Exposé zrealizowane w 50%

Marek Belka wywiązał się z części deklaracji złożonych w exposé. Trudno uznać to jednak za wielki sukces, bo wiele nie obiecywał.

Marek Belka mówi w exposé: "Potrzebna jest pełna mobilizacja dla osiągnięcia maksimum korzyści z pierwszego roku członkostwa w Unii".

Pierwszy rok w UE potwierdził, że saldo rozliczeń Polska-budżet Unii wyniosło na koniec 2004 r. ponad 6,5 mld zł netto na korzyść Polski. Wypłata dopłat bezpośrednich przebiega bez większych perturbacji. Kilkumiesięczne opóźnienia zanotowano w wypłacie środków z programu dla branży rolno-spożywczej SAPARD. O pełnej mobilizacji w maksymalnym wykorzystaniu środków nie może być jednak mowy bez reformy administracji centralnej i samorządowej, gdzie wciąż króluje nepotyzm i klientyzm. Poza tym samo wykorzystanie środków nie oznacza jeszcze sukcesu - pieniądze muszą być dobrze wydane.

Reklama

Exposé: "Najważniejszą sprawą jest ożywienie inwestycji (...) Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych zostanie wyposażona w drodze ustawy w skuteczniejsze instrumenty wsparcia logistycznego, organizacyjnego i prawnego".

Nie dość, że Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych nie doczekała się rozszerzenia uprawnień, to jeszcze obcięto jej budżet. Ustawa poprawiająca jej funkcjonowanie wciąż nie opuściła Sejmu. Nie uchwalono także ustawy o wspieraniu inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki, a obecnie jedyną możliwością stosowania zachęt (oprócz przywilejów w ramach specjalnych stref ekonomicznych) są programy wieloletnie uchwalane każdorazowo dla poszczególnych inwestorów. Każde działanie tego typu wymaga indywidualnej notyfikacji w Komisji Europejskiej, a że trwa to nawet do 18 miesięcy, to może zniechęcić najbardziej wytrwałych inwestorów. Na szczęście inwestorzy zagraniczni docenili korzyści płynące z naszej akcesji. W 2004 r. napłynęło do Polski najwięcej inwestycji od 2002 r.

Premier w exposé: "Nie możemy odstąpić od realizacji programu naprawy finansów publicznych. Jeśli teraz nie zrobimy tego my - to w następnych latach wzrośnie deficyt budżetu".

Sztandarowy program sztandarowego ministra rządu Marka Belki - Jerzego Hausnera - nie wypalił. Duże były nadzieje, podobnie jak duże było rozczarowanie, kiedy zaczęto liczyć efekty programu, który miał naprawić finanse publiczne. Jego autor stwierdził najpierw, że program wykonany będzie w 70 proc. Potem spuścił z tonu i przyznał, że możemy liczyć na realizację połowy. Według NBP, planu nie udało się natomiast zrealizować nawet w jednej trzeciej. Trudno jednak winić za to pozbawiony zaplecza politycznego w parlamencie rząd. Najważniejszą ustawą z programu Hausnera, którą udało się uchwalić, były przepisy o waloryzacji rent i emerytur. I nie stało się tak dlatego, że posłowie nagle zaczęli się przejmować finansami państwa. Chodziło raczej o to, by ten Sejm zbyt wcześnie się nie rozleciał. BMK

Marek Belka obiecywał: "Prywatyzacja musi być kontynuowana, ale jej podstawowym celem jest modernizacja gospodarki, (...) a nie łatanie dziury budżetowej. (...) Preferowaną formą będzie oferta publiczna".

Jeżeli prywatyzacja miała być kontynuowana, a jej preferowaną formą miała być oferta publiczna, to... tak właśnie za kadencji tego rządu było. Jacek Socha, minister skarbu, serio potraktował zapowiedzi premiera Marka Belki, i wziął się do roboty. Pierwsza i największa prywatyzacja to bardzo udana dla rynku sprzedaż części akcji PKO BP, a ostatnia, prawdopodobnie zakończona z nie mniejszym powodzeniem, to sprzedaż Lotosu. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że minister skarbu jest ministrem prywatyzacji, który dba o realizację założonych w budżecie wpływów ze sprzedaży majątku. A modernizacja gospodarki? To już zupełnie inna historia.

Premier w exposé: "Zadaniem rządu jest ukształtowanie jednolitych zasad nadzoru właścicielskiego nad podmiotami z udziałem skarbu państwa, które zapewnią kompetentne, efektywne zarządzanie, wyeliminują klientyzm polityczny i prywatę".

Premier zaczął od mocnego uderzenia. Zażądał głowy Zbigniewa Wróbla, kontrowersyjnego prezesa Orlenu, i dopiął celu. Potem było gorzej. Niewykonywane deklaracje o czystych zasadach nadzoru właścicielskiego stały się koronnym argumentem opozycji próbującej odwołać Jacka Sochę, ministra skarbu. Ocalały minister przyznawał, że choć miał szczere chęci, to jednak nie udało mu się skutecznie stawić czoła temu wyzwaniu. Jednym z przykładów podejrzanych zachowań w nadzorze właścicielskim była kwestia obsady stanowisk przez członków SLD w spółce Energa, pomorskim dystrybutorze energii. Najbardziej spektakularnym ruchem było wejście do zarządu państwowej firmy Aleksandra Żubrysa, wiceszefa pomorskiego SLD. W tym czasie nagle zdymisjonowano Dariusza Marca, wiceministra skarbu, którego odwołanie łączono z próbą powstrzymania zmian w Enerdze. Miał się tym narazić Małgorzacie Ostrowskiej, pomorskiej szefowej SLD, powołanej zresztą przed kilkoma dniami na stanowisko wiceministra gospodarki.

Obietnica z exposé: "Sprawą powszechnie krytykowaną jest sposób tworzenia prawa. Mamy go za dużo i zbyt niskiej jakości. Deklaruję, że w procesie przygotowania regulacji będziemy z najwyższą starannością analizować opinie i sugestie płynące od prawniczych autorytetów".

Czy premier dotrzymał słowa? Nie miał szans, ponieważ sam dał sobie za mało czasu na realizację obietnic. Przez rok nie da się zmienić zasad tworzenia prawa oraz poprawić jego jakości. Fakt - drugiego przypadku "lub czasopisma" nie było. Niemniej problem inflacji prawa i jego kiepskiej jakości nie został rozwiązany. Parlament uchwalił rekordową liczbę ustaw, w zdecydowanej większości zawierających błędy. Wiele do życzenia pozostawiały także niektóre projekty rządowe. Jeżeli prawników z biur legislacyjnych Sejmu i Senatu można uznać za prawnicze autorytety, to w tym zakresie premier słowa dotrzymał. Jednak prawdziwe autorytety w znikomym stopniu były angażowane w proces tworzenia prawa. Należy natomiast pochwalić rząd Marka Belki za to, że projekty aktów prawnych istotnych dla gospodarki były szeroko konsultowane z organizacjami przedsiębiorców. To jednak zasługa Jerzego Hausnera, byłego wicepremiera. To on zabiegał o takie konsultacje także wtedy, gdy premierem był Leszek Miller.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: 50+ | Belka | SLD | skarbu | Marek Belka | prywatyzacja | Marek | minister
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »