Euro w 2009!

Nieprawdopodobne? A jednak. Zdaniem ministra, za pięć lat możemy wejść do strefy euro.

Nieprawdopodobne? A jednak. Zdaniem ministra, za pięć lat możemy wejść do strefy euro.

Wbrew pesymistycznym wypowiedziom polskich polityków, a także krytyce ze strony Komisji Europejskiej (KE), Mirosław Gronicki, szef resortu finansów, jest przekonany, że jest realna szansa, by Polska spełniła kryteria z Maastricht i w 2007 r. mogła wejść do przedsionka unii walutowej - systemu ERM2, który dopuszcza poruszanie się waluty w określonym paśmie w stosunku do centralnego kursu euro. A na dodatek nasza droga do euro może przebiegać spokojnie, bez gwałtownych interwencji. Właśnie dziś minister przedstawi posłom swoje stanowisko w tej sprawie.

Reklama

- Nasz Program Konwergencji zakłada stopniowe, rozważne dochodzenie do spełniania kryteriów z Maastricht (czyli m.in. deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB czy długu publicznego mniejszego niż 60 proc. PKB). Można by wprawdzie w ciągu następnych dwóch lat mocno zaciągnąć "fiskalny pas", ale korzyści z tego rozwiązania w przyszłości mogłyby być znacznie mniejsze niż poniesione koszty i długo musielibyśmy je odrabiać - przekonuje Mirosław Gronicki.

Same plusy

O wspólną walutę warto walczyć, bo ma nam ona przynieść wiele korzyści.

- Przyjęcie euro pozwoli nam na łatwiejszy dostęp do kapitału, know-how, a także pozwoli na zintegrowanie naszej gospodarki ze światem w jeszcze większym stopniu. Bardzo ważne jest to, że zniknie zagrożenie kryzysem walutowym - zapewnia Mirosław Gronicki.

Zdaniem ministra finansów, wprowadzenie euro nie powinno jednocześnie wywołać znaczących negatywnych skutków. Przynajmniej wnioskując z doświadczeń państw, które już przystąpiły do strefy euro.

- Te kraje, które przejęły euro, nie zauważyły minusów. Może z wyjątkiem zaokrąglania cen, a i to dotknęło najbogatsze Niemcy. Kraje biedniejsze jak Portugalia, Grecja czy Hiszpania osiągnęły przede wszystkim korzyści - mówi minister.

Odpowiedzialność

Mirosław Gronicki podkreśla jednak fakt utraty samodzielnego, odrębnego banku centralnego, co jest konsekwencją wejścia do unii monetarnej.

- Stabilność makroekeonomiczna będzie wówczas zależała głównie od polityki fiskalnej. Odpowiedzialność polityków odpowiadających za budżet będzie więc wielokrotnie większa - ocenia Mirosław Gronicki.

Obecnie trwają ostatnie prace nad uaktualnianiem polskiego Programu Konwergencji. Dokument musi być skończony i dostarczony Komisji Europejskiej jeszcze w listopadzie.

- Nie sądzę, by konieczne były poważniejsze zmiany, jeśli chodzi o ścieżkę zmniejszania deficytu. Pewne zmiany będą jednak konieczne - wyjaśnia minister finansów.

Niestety, minister nie ujawnił, o jakie zmiany chodzi.

Unijna mantra

Zdaniem Mirosława Gronickiego należy spokojnie podchodzić do pesymistycznych opinii KE o szansach Polski na spełnienie kryteriów z Maastricht do 2007 r.

- KE ma swoją mantrę, a my swoją. Ich rolą jest moblizowanie nas w ten sposób do większych wysiłków. Trzeba podkreślić, że im dalej w przód, tym większym błędem są obarczone nasze prognozy. Tak samo jak prognozy KE.

Komisja podkreśla, że nie spełniamy kryteriów dziś, a nie, że nie spełnimy ich w przyszłości. A biorąc pod uwagę przygotowywane przez nich samych prognozy, to wygląda na to, że możliwość spełnienia kryteriów jest całkiem realna - twierdzi Mirosław Gronicki.

Marta Filipiak

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: minister | korzyści | strefy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »