Gdynia ostrzega przed plagiatem

Dawny właściciel Stoczni Gdańsk ostrzega armatorów przed kupowaniem "podrabianych" statków. Na wszelki wypadek.

Dawny właściciel Stoczni Gdańsk ostrzega armatorów przed kupowaniem "podrabianych" statków. Na wszelki wypadek.

PiS spełniło wyborczą obietnicę i odłączyło od Stoczni Gdynia należącą do niej Stocznię Gdańsk. Jednak właścicielem praw do projektów statków, jest firma gdyńska. Tymczasem własne projekty są kluczem do pozyskania zamówień.

Przedstawiciele Stoczni Gdańsk twierdzą, że po rozwodzie dorobili się właśnie pierwszego własnego projektu. Były właściciel ma wątpliwości.

- Chcieliśmy odkupić od Stoczni Gdynia projekt jednego z kontenerowców, ale tak długo nie otrzymywaliśmy konkretnej odpowiedzi, że opracowaliśmy własny - mówi Andrzej Buczkowski, wiceprezes Stoczni Gdańsk.

Reklama

Według nieoficjalnych informacji oba projekty są niemal identyczne.
- Stocznia Gdynia wysłała nawet do armatora, który chce zamówić od nas statki, list z ostrzeżeniem. Mogę jednak zapewnić, że to nasz własny projekt, zupełnie różny od modelu Gdyni. W większości, można powiedzieć, prototypowy - podkreśla Andrzej Buczkowski.

Jednak według nieoficjalnych informacji z Gdyni, statki różnią się głównie... długością.

Gdańsk chce zbudować kontenerowiec okołodwustumetrowy. Ma on przewozić 2,7 tys. kontenerów (plus 500 chłodzonych). Pierwszy statek może pojawić się w drugiej połowie roku. O kontraktach na kolejne stocznia ma poinformować pod koniec marca.

Jak zamieszanie wokół projektu komentuje zarząd Stoczni Gdynia?
- Niedawno ze spółki odeszło kilku pracowników, którzy założyli biuro projektowe. Wysłaliśmy do wszystkich armatorów korzystających z naszych usług, w tym armatora niemieckiego, chcącego kupić statki w Gdańsku, listy przestrzegające przed ewentualnym zakupem jednostek, które byłyby budowane na podstawie naszych projektów - mówi Arkadiusz Aszyk, wiceprezes Stoczni Gdynia.

Dodaje, że oficjalnie nie ma żadnej wiedzy na temat projektu Gdańska, bo przecież nie ma wglądu w dokumentację konkurenta.
- Nie możemy dziś stwierdzić, że Gdańsk wykorzystuje nasz projekt. Gdyby jednak okazało się, że ktokolwiek dopuścił się takich działań, poczynimy kroki prawne - ostrzega Arkadiusz Aszyk.

Gdynia chce walczyć o swoje know-how. Spory z gdańską stocznią, cieszącą się dużym politycznym poparciem PiS, mogłyby okazać się jednak bardzo ryzykowne. Bo przecież Gdynia potrzebuje państwowej pomocy...

Katarzyna Kapczyńska

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: stoczni | Gdańsk | statki | właściciel | Gdynia | ostrzega | Prawo i Sprawiedliwość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »