Spis treści:
- Donald Trump sprzedaje, Polska kupuje
- Polski hub gazowy - czyli dokładnie co?
- Popyt na gaz będzie rósł. "Otwiera się duży rynek na południe od Polski"
- Rynek już wybrał. Zapotrzebowanie na polskie usługi jest ogromne
- Czy polski hub gazowy ma przyszłość? Pytania o popyt, rentowność i politykę USA
O tym, że Polska mogłaby stać się gazowym hubem dla Europy Środkowo-Wschodniej, mówi się ostatnio dużo. Najpierw minister finansów i gospodarki Andrzej Domański podczas wizyty w USA stwierdził, że nasz kraj "widzi przestrzeń" do zwiększenia importu amerykańskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG) i pełnienia roli centralnego węzła dla jego regazyfikacji i przesyłu. Kilka dni później rządowy pełnomocnik ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Wojciech Wrochna zapowiedział w Waszyngtonie, że "Polska stanie się jednym z kluczowych państw w ramach ogłoszonego wzmocnienia wymiany handlowej w sektorze energii pomiędzy Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi".
Donald Trump sprzedaje, Polska kupuje
Wpisuje się to w optykę Donalda Trumpa, który chce, by Europa kupowała więcej amerykańskiego gazu. Dla przywódcy USA to z jednej strony sposób na zredukowanie deficytu handlowego w relacjach z innymi państwami. Z drugiej strony Trump dyskontuje tu czynnik polityczny, promując amerykański gaz jako surowiec mogący zastąpić gaz rosyjski.
Oczekiwaniom Trumpa wychodzi naprzeciw Polska. Ze sprawozdania Orlenu za I półrocze 2025 r. wynika, że import LNG do Polski w oparciu o kontrakty terminowe bazujące na cenach w punkcie dostaw Henry hub w Luizjanie wyniósł łącznie w I i II kw. br. 1,2 mld m sześc. wobec 1,0 mld m sześc. w analogicznym okresie rok wcześniej.
Kluczowym elementem infrastruktury, przez którą importowany jest LNG do Polski (nie tylko z USA, ale też m.in. z Kataru i Norwegii), jest gazoport w Świnoujściu. Polska ma jednak większe ambicje - w Zatoce Gdańskiej powstaje pływająca jednostka FSRU (ang. Floating Storage Regasification Unit) - zacumowany na stałe statek zdolny do wyładunku LNG, jego składowania i regazyfikacji. Będzie on przystosowany do odbioru co najmniej 6,1 mld m sześc. gazu rocznie. Jak przekazał Interii Biznes państwowy operator gazociągów przesyłowych Gaz-System, harmonogram prac przy części morskiej i lądowej projektu jest dotrzymywany, a termin uruchomienia terminala FSRU to początek 2028 r.
- Polska już w tej chwili - pod względem infrastruktury przesyłowej - jest przygotowana do pełnienia roli regionalnego hubu gazowego. Mamy odpowiednią elastyczność pracy i moce systemu przesyłowego, które jeszcze wzmacniamy i zabezpieczamy, budując pływający terminal FSRU w Zatoce Gdańskiej - mówi nam Sławomir Hinc, prezes Gaz-System.
- Krajowy system przesyłowy w Polsce dysponuje przepustowością na poziomie ok. 38 mld m sześc. gazu rocznie, zabezpieczając krajowe zapotrzebowanie oraz rosnące potrzeby transformacji energetycznej. Mamy nadwyżkę przepustowości w stosunku do potrzeb krajowych i możemy wesprzeć państwa naszego regionu w zakresie dostępu do gazu - dodaje.
Polski hub gazowy - czyli dokładnie co?
Czy to wystarczy, by Polska mogła realizować swoje ambicje? Przede wszystkim istotne jest, co rozumiemy pod pojęciem hubu.
- Hub gazowy może polegać na reeksporcie - są przypadki, gdzie podmiot z kraju, który posiada dużo infrastruktury importowej, sprowadza dużo gazu i potem sprzedaje go dalej. Ale też hub może oznaczać, że różne podmioty z różnych państw rezerwują moce w infrastrukturze importowej i przesyłowej i same sprowadzają sobie surowiec (tak robią np. Czesi, sprowadzając LNG za pośrednictwem holenderskiego terminala) - tłumaczy nam Agata Łoskot-Strachota, koordynatorka projektu "Energia w Europie" w Ośrodku Studiów Wschodnich. - Hub wreszcie może też polegać nie tylko na tworzeniu infrastruktury fizycznej, ale też instrumentów giełdowych, które umożliwiają handel gazem w ramach np. rozmaitych kontraktów terminowych - tak wygląda to na hubie TTF w Holandii; jest to coraz popularniejsze rozwiązanie w Europie Zachodniej.
- W Polsce od wielu lat istniała świadomość, że jeśli uda się nam uruchomić i terminale LNG, i gazociąg Baltic Pipe, to będziemy mieć potencjał do tego, by rozwijać taki fizyczny hub gazowy. Z Polski jest blisko do Czech, Litwy, Słowacji i Ukrainy - wszystkie te kraje szukały dywersyfikacji dostaw gazu. Przyspieszył to wybuch wojny w Ukrainie i szybkie wykluczenie importu surowca z kierunku wschodniego - zauważa ekspertka.
Zdaniem Jakuba Szkopka, analityka Erste Securities, sprzedaż gazu do krajów w regionie to dla nas "kwestia bezpieczeństwa narodowego". - Zwłaszcza kierunek ukraiński jest bardzo perspektywiczny - zakładam, że po zakończeniu wojny Ukraina przez pewien czas będzie miała problem z kupowaniem rosyjskiego gazu.
Popyt na gaz będzie rósł. "Otwiera się duży rynek na południe od Polski"
- Pamiętajmy też, że UE dąży do tego, by od 1 stycznia 2026 r. zakazany był import gazu z Rosji na podstawie kontraktów spot, a całkowity zakaz importu rosyjskiego gazu, w tym LNG, ma obowiązywać od 2028 r. - dodaje rozmówca Interii Biznes. - To oznacza, że otwiera się duży rynek na południe od Polski - szereg państw, które nie mają możliwości sprowadzania gazu. Wchodzimy tu jako kraj, który może drogą morską sprowadzać LNG i "pchać" go dalej: do Ukrainy, Słowacji czy Czech, potencjalnie także Węgry mogłyby być naszym klientem.
- Obecnie Polska importuje przeważającą część gazu przez terminal LNG w Świnoujściu I przez Baltic Pipe i w niewielkiej części z rynku zachodnioeuropejskiego przez Niemcy - przypomina Agata Łoskot-Strachota. - Mamy własną infrastrukturę importową, w której jednak Orlen ma zarezerwowane większość mocy - to pokazuje, że przestrzeni do bukowania mocy nie ma u nas aż tak bardzo dużo. Natomiast Orlen ma dostęp - dzięki interkonektorom rozwijanym przez Gaz-System - do terminala litewskiego, pewne możliwości więc istnieją. Widzimy, że w regionie jest potrzeba nowych mocy przesyłowych; Ukraina już teraz pewne ilości LNG importuje za pośrednictwem Polski dzięki m.in. temu, że powiększyliśmy możliwości rezerwacji przepustowości w trybie ciągłym.
- Popyt rośnie i będzie rósł - od gazu z Rosji odeszły Czechy, będzie odchodzić Słowacja (z którą mamy spory interkonektor) i Węgry, na których wymusi to unijne prawodawstwo: zaledwie kilka dni temu unijni ministrowie energii porozumieli się co do ustawodawstwa w sprawie całkowitego odchodzenia od gazu z Rosji - dodaje.

Rynek już wybrał. Zapotrzebowanie na polskie usługi jest ogromne
O to, by Polska odpowiadała na rosnący popyt, dopomina się rynek. Pokazują to wyniki wrześniowego badania, którego uczestnicy mogli zgłaszać zainteresowanie rezerwacją usług regazyfikacji po uruchomieniu FSRU.
- Pierwsza jednostka FSRU miała być przeznaczona na potrzeby polskie, ale niewiążące badanie rynku dotyczące potencjalnej drugiej jednostki - w którym wzięły udział podmioty z Polski i z regionu (Czech, Słowacji, Litwy, Ukrainy) - pokazało, że w niektórych okresach zapotrzebowanie na nowe moce regazyfikacyjne w długim terminie przekroczyło 4-krotnie możliwości tej jednostki - mówi Agata Łoskot-Strachota.
Operator planuje roczną zdolność regazyfikacji jednostki FSRU 2 na poziomie 4,5 mld m sześc. Według Gaz-System, większość uczestników była zainteresowana długoterminowym korzystaniem z jej usług, przy czym wielu wskazało na początek lat 30. jako moment startu dostaw.
Deklaracje uczestników rynku dają podstawę do przeprowadzenia wiążącej procedury Open Season dla drugiego terminalu FSRU (ma ruszyć w I kw. 2026 r.). Jej cel to potwierdzenie realnego popytu poprzez składanie zamówień na usługi regazyfikacji.
- Dla Polski szansą są też nasze dość dobre relacje z administracją amerykańską i dążenie do utrzymania trwałych więzi pomimo zmian politycznych - zauważa Agata Łoskot-Strachota. - Gdyby to się przełożyło na nowe kontrakty czy większe zaangażowanie w rezerwacje mocy w budowanej infrastrukturze (także ze strony firm amerykańskich, które chciałyby mieć większy udział w łańcuchu dostaw LNG do Europy), to w efekcie możliwość handlu gazem z wykorzystaniem polskiej infrastruktury byłaby większa. Polska i Gaz-System od kilkunastu lat rozwija koncepcję korytarza północ-południe, ale wciąż musi być rozbudowywana infrastruktura wewnątrz Polski i rosnące zapotrzebowanie będzie uzasadniać to komercyjnie. Towarowa Giełda Energii działa też w kierunku rozwijania oprzyrządowania giełdowego, co będzie wspierało handel gazem.
Prezes Gaz-Systemu potwierdza, że państwowy operator blisko współpracuje z TGE; ma też własne narzędzia informatyczne. - Jesteśmy operatorem platformy GSA, która umożliwia zakup przepustowości na praktycznie wszystkich połączeniach międzynarodowych. Pozwala to na realizację przesyłu pomiędzy Polską i innymi krajami. Kolejne narzędzie to platforma GIIP, centralne źródło informacji mogących mieć wpływ na funkcjonowanie rynku i ceny gazu.
Czy polski hub gazowy ma przyszłość? Pytania o popyt, rentowność i politykę USA
- Ważne jest oczywiście pytanie o długofalowy popyt na gaz, tak w Polsce, jak i w otoczeniu w kontekście trwającej transformacji energetycznej, ale póki co u nas, ale też w Niemczech, jest silne myślenie o tym, że gaz będzie jeszcze przez jakiś czas na pewno przejściowym, elastycznym surowcem uzupełniającym OZE. Do tego wydaje się, że rosyjski gaz nawet po zakończeniu wojny w Ukrainie przez długi czas nie wróci do Europy. Pamiętajmy też, że oprócz rozwijania infrastruktury bardzo istotnym warunkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa Bałtyku, bo większość gazu byłaby sprowadzana do Polski właśnie drogą morską - podkreśla Agata Łoskot-Strachota
- Pozostaje kwestia rentowności takiego biznesu - zauważa Jakub Szkopek. - Po załamaniu się rynku dostaw gazu z Rosji wiele krajów podjęło działania na rzecz budowy terminali gazowych, np. w Niemczech jest pięć większych terminali typu FSRU i tam branża lamentuje, że to się "nie spina".
- Dziś USA mają taką politykę, by maksymalizować eksport gazu - dodaje analityk. - Ale administracja Joe Bidena widziała to inaczej: gaz miał zostawać na rynku wewnętrznym, by spadały koszty np. dla amerykańskiej branży chemicznej. Co, jeśli za dwa lata do władzy wrócą Demokraci i amerykański gaz nie będzie już płynął tak szeroko?
Oprócz rozwijania infrastruktury bardzo istotnym warunkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa Bałtyku, bo większość gazu byłaby sprowadzana do Polski właśnie drogą morską
Agata Łoskot-Strachota uspokaja: - Obecnie eksport LNG z USA do UE rośnie także dzięki kontraktom podpisanym za administracji Bidena i trudno wyobrażać sobie, by za kilka lat wypowiadano kontrakty zawierane teraz, za prezydentury Trumpa. Zatwierdzone przez FERC (Federalną Komisję Regulacji Energetyki - red.) projekty terminali eksportowych były zgłoszone przecież za czasów Bidena. W kontekście przyszłości wiele zależy od tego, jak dużo wiążących porozumień na dostawy LNG do Europy zostanie podpisanych za Trumpa - a wiemy, że zwiększenie zakupów amerykańskiego LNG przez UE to jedno z jego oczekiwań.
Realizację polityki Trumpa wspiera FERC. W jej bazie danych widnieje 8 zatwierdzonych projektów terminali eksportowych LNG w budowie (4 w Teksasie, 3 w Luizjanie i jeden w Georgii). Ich zsumowana zdolność eksportowa to 617,6 mln m sześc. dziennie. Do tego dochodzi 10 zatwierdzonych projektów, których budowy jeszcze nie zaczęto: 4 w Luizjanie, 3 w Teksasie oraz po jednym na Alasce, w Missisipi i na Florydzie. Ich łączna zdolność eksportowa to 374,9 mln m sześc. dziennie. Na rozpatrzenie czekają też wnioski dotyczące dwóch terminali eksportowych LNG w Luizjanie, których zdolność eksportowa to 89,2 mln m sześc. dziennie. Projekty nadzorowane przez FERC to nie wszystko - wydawaniem zgód na budowę głębokowodnych portów LNG zdolnych do obsługiwania wielkich kontenerowców zajmują się US Maritime Administration odpowiedzialna za politykę żeglugową oraz Straż Wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
- Na pewno obecnie gaz amerykański jest dużo tańszy od europejskiego, choć jakiejś preferencyjnej taryfy Amerykanie nie stosują - zauważa Jakub Szkopek. - Konflikt w Ukrainie pokazał, że konieczna jest opcja alternatywna, jeśli chodzi o zaopatrzenie krajów w Europie w ten surowiec. Od strony technicznej odbiorca kupujący od nas gaz pokrywałby koszty przesyłu, do tego Polska doliczałaby sobie marżę. Gaz jednak od trzech lat jest cenowo nieprzewidywalny - właściwie co roku trzeba od nowa budować ekonomiczną układankę.
Katarzyna Dybińska












