Euro jest sukcesem?

Wprowadzenie w Europie wspólnej waluty, euro, okazało się wielkim sukcesem - powiedział w piątek na konferencji w Lozannie prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC), Jean-Claude Trichet.

Zdaniem szefa EBC, integracja gospodarcza krajów strefy euro nabiera na sile i taka tendencja musi być kontynuowana oraz wzmacniana w przyszłości. "Tempo integracji jest dobre, jednak wciąż wiele pracy przed nami, szczególnie w zakresie reform strukturalnych" - dodał szef EBC.

Obecnie jednak kraje strefy euro osiągają bardzo zróżnicowane wyniki. Różni je wzrost gospodarczy, poziom zamożność obywateli, inflacja czy bilans handlowy. Wspólna waluta nie pomaga nadrabiać dystansu krajom, które zaczynały jako najbiedniejsze, a nawet zaostrza różnice. Statystyczny mieszkaniec Luksemburga, który przed wprowadzeniem unii był najzamożniejszy, wzbogacił się najbardziej. Przeciętny Portugalczyk zarabia w stosunku do niego jeszcze mniej, niż 7 lat temu, a portugalski "cud gospodarczy", poprzedzający wejście do strefy euro, jest już dziś tylko odległym wspomnieniem.

Reklama

Po debiucie

Choć globalny wzrost PKB udało się utrzymać to różnice na szczeblu krajowym pozostają poważne. Z jednej strony mamy olbrzymie nadwyżki Niemcy, Irlandia z drugiej pogrążające się w deficycie gospodarki Hiszpanii, Portugali czy Grecji. Choć Europejska Unia Walutowa jest daleka od doskonałości, a jak twierdzi wielu ekonomistów, do zniwelowania tak dużych różnic nie wystarczy już tylko instrument monetarny - potrzebny jest wspólny budżet i system fiskalny.

Kiedy Polska?

O przyjęciu do strefy euro decydują rygorystyczne kryteria tzw. konwergencji> Wymagane jest ograniczenie deficytu budżetowego do 3 proc. PKB i dług publicznego do 60 proc. PKB, a także utrzymanie przez dwa lata kursu swojej waluty w dopuszczalnym przedziale wahań. Kiedy już dojdzie do referendum nad przyjęciem euro, na jego wynik mogą wpłynąć obawy przed wzrostem cen. Jak się ocenia, po wejściu do strefy euro inflacja nie powinna przekroczyć 3,5 - 4 proc. Ekonomiści obawiają się raczej utraty niezależności w polityce pieniężnej, a co za tym idzie kłopotów z reagowaniem na różne wstrząsy, jakim podlega gospodarka. Decyzje nie będą już podejmowane przez Narodowy Bank Polski czy Radę Polityki Pieniężnej, ale przez szefów wszystkich banków centralnych strefy euro, którzy będą kierować się dobrem całej UE. Im bardziej polska gospodarka będzie zintegrowana z pozostałymi, tym mniejsze ryzyko wystąpienia niekorzystnych dla niej decyzji.

Ekonomiści i przedsiębiorcy są zgodni co do tego,że przyjęcie wspólnej waluty jest szansą, a nie zagrożeniem dla naszej gospodarki. Eksporterzy nie będą tracili milionów złotych na spadku kursu o kilkadziesiąt groszy. Na niższe oprocentowanie pożyczek zaciąganych na załatanie dziury budżetowej może liczyć nasz rząd. Zmniejszy się ryzyko obniżania wartości złotówki w wyniku spekulacji instytucji finansowych, na co jest podatna. Łatwiej powinno być o kredyty. Samo przyjęcie harmonogramu wejścia do strefy euro zmusiłoby polski rząd do reformy wydatków publicznych, na której przeprowadzenie się wcale nie zanosi.

Nasza opinia

Doświadczenia małych i średnich firm z Hiszpanii czy Portugali wskazują, że łatwiej im było po wprowadzeniu euro zaistnieć na rynkach europejskich, a podnosząc jakość swoich produktów i obniżając koszty firmy zyskały na konkurencyjności. Natomiast odczucia społeczne są zasadniczo odmienne, ceny po wprowadzeniu euro poszybowały do góry, inflacja wzrosła. Szczególny wzrost cen zanotowano w krajach o słabszych walutach jak Włochy ( lir) czy Grecja (drachma). Dlatego zgodnie z maksymą "śpiesz się powoli" wprowadzenie wspólnej waluty powinno nastąpić w takim momencie, aby koszty społeczne były jak najniższe. Szybkie wprowadzenie euro byłoby korzystne dla biznesu, ale dokonane w niewłaściwym momencie może zaszkodzić znacznej części ubogiego społeczeństwa polskiego.

Najwcześniejsza data przyjęcia euro przez Polskę to 2012 rok - poinformowała Aleksandra Natalli-Świat z Prawa i Sprawiedliwości, była szefowa sejmowej Komisji Finansów Publicznych.

Myślę, że najwcześniej w roku 2012. My mówiliśmy, że w roku 2009 będziemy przygotowani, by określić termin wejścia do euro. (...) W tej chwili wejście do strefy euro korzystne nie jest, korzystniejsze jest posiadanie własnej waluty, a to dlatego, że w momencie wejścia do strefy euro powinniśmy mieć cykl koniunkturalny, gospodarkę zgraną z największymi gospodarkami Europy" - powiedziała Natalli-Świat w Radiu Pin.

Była szefowa sejmowej Komisji Finansów Publicznych powiedziała także, że wysoki wzrost gospodarczy utrzyma się jeszcze przez kilka lat.

Przypomnijmy

że na Forum w Krynicy prezes NBP Skrzypek powiedział, że najwcześniejsza data przyjęcia euro przez Polskę to rok 2012. Skrzypek zapewnił, że NBP ze swej strony dołoży starań by utrzymać te kryteria z Maastricht, które są w gestii NBP.

Wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska powiedziała, że w 2009 roku Polska będzie mogła ogłosić gotowość podjęcia rozmów o przyjęciu euro.Jednak zwiększenie wydatków może spowodować wzrost deficytu, a co za tym idzie wydłużyć ścieżkę dochodzenia do spełnienia kryteriów wymaganych przy przyjęciu euro. Takie zagrożenie, jest realne że w 2008 roku deficyt będzie powyżej tego, co założono w planie konwergencji. Najbardziej martwią mnie pochopne decyzje Sejmu, które nakazują sceptycyzm w podchodzeniu do perspektyw przyjęcia euro -powiedziała Gilowska.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: EBC | PKB | inflacja | Jean Claude Trichet | strefy | Jean claude | waluty | wspólna waluta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »