in. obciążenia systemu ubezpieczeń społecznych. Propagowanie tej formy zatrudniania to również łamanie zasad uczciwej konkurencji. Prowadzi do bankructw przedsiębiorstw przestrzegających Kodeks pracy - uważa Solidarność.