Duży zakład zwalnia w dwóch oddziałach. Do końca roku pracę straci 260 osób
Do końca roku pracę w dwóch oddziałach firmy MA Polska straci 260 osób. Tym razem źródłem zapaści są problemy głównego klienta firmy, informuje "Gazeta Wyborcza". Związkowcy wynegocjowali solidne odprawy dla zwolnionych, jednak przewidują, że to nie koniec redukcji etatów.
Zwolnienia grupowe w MA Polska mają dotyczyć także pracowników z wieloletnim stażem. Związkowcy wynegocjowali jednak godne odprawy, które mają złagodzić skutki tych decyzji.
Zwolnienia grupowe w MA Polska dotyczą dwóch oddziałów w Tychach oraz w Kielcach. "Gazeta Wyborcza" informuje, że do końca roku pracę w Kielcach straci 125 osób i będzie to największa redukcja etatów w tym regionie od wielu lat. Redukcja etatów dosięgnie 20 proc. pracowników tej firmy. Z kolei w Tychach zwolnienia obejmą 135 z blisko 880 pracowników.
Pracę stracą pracownicy produkcji, a więc głównie blacharze i spawacze oraz operatorzy linii automatycznych i lakierniczych. Przedstawiciele Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Kielcach informują, że to także kontrolerzy jakości, pracownicy logistyki i ruchu maszyn.
Pierwsze rozmowy związkowców z załogą z Kielc nie przyniosły rezultatów. Dopiero dyskusja z ostatnich dni października przyniosły porozumienie, które nazwano "bardzo dobrym" w kontekście kieleckich warunków.
Porozumienie mówi przede wszystkim o odprawach. Te mają być najwyższe w przypadku pracowników z 15-letnim stażem. To oni otrzymają równowartość 9 miesięcznych pensji. Pozostali pracownicy mają otrzymać nieco mniejsze odprawy, zależne od liczby przepracowanych lat.
Grzegorz Pietrzykowski, przewodniczący zakładowej "Solidarności", cytowany przez "GW" przekonuje, że zwalniani pracownicy nie powinni mieć problemu ze znalezieniem zatrudnienia.
"Wielkiego bezrobocia jako takiego nie ma. Raczej wszyscy sygnalizują, że brakuje pracowników. Musimy pamiętać jednak o ważnej rzeczy: na dziś pracownicy MA Polska są objęci układem zbiorowym, są pod opieką organizacji związkowych, odbywają się negocjacje płacowe. Różnie to bywa w innych, mniejszych firmach", tłumaczy.
Zdaniem Pietrzykowskiego to może nie być koniec zwolnień, bo cała branża narażona jest na zapaść. Przypomina też, że w Polsce zlokalizowane są fabryki produkujące części do samochodów spalinowych, a w myśl prawa unijnego te będą mogły być rejestrowane w UE tylko do końca 2035 roku.