Dwa scenariusze dla rządu Marcinkiewicza

Rządowi Kazimierza Marcinkiewicza bliżej będzie do gospodarczych koncepcji populistów, niż do wizji PO - mówią ekonomiści.

Rządowi Kazimierza Marcinkiewicza bliżej będzie do gospodarczych koncepcji populistów, niż do wizji PO - mówią ekonomiści.

Pierwszy - niemal przesądzony

Prawdopodobieństwo, że kolejne decyzje ekipy rządzącej w sferze polityki gospodarczej zbliżać ją będą do prosocjalnej koncepcji państwa, ekonomiści oceniają na 75-80 proc.

- Temu scenariuszowi daję 80 proc. Wygląda na to, że w rząd Kazimierza Mrcinkiewicza będzie realizował część postulatów LPR i Samoobrony - uważa Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH.

Dla każdego coś miłego

Jacek Wiśniewski, ekonomista Raiffeisen Banku, ocenia tego scenariusza na 75 proc. Jego zdaniem taki układ rządzący może się utrzymać przez 2-3 lata.

Reklama

- Spodziewam się kłopotów z utrzymaniem dyscypliny fiskalnej. Mimo że premier będzie zapewniał o ograniczaniu deficytu, Sejm będzie robił swoje. Poza tym minister finansów już pokazała, jakim będzie strażnikiem finansów publicznych - mówi ekonomista RB.

Według niego rząd chciałby zaoferować dla każdego coś miłego: dla rynków - niski deficyt, dla społeczeństwa - wyższe wydatki, dla przedsiębiorców - niższe podatki.

- Tyle że wszystkiego na raz zrobić się nie da - dodaje Jacek Wiśniewski. Według Katarzyny Zajdel-Kurowskiej, głównej ekonomistki Banku Handlowego, nie będzie stałej koalicji, a rząd będzie próbował doraźnie szukać poparcia dla poszczególnych projektów. Prawdopodobieństwo tego scenariusza ocenia na 75 proc

- A to zwiększy niepewność na rynkach. Inwestorzy tego nie lubią - dodaje ekonomistka BH.

Stabilizacji nie będzie...

Zdaniem Richarda Mbewe, głównego ekonomisty WGI DM, ten scenariusz sprawdzi się na 80 proc.

- Już dziś Zachód z dużymi obawami przyjmuje wypowiedzi członków nowego rządu. W Londynie, gdzie teraz jestem, wypowiedzi Teresy Lubińskiej, pani minister finansów, odbierane są bardzo źle - uważa ekonomista WGI DM.

Realizacja takiego scenariusza da się we znaki także firmom.

- Przedsiębiorcy będą musieli przygotować się na dużą zmienność kursu złotego, a w przyszłości na wyższe podatki. Jeśli dziś rząd coś rozdaje, jutro będzie chciał to odebrać - ostrzega Jacek Wiśniewski.

Według Richarda Mbewe, złoty osłabnie i przez pewien czas utrzyma się powyżej 4-4,15 za euro. Jeśli jednak gospodarcza polityka rządu nie będzie odpowiedzialna, euro może kosztować nawet 4,5-4,7 zł.

Osłabienie złotego, choć korzystne dla eksporterów, gospodarce zaszkodzi.

- Przedsiębiorcy będą się musieli liczyć z droższymi kredytami. Nie tylko walutowymi. Kiedy RPP dostrzeże zagrożenie wzrostem inflacji, zacznie podnosić stopy procentowe - tłumaczy ekonomista WGI DM.

...ale firmy wytrzymają

Katarzyna Zajdel-Kurowska jest jednak przekonana, że przedsiębiorcy sobie poradzą. Nie będzie też tragedii gospodarczej.

- Gospodarka jest jak lokomotywa, nie łatwo ją zatrzymać. Można nasypać do niej gorszego węgla i też pojedzie. Tyle że wolniej - tłumaczy ekonomistka. Jej zdaniem gospodarka będzie się rozwijała, gdyż ma dobre fundamenty: niski deficyt, dość niskie stopy procentowe, nie ma problemów z rachunkiem bieżącym.

- Gdyby jednak zrealizowano zapowiadaną przed wyborami reformę finansów i obniżono podatki, PKB mógłby rosnąć dwa razy szybciej, nawet w tempie 6-7 proc. A tak w najbliższych latach czeka nas wzrost o 3,5-4 proc. - uważa ekonomistka BH.

Drugi - praktycznie nierealny

Szanse na to, że rząd wróci do liberalnych gospodarczych koncepcji ekonomiści oceniają na 25 proc.

Czy teraz, gdy udało się uzyskać wotum zaufania, rząd Kazimierza Marcinkiewicza może odwrócić się w stronę wolnorynkowych rozwiązań PO i pokazać plecy Samoobronie, LPR i PSL? Ekonomiści uważają, że raczej nie. Raczej...

Rozwód? Separacja!

- Taki scenariusz wymagałby zmiany programu PiS, o którym opowiadał premier w expose, o 180 stopni. A to wydaje się mało realne. Poza tym PiS musiałoby tańczyć do muzyki PO i zgodzić się na jej postulaty, co w świetle wydarzeń ostatnich tygodni jest niemal niemożliwe - uważa Richard Mbewe.

Katarzyna Zajdel-Kurowska widzi jednak taką możliwość.

- PiS i PO nie wyglądają, jakby były po rozwodzie. To raczej separacja - na razie nie chcą na siebie patrzeć - uważa ekonomistka BH.

Gdyby doszło do nowego sojuszu największych w parlamencie partii, które forsowałyby korzystne dla gospodarki rozwiązania (PO zapewnia tu wsparcie), gospodarka mogłaby złapać silniejszy wiatr w żagle.

Byłoby spokojniej

- Utrzymaniu dyscypliny finansów towarzyszyłoby ustabilizowanie kursu złotego, jak też stóp procentowych (a nie ich podnoszenie, co byłoby nieuniknione w pierwszym scenariuszu). Możliwe jest też obniżenie podatków, o ile zaniechano by prób obarczenia budżetu nowymi wydatkami - uważa Jacek Wiśniewski.

Według ekonomisty WGI DM, taka sytuacja byłaby dobra i dla budżetu i dla firm.

- Jeśli PiS i PO dogadałyby się skorzystaliby na tym przede wszystkim przedsiębiorcy. Niższe podatki i eliminacja zbędnej biurokracji zachęciłyby firmy do wychodzenia z szarej strefy, co pozwoliłoby pozyskać dodatkowe dochody budżetowe - uważa Richard Mbewe.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »