Europa popełnia ten sam błąd

Obserwacja takich kryzysów, jak obecny kryzys bankowości i długu publicznego w UE, pozwala określić model obejmujący trzy etapy: zaprzeczenia, protestu i mandatu do zmian. Jeszcze przez jakiś czas jesteśmy skazani na krążenie pomiędzy zaprzeczeniem a protestem, jednak w III czy IV kwartale brak planów może doprowadzić do realnych zmian.

- Zaprzeczenie - w pierwszej fazie kryzysu wszystko zwykle następuje z winy kogoś innego, a decydenci polityczni i banki centralne uważają, że rozwiązanie polega wyłącznie na nieznacznym zwiększeniu bodźców i rozluźnieniu kryteriów. Problem, który de facto jest problemem strukturalnym, postrzegany jest jako zaledwie cykliczne trudności. Liderzy oskarżają Grecję oraz Niemcy i robią wszystko poza proponowaniem realnych zmian.

Protest - po tym, jak po fazie zaprzeczenia nie nadchodzą "lepsze dni", pojawia się protest przeciwko sytuacji, która nie przynosi zakładanych rezultatów. Twórców polityki zaczyna ogarniać desperacja i jeszcze głębiej sięgają do niekonwencjonalnej skrzynki z instrumentami pieniężnymi, łamiąc przy tym postanowienia traktatów, mimo że udają, iż wcale tak się nie dzieje. Wyborcy eliminują głównych decydentów, zastępując ich opozycją, która następnie podwaja stawkę, stosując metodę "przeciągania i udawania", tak jakby nadal istniała nadzieja, że możliwe jest uniknięcie bolesnej restrukturyzacji. Napięcie rośnie, jednak problemy pozostają nierozwiązane.

Reklama

Mandat do zmian - po tym, jak próby walki z kryzysem metodami zarówno konwencjonalnymi, jak i niekonwencjonalnymi zawodzą ze względu na nierozpoznanie rzeczywistej skali problemu, politycy i decydenci polityczni zmuszeni są, by podjąć realne działania w obliczu gospodarki i społeczeństwa na skraju załamania. Wyraźna porażka wszystkich wcześniejszych prób wprowadzenia zmian marginalnych toruje drogę powszechnej zgodzie na faktyczne zmiany o charakterze strukturalnym.

Zero zawsze pozostaje zerem

Ostatnia zgoda polityczna na wprowadzenie zmian w Europie miała miejsce za rządów premier Margaret Thatcher 33 lata temu, w maju 1979 r. Premier Thatcher przejęła ster rządów nad "pacjentem Europy", Wielką Brytanią, wraz z jej wysokim bezrobociem, galopującą inflacją, słabym funtem, niekonkurencyjną gospodarką i mało wydajną, strajkującą i działającą pod dyktatem związków zawodowych siłą roboczą.

Dotychczas UE pozostawała w pierwszej i drugiej fazie kryzysu, a zgoda na zmiany miała dopiero nastąpić. Będzie to miało miejsce najprawdopodobniej przed końcem br. Niestety, mandat do zmian będzie wynikiem wyłącznie licznych błędów politycznych i załamania systemu, nie zaś oświecenia. Mimo że perspektywy krótkoterminowe tego kryzysu wydają się przerażające, mandat do zmian wydaje się rzeczą dobrą, bowiem najprawdopodobniej oznacza równocześnie silne i zrównoważone ożywienie gospodarcze oraz wyjście z dołka. Jesteśmy przekonani, że za rok, dwa czy pięć giełda i światowa gospodarka będą w znacznie lepszym położeniu, jednak wyłącznie pod warunkiem, że dołek zostanie osiągnięty już wkrótce - optymalnie jeszcze w 2012 r.

Obserwowany ostatnio brak działań ze strony Azji, Europy i USA zwiększa prawdopodobieństwo tej sytuacji, gdyż podwójna stawka, w kontekście strategii "przeciągania i udawania", szybko ulegnie wyczerpaniu. W drugiej połowie tego roku decydenci polityczni mają zamiar kolejny raz realizować dokładnie tę samą strategię polityczną - bodźce fiskalne, rozszerzenie bilansu banku centralnego i jeszcze większe cięcia stóp procentowych.

Efekt będzie podobny, co za pierwszym razem - jedynie gorszy, ponieważ zero pomnożone przez zero, pozostaje zerem. Jednak może to oznaczać dobre wieści, jeżeli ostatecznie i szybko doprowadzi do powszechnego uświadomienia braku skuteczności tego rozwiązania. W historii finansów zarówno zmiany, jak i nowe początki były zawsze wynikiem porażek.

Nowa agenda

Ewidentnie potrzebujemy nowej agendy, skupiającej się na najsilniejszej stronie gospodarki, tj. na mikroekonomii. Musimy rozszerzyć zakres działania dla osób fizycznych i spółek kierujących się logiką i zyskiem, usuwając olbrzymie przeszkody stawiane im na drodze przez despotyczny sektor publiczny, który poprzez dotacje i interwencje przeznacza jeszcze większą część kredytu światowego na wsparcie swoich deficytów i bankrutującego systemu bankowego. Z perspektywy III kwartału 2012 r. widać już, że bieżący rok był pracowity: w I kwartale rynek uzyskał najlepszy start w ciągu ostatnich dziesięciu lat, podczas gdy już w maju większość z tych zysków została zaprzepaszczona. W kontekście III i IV kwartału pytanie nieustannie brzmi: czy decydenci polityczni, odpowiedzialni dziś za 90 proc. kursów akcji, nadal będą stosować zaprzeczenie, czy szykują się do wprowadzenia zmian?

W Europie częściowa odpowiedź na to pytanie padła na szczycie UE w Brukseli, pod koniec czerwca tego roku. Brzmiała ona: "W odniesieniu do kryzysu długu w UE przyjęliśmy obecnie plan tymczasowy, zgodnie z którym planujemy przyjęcie planu dotyczącego przyszłości UE w październiku 2012 r".

Biorąc pod uwagę to, jak blisko krawędzi byliśmy niedawno, nie do pojęcia jest, że UE nadal zaprzecza faktom - że peryferyjne państwa UE, kontynuując swoją politykę, ryzykują bankructwem i że nikt dotychczas nie wytyczył wiarygodnej ścieżki naprawy - równocześnie wierząc, że czas w tym przypadku nie ma znaczenia. Szczyt UE stanowił kolejną rundę słów niepopartych działaniami, co zbytnio kojarzyło się z brakiem wdrożenia działań oszczędnościowych, spadkiem wpływów z podatków oraz ogólnym brakiem odpowiedzialności ze strony państw kierowanych przez Trojkę.

Minispotkanie "kardynałów"

W istocie jest to mniej więcej ta sama europejska śpiewka, którą słyszymy co kwartał, jednak pod pewnym względem szczyt ten był nieco inny, gdyż zakończył się jako minispotkanie "kardynałów". Przed spotkaniem kanclerz Merkel oświadczyła: "Nigdy w życiu nie wyrażę zgody na przyjęcie powszechnej odpowiedzialności za dług". Odpowiedź Włoch i Hiszpanii brzmiała: "Nie podpiszemy paktu dla wzrostu, zanim nie uzyskamy dostępu do finansowania bezpośrednio dla naszych banków". Zaistniała potrzeba konklawe i tym razem biały dym pojawił się o czwartej nad ranem 29 czerwca br. Szczyt ponownie ujawnił różnice pomiędzy swobodnie wydatkującym dowolne kwoty Club Medem, na którego czele stoi obecnie Francja pod wodzą Hollande'a, a podstawowym/niemieckim kontyngentem pod kierownictwem Angeli Merkel, jednak pomimo oczywistych różnic zdań, oba obozy ogłosiły zwycięstwo. Problem polega na tym, że porozumienie dotyczyło wyłącznie bezpośredniego zagadnienia dotyczącego nadzoru bankowego, lub raczej jego braku. Otrzymamy zatem jeden organ nadzorczy dla wszystkich banków europejskich, jednak bez wytycznych czy zarządu.

Solidarność a odpowiedzialność

Z perspektywy obozu dostrzegającego wyłącznie szklankę do połowy pełną, w kontekście szczytu UE naturalnie lepiej jest uzyskać określone ustępstwa dla bankowości i ułatwiony dostęp do środków EMS, jednak są to ustępstwa warunkowe, a warunki pozostają nieokreślone i wiszą w powietrzu. Niemcy nadal mają poczucie, że porozumienie nie oznaczało wycofania się ze stanowiska dotyczącego odpowiedzialności, podczas gdy Włosi i Hiszpanie dostrzegają szanse na ostateczne uzyskanie tańszego finansowania. Motywacje obu stron są oczywiste: Club Med dąży do wykorzystania większej solidarności w celu obniżenia oprocentowania uzyskanego dofinansowania, ponieważ niższe stopy procentowe i mniejszy ciężar odsetek umożliwią zyskanie na czasie na tyle, by przeprowadzić reformy i zmniejszyć niezbędne obciążenie korektami. Obóz podstawowy/niemiecki, na podstawie doświadczeń z Grecją, dąży do odpowiedzialności i starszeństwa długu. Kto pożyczyłby pieniądze bez zasady starszeństwa, spłaty czy odpowiedzialności? - zapytują Niemcy.

Odpowiedź brzmi: niekontrolowana UE, a w szczególności Club Med. Dotychczasowe rozwiązanie przyjęte przez UE ma podobną strukturę, co spółki specjalnego przeznaczenia, które zniszczyły Lehman Brothers i Bear Stearns. Kredytobiorcę oddziela się od kredytodawcy organem pośredniczącym, którego celem jest wyłącznie emisja długu i zawieranie transakcji. Kolejny raz popełniamy ten sam błąd.

Dołek dla Chin, powolny wzrost w USA

Równocześnie Azja, motor globalnego wzrostu, spowalnia, być może nawet bardziej, niż sugerowałby konsensus. Na podstawie napływających danych, ale również ze względu na nierozstrzygniętą kwestię zmiany przywództwa, obniżyliśmy wskaźnik tempa zasadniczego wzrostu w przypadku Chin do 6,5 proc. Gospodarka planowa bez konsensusu politycznego na samej górze, to gospodarka rozwijająca się o wiele wolniej. Jest to dokładna odwrotność sytuacji zaobserwowanej podczas spowolnienia na przełomie 2008 i 2009 r.

Tym razem Chiny muszą zrównoważyć słabszy wzrost poprzez cięcia stóp procentowych, jednak bez pogarszania oczekiwań inflacyjnych. Dodajmy do tego sektor bankowy, zmagający się z wypłacalnością oraz kurczący się rynek mieszkaniowy i otrzymamy zaskakująco negatywny koktajl. W naszej opinii II i III kwartał oznaczać będzie dołek dla Chin i dla całego wzrostu światowego.

W USA nacisk położony jest na listopadowe wybory, przez co Kongres nie jest skłonny do rozwiązania problemu "urwiska finansowego" ani do przeprowadzenia konsolidacji fiskalnej. Od dłuższego czasu gospodarka amerykańska realizowała model "powrotu do średniej", a w I kwartale byliśmy sceptyczni, co do silnego konsensusu w sprawie wzrostu USA. Obecnie obserwujemy osiągnięcie dołka na początku III kwartału, po którym nastąpi umiarkowana poprawa wynikająca z utrzymujących się wydatków konsumenckich. Nasze główne wskaźniki konsumpcji są o jeden punkt wyżej, niż w zeszłym roku, wykazują powolny, jednak nadal dodatni, wzrost w  USA.

Zła recepta Europy

Podsumowując, w 2012 r. coraz bardziej zauważalne jest, że tempo wzrostu Stanów Zjednoczonych, i do pewnego stopnia Europy, jest lepsze, niż wyniki azjatyckie w ujęciu "względnym". Następnym większym makroetapem będzie sytuacja, w której Azja zostanie zmuszona do przywrócenia równowagi i przeprogramowania gospodarki, podczas gdy w Europie, niechętnie i najprawdopodobniej za pośrednictwem tego, co na własny użytek nazwaliśmy "spotkaniem kardynałów", zostanie przyjęte jakieś rozwiązanie. UE jest jednak narażona na różnego rodzaju ryzyko i jeżeli utrzyma obecny kierunek działań, w ramach którego sektor bankowy trzykrotnie przekracza rozmiar ogólnego PKB przy tempie delewarowania w wysokości 20 proc. (5 bln euro) w ciągu najbliższych pięciu lat (źródło: MFW), to oznaczałoby to gospodarkę niemal całkiem pozbawioną jakiegokolwiek motoru wzrostu. Europejska ekspansja kredytowa osiągnęła już najniższy poziom w historii, co oznacza niewielkie perspektywy dla rozwoju kredytów i system bankowy, którego celem jest wyłącznie przetrwanie kolejnego kwartału. Nie jest to dobra recepta na zmiany.

Zgoda na zmiany nastąpi wkrótce

Jeszcze przez jakiś czas jesteśmy skazani na krążenie pomiędzy zaprzeczeniem a protestem, jednak w III czy IV kwartale brak planów może doprowadzić do realnych zmian. Z perspektywy makro obecny kryzys ma proste rozwiązanie: oszczędności prywatne sięgają najwyższych poziomów historycznych pod względem relacji do PKB, podczas gdy w sektorze publicznym widzimy największy w historii brak oszczędności.

Rozwiązanie? Dostarczyć mikroekonomii zachęt inwestycyjnych i produkcyjnych i przyjąć do wiadomości, że wraz z planem wzrostu należy zagwarantować bezpieczeństwo, szanse edukacyjne, sprawiedliwy system opieki zdrowotnej, płynne rynki kapitałowe i rozsądnej wysokości podatki. Obecnie twórcy polityki postępują dokładnie na odwrót: zwiększają regulacje, podwyższają podatki i wdrażają działania oszczędnościowe przy jednoczesnych cięciach wydatków na opiekę zdrowotną i edukację. Czy już widać, czemu to nie działa? Mam taką nadzieję. Liczę na to, że w interesie naszych gospodarek i społeczeństw zgoda na zmiany nastąpi już wkrótce.

Steen Jakobsen

Autor jest ekonomistą specjalizującym się w analizach makroekonomicznych, jest również głównym ekonomistą i ekspertem Saxo Banku.

Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: błędów | prognozy | strefa euro | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »