Dwie daty startowe euro

Polska powinna wybrać 2011 lub 2013 rok jako datę przyjęcia euro, by uniknąć zbieżności dat z organizacją mistrzostw w piłce nożnej Euro 2012 - poinformowała wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska.

"Te dwa wydarzenia zachodzące w tym samym roku mogłyby skutkować wzrostem inflacji" - powiedziała Zajdel-Kurowska w wywiadzie dla Bloomberga. "Ustalenie daty będzie najważniejszym zadaniem dla nowego rządu, który zostanie wyłoniony po wyborach 21 października" - dodała.

Według Ministerstwa Finansów Polska spełnia kryteria konwergencji w zakresie długu publicznego, długoterminowych stóp procentowych i inflacji. Zgodnie z aktualizacją programu konwergencji, przygotowaną przez polski rząd, Polska już w tym roku osiągnie deficyt sektora general government na poziomie 3 proc. PKB, czyli wartość referencyjną. W 2009 roku deficyt ma spaść do 2,8 proc. PKB.

Reklama

"Polska mogłaby być gotowa do przyjęcia euro już w 2011 r. Najlepsza możliwa data przyjęcia euro to 2011 lub 2013 rok, chociaż sądzę, że ta pierwsza jest mniej prawdopodobna. Tak, czy owak będzie to decyzja polityczna następnego rządu" - powiedziała Zajdel-Kurowska.

Analityk Merrill Lynch Radosław Bodys wyraził się sceptycznie o zapowiedzi minister finansów Zyty Gilowskiej, która oczekuje, iż deficyt sektora rządowego i samorządowego w tym roku wyniesie 3,0 proc. PKB, a w kolejnych latach odpowiednio 2,8 proc. PKB i 2,5 proc. Zdaniem szefowej resortu finansów, Polska będzie gotowa do wejścia do strefy euro w 2012 roku. - Obecna kondycja fiskalna jest obiektywnie bardzo dobra, ale deficyt budżetu na poziomie 2,5 proc. w 2009 r. jest nierealistyczny, biorąc pod uwagę planowany wzrost wydatków na poziomie budżetu i samorządowym (z tytułu prefinansowania i współfinansowania projektów unijnych) - powiedział Bodys. Bodys wskazuje na ekspansję fiskalną ukierunkowaną na zwiększenie wydatków socjalnych i obniżkę podatków od płac, która - jak podkreśla - "pochłonęła całą, ocenianą na ok. 20 mld zł, cykliczną nadwyżkę budżetową" oraz na prawdopodobne pogorszenie parametrów gospodarczych w najbliższych dwóch latach. - Rząd (wydając nadwyżkę budżetową - ) postąpił tak, jak pracownik, który przez kilka miesięcy z tytułu dobrych wyników pracodawcy otrzymywał dodatkową premię, po czym zaciągnął w banku kredyt hipoteczny na sumę będącą wynikiem zakumulowania zarobków i premii - powiedział Bodys. Według niego, sytuacja zmierza w stronę bardzo istotnego wzrostu deficytu strukturalnego w stronę 4,5 proc. PKB i może osiągnąć ten poziom w razie zwolnienia tempa wzrostu gospodarki. Oznaczać to będzie zmianę makroekonomicznych parametrów określających wejście Polski do Europejskiej Unii Monetarnej (EMU). - Dylematem rządu nie będzie już, tak jak teraz, kiedy wstępować do EMU, lecz czy uda się spełnić wymogi, które w tej chwili są bliskie spełnienia. Problem może pojawić się nie tylko z polityką fiskalną, ale także z inflacją. Istotne ryzyko inflacyjne wynika zarówno z czynników cyklicznych (wzrost popytu), jak i strukturalnych (zagospodarowanie funduszy unijnych). Do tego dochodzi poluzowanie fiskalne i zbyt luźna polityka pieniężna - zaznaczył. Najlepszy dla Polski moment na wejście do mechanizmu stabilizacji walut ERM-2, poprzedzający o dwa lata wejście do EMU, był - zdaniem Bodysa - przed dwoma laty, ponieważ dynamika makroekonomiczna temu sprzyjała. W najbliższych latach przewiduje, iż będzie mniej sprzyjająca.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »