Ekoenergiz: Wojna o gaz

Inwestor, który próbował przebić się na rynek gazu, chce odszkodowania za zniszczenie jego firmy. Adwersarze odpierają zarzuty.

Inwestor, który próbował przebić się na rynek gazu, chce odszkodowania za zniszczenie jego firmy. Adwersarze odpierają zarzuty.

Lech Gizelbach, założyciel Ekoenergizu, zapowiada, że wkrótce wystąpi z roszczeniami odszkodowawczymi w stosunku do trzech firm, które - jak twierdzi - przyczyniły się do wyeliminowania z rynku jego spółki na rzecz spółki CP Energia i Pomorskiej Spółki Gazownictwa (PSG), należącej do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG). Podkreśla, że Ekoenergiz miał szansę stać się drugą po PGNiG firmą importującą gaz do Polski. Z kolei o CP Energii, w której 50 proc. akcji ma Capital Partners (CP), zrobiło się głośno niedawno. Informacja o otrzymaniu przez nią koncesji na obrót gazem spowodowała ostatnio rekordowy wzrost kursu CP (choć wczoraj doszło do 20-procentowej przeceny).

Reklama

- Szykujemy dokumenty, które pozwolą nam wystąpić o odszkodowanie z tytułu utraconych zysków i kontraktów importowych. W pierwszym przypadku będziemy dochodzić kwoty 50 mln zł, w drugim 100 mln zł za okres pięciu lat - twierdzi Lech Gizelbach.

W obu sprawach wystąpi przeciw Capital Partners, Winterthur PTE (niegdyś CS L&P) i Pomorskiej Spółce Gazownictwa (PSG).

- Ich działania doprowadziły do tego, że Capital Partners przejął projekty Ekoenergizu, jego kontrakty oraz trzech członków zarządu mojej firmy: Piotra Buszkę, Włodzimierza Bakuna i Ryszarda Rudnickiego, byłego prezesa Ekoenergizu. Pracują oni dla CP Energii i korzystają z mojego dorobku - mówi Lech Gizelbach.

Sporna elektrociepłownia

Sprawa dotyczy m.in. budowy elektrociepłowni gazowej w Morlinach. Lech Gizelbach twierdzi, że zrealizował już jej dwa etapy.

- Zbudowałem gazociąg i zdobyłem zgodę na budowę elektrociepłowni kogeneracyjnej. Odebrano mi możliwość zrealizowania trzeciego etapu inwestycji, czyli dostarczenia 15 mln m sześc. gazu rocznie dla tego zakładu - mówi Lech Gizelbach.

Dostawcą Morlin jest PSG. - W biznesie to kupujący wybiera sobie dostawcę, a nie odwrotnie. Morliny zwróciły się do naszej firmy o dostawę gazu, uznając, iż PSG zagwarantuje bezpieczeństwo i ciągłość dostaw. Lech Gizelbach ma prawo poszukiwać dróg ekonomicznego przetrwania, lecz nie kosztem wizerunku PSG. Każda nieuzasadniona próba podważenia dobrego imienia naszej spółki spotka się z naszą stanowczą reakcją - mówi Katarzyna Wróblewicz, rzecznik PSG.

Języczek u wagi

Kto będzie dostarczał gaz do elektrociepłowni, kiedy ona powstanie - Lech Gizelbach uważa, że jej dostawcą gazu - ale skroplonego (mimo że do zakładu jest wybudowany gazociąg) - chce zostać CP Energia.

- Winterthur PTE ma prawo do zastawu na gazociągu do Morlin, który wybudował Ekoenergiz. Zastaw nie został jeszcze ustanowiony - twierdzi Lech Gizelbach. Gazociąg ma być zabezpieczeniem obligacji Ekoenergizu, które objął obecny Winterthur PTE i inni drobni inwestorzy. Capital Partners, właściciel 50 proc. akcji CP Energii, także odpiera zarzuty Lecha Gizelbacha.

- Morliny nie są naszym klientem. Nie interesuje nas projekt budowy elektrociepłowni - mówi Paweł Bala. Od odpowiedzi, czy Morliny mogą stać się klientem CP Energii w przyszłości, uchylił się.

- Jesteśmy spółką publiczną i o naszych planach z potencjalnymi klientami nie mogę mówić. Najpierw poinformujemy o nich rynek - podkreśla szef Capital Partners.

Głos drugiej strony Paweł Bala odmówił też odpowiedzi na pytanie, czy CP Energia rozmawia obecnie o dostawach gazu z rosyjską firmą Transnafta, która jest i była akcjonariuszem Ekoenergizu. Jak twierdzi Lech Gizelbach, jego kontrakty importowe opiewały na 700 mln m sześc. rocznie tańszego, turkmeńskiego gazu.

- Gdy Ryszard Rudnicki odszedł z Ekoenergizu do CP Energii, Transnafta wygasiła kontrakty z nami. Straciliśmy szansę na dywersyfikację dostaw gazu do Polski - dodaje Lech Gizelbach. Paweł Bala potwierdza, że Piotr Buszka, który ponad rok pracował w Ekoenergizie, jest obecnie prezesem CP Energii. O współpracy z Ryszardem Rudnickim i Włodzimierzem Bakunem nie chce się wypowiadać.

- Za prowadzenie spraw operacyjnych spółki odpowiedzialny jest zarząd - ucina Paweł Bala. Credit Suisse L&P (obecnie Winterthur PTE) na razie nie może komentować zarzutów Lecha Gizelbacha.

- Winterthur PTE jest w sporze prawnym z Ekoenergizem, którego właścicielem był Lech Gizelbach. W trosce o odzyskanie zainwestowanych przez nasz fundusz środków do zakończenia postępowania sądowego nie będziemy odnosić się do sprawy - twierdzi Adam Chełchowski, członek zarządu Winterthur PTE.

Anna Bytniewska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: energia | gaz | rynek gazu | Gazy | gazociąg | zarzuty | wojna | Strefa Gazy | firmy | wojny | PSG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »