Druty z Chin są tańszą alternatywą

Kryzys uderzył także w branżę spawalniczą. Widać symptomy ożywienia, choć maszyny i urządzenia spawalnicze wciąż sprzedaje się z niskimi marżami.

Kryzys uderzył także w branżę spawalniczą. Widać symptomy ożywienia, choć maszyny i urządzenia spawalnicze wciąż sprzedaje się z niskimi marżami.

W wyniku światowego kryzysu spawalnictwo, jako branża ściśle związana z produkcją i sprzedażą stali, odnotowało poważny spadek sprzedaży.

- W niektórych krajach nawet 40-procentowy - mówi Zbigniew Pawłowski, menedżer do spraw sprzedaży Lincoln Electric Bester. - Rok 2009 był bardzo trudny dla sprzedawców produktów spawalniczych.

Spadki, w porównaniu z rokiem 2008, sięgały 30 proc. Jednak już po dwóch kwartałach tego roku w skali całej korporacji widać znaczące wzrosty, bliskie 25 proc. Oznacza to, że firmy działające na globalnym rynku, dysponujące zróżnicowaną ofertą, kryzys mają już za sobą.

Reklama

Według Zbigniewa Pawłowskiego, w Polsce zapaść w tej branży nie była bardzo głęboka. I to mimo upadku tak znaczących odbiorców materiałów spawalniczych jak stocznie, mimo zmniejszenia produkcji przemysłu samochodowego, mimo zastoju w ciężkim transporcie i w budownictwie oraz w przedsiębiorstwach oferujących maszyny budowlane i konstrukcje stalowe.

- Gdy w 2009 roku wprowadzaliśmy na polski i europejski rynek znaczną liczbę nowych urządzeń i materiałów spawalniczych, byliśmy przekonani, że utratę klientów w jednych gałęziach zrekompensujemy dostawami dla tych, w których nasze produkty nie były jeszcze widoczne - ocenia Pawłowski. - Taka strategia pomogła nam zanotować tylko kilkunastoprocentowe spadki sprzedaży. Rok 2010 to widoczna już poprawa koniunktury.

W kraju zauważyć można postęp w kilku kluczowych branżach; zwłaszcza w energetyce, transporcie, w przedsiębiorstwach produkujących konstrukcje stalowe oraz w budownictwie drogowym. Nieco gorzej jest tam, dokąd trafiają półprofesjonalne urządzenia spawalnicze. Ale sprzedaż w tym obszarze tylko nieznacznie zmniejszyła się w zeszłym roku. W firmach spawalniczych panuje więc przekonanie, że wkrótce, po odblokowaniu kredytów dla deweloperów oraz klientów indywidualnych, sprzedaż znowu będzie tam rosła; tak jak było to w latach 2005-08.

Lincoln Electric Bester SA, który w zeszłym roku połączył się z Wytwórnią Materiałów Spawalniczych Spawmet, 60 proc. swojej produkcji przeznacza na eksport. I wciąż dąży do zwiększania swoich mocy produkcyjnych.

W sierpniu firma uzyskała stosowne zezwolenie i rozpoczęła budowę zakładu materiałów spawalniczych w specjalnej strefie ekonomicznej w Dzierżoniowie. Decyzję taką podjęto w związku z tym, że nie można już było dalej rozbudowywać zakładu w Świętochłowicach. Po prostu zabrakło odpowiedniego terenu.

Postanowiono więc wydać kilkanaście milionów złotych na realizację tak zwanego "trzeciego etapu" w Dzierżoniowie. Produkcję prowadzi tam już zakład aparatury gazowej Harris oraz ciągle rozwijający swoją ofertę i moce - zakład drutów proszkowych. Nowy zakład produkować będzie między innymi elektrody spawalnicze.

- Biorąc pod uwagę skalę inwestycji, które w ostatnich latach poczynił Lincoln Electric w Polsce, w tym modernizację zakładów urządzeń spawalniczych w Bielawie z jednoczesnym rozwojem sieci sprzedaży w Europie Środkowo-Wschodniej, jesteśmy przekonani, że zwiększymy swój udział w tym powoli rosnącym rynku - przewiduje Zbigniew Pawłowski.

Z kolei Jacek Rutkowski, dyrektor Kemppi sp. z o.o., przyznaje, że rok 2009 był dla jego firmy o wiele gorszy niż lata poprzednie. Sprzedaż jego wyrobów zmniejszyła się o około 40 procent.

- Mimo kryzysu, nadal zarabiamy, ale mniej niż zwykle - mówi Rutkowski. - Największym problemem w branży spawalniczej jest to, że bardzo zmniejszyły się marże handlowe. To z kolei odbija się na poziomie obsługi klientów. I, niestety, jakiegoś większego "odbicia" na rynku nie należy się spodziewać w najbliższym czasie. Kemppi sp. z o.o. odnotowało w 2009 roku około 4 mln zł zysku netto. Wynik na koniec tego roku może być trochę gorszy.

Byłoby gorzej, gdyby nie budownictwo

Przedstawiciele branży spawalniczej powtarzają, że przedsiębiorstwa przemysłowe inwestują teraz niezmiernie ostrożnie.

Także rzemiosło kupuje mniej maszyn i urządzeń spawalniczych. - Na razie trudno się spodziewać ożywienia w gospodarce - prognozuje Jacek Rutkowski. - Sprzedaż ratuje przede wszystkim budownictwo.

Poza tym na rynku widać zwiększony napływ urządzeń z Chin. Ich asortyment jest coraz większy.

Ten rok jest jednak mimo wszystko znacznie lepszy od ubiegłego. Widać to choćby po tym, że producentom materiałów spawalniczych często brakuje w magazynach towaru na sprzedaż. Zredukowano bowiem moce produkcyjne i jeszcze nie zwiększono ich do poziomu odpowiadającego obecnemu zapotrzebowaniu.

- Ożywienie na rynku widać między innymi w segmencie konstrukcji stalowych - mówi Daniel Wiśniowski, dyrektor handlowy w katowickiej spółce Esab. W porównaniu z rokiem 2009 Esab odnotowuje 10-12-procentowy wzrost sprzedaży urządzeń i materiałów spawalniczych.

A zatem rzeczywiście jest lepiej. Na przykład w Stoczni Gdańskiej ruszyła produkcja elementów farm wiatrowych. Aktywność wykazuje szereg prywatnych firm, które w stoczni wynajmują tereny. One także potrzebują maszyn i materiałów spawalniczych. Ożywienie odnotowano w branży motoryzacyjnej.

Niektóre fabryki silników mają budżety wyższe o około 30 proc. w stosunku do ubiegłego roku.

- Nasze zapotrzebowanie na materiały spawalnicze jest obecnie większe - przyznaje Wiesław Chmielak, zastępca dyrektora Zakładu Wyrobów Stalowych w Siedlcach, który należy do grupy Polimex-Mostostal.

- Przede wszystkim korzystamy z oferty Multimetu. Materiały spawalnicze zdrożały ostatnio o 10-15 proc. Natomiast ceny na rynku konstrukcji stalowych są nadal na bardzo niskim poziomie. Jednak z optymizmem spoglądamy w przyszłość; pozyskujemy już kontrakty na przyszły rok. Również Robert Wojdyna, prezes zarządu Konsorcjum Stali, pozytywnie ocenia ożywienie na rynku konstrukcji stalowych, które w oczywisty sposób przekłada się na większe zapotrzebowanie na materiały spawalnicze.

- W naszej branży odczuwamy skutki ożywienia w budownictwie - mówi prezes Wojdyna. - Mamy zakład w Radomiu produkujący konstrukcje stalowe. Pracuje na pełnych obrotach, jest obłożony w stu procentach. Natomiast nie potrafię ocenić, jak długo to ożywienie potrwa.

W branży spawalniczej nie brak głosów narzekania na import materiałów i maszyn spawalniczych z Chin. Tam gdzie jakość przegrywa z ceną, chińskie wyroby cieszą się coraz większą popularnością.

- Dla nas import z Chin nie stanowi problemu - ocenia Daniel Wiśniowski. - Esab nie ma bowiem w swojej ofercie maszyn dla małych odbiorców, w tym niewielkich zakładów rzemieślniczych, które nie muszą osiągać dużej wydajności. Produkujemy maszyny profesjonalne. Zaczynamy też rozwijać segment bardzo zaawansowanego hobby. Ten asortyment wyprzedaje się bowiem bardzo szybko.

Z umiarkowanym optymizmem podchodzą też do obecnej sytuacji rynkowej w spółce Multimet, należącej do rodziny Całków.

- Wyszliśmy z dołka i odnotowujemy dodatnie wyniki finansowe oraz wzrost sprzedaży - mówi Michał Całek, prezes Multimet sp. z o.o. - Nasze obroty zmalały w 2009 roku o 30 proc. w stosunku do roku 2008. Teraz mamy dziesięcioprocentowy wzrost. Rok 2010 zamierzamy zakończyć na plusie.

Multimet produkuje rocznie 8-9 tysięcy ton materiałów spawalniczych. Wzbogaca park maszynowy. 90 proc. jego produkcji trafia na rynek polski. Swoje wyroby eksportuje także do Czech, na Białoruś, Ukrainę, Litwę, Łotwę, do Rosji, Estonii i Niemiec. Multimetem, zatrudniającym około stu osób, interesują się możni rynku spawalniczego.

- Nie prowadzimy rozmów o ewentualnym wejściu inwestora do naszej firmy - podkreśla prezes Całek. - Potrafimy elastycznie reagować na potrzeby rynku. Radzimy sobie dzięki temu, że szybko podejmujemy decyzje. Nie ograniczamy się do materiałów spawalniczych. Produkujemy druty lite, jesteśmy też dealerem firmy Kemppi.

Od dwóch miesięcy Multimet wytwarza także druty proszkowe. Wielkość tej produkcji ma oscylować wokół kilkudziesięciu ton miesięcznie. Jej część trafi na eksport. Multimet handluje również materiałami spawalniczymi produkcji chińskiej.

- Druty z Chin są tańszą alternatywą dla klientów, którzy kierują się przede wszystkim ceną - zaznacza prezes Całek. Z niektórymi inwestycjami firmy spawalnicze wstrzymują się, czekając jednak na większe ożywienie w gospodarce. Natomiast stale rozwijają swoje działy handlowe.

To już daje efekty, a zaprocentuje jeszcze bardziej, gdy gospodarka wróci na przedkryzysowe tory.

Jerzy Dudała

Dowiedz się więcej na temat: urządzenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »