Glapiński: Ścieżka inflacji poszła w górę, dlatego zareagowaliśmy

- Nasza decyzja miała za cel ograniczenie utwalenia się inflacji w średnim okresie, a to ryzyko wzrosło na skutek wystąpienia kolejnych globalnych szoków – powiedział w czwartek prezes NBP Adam Glapiński. - Zaostrzenie polityki monetarnej musi być rozważne, bo nie możemy nadmiernie zaszkodzić gospodarce i Polakom - dodał.

W ten sposób uzasadnił wczorajszą podwyżkę stóp procentowych.- RPP podwyższyła stopy ku pewnemu zaskoczeniu rynku, rynek oczekiwał 15 pkt, podnieśliśmy o 40 pkt i to było naszym celem - podkreślił.

- Wycofaliśmy ten dopalacz, który wprowadziliśmy, aby gospodarkę podtrzymać w czasie kryzysu. Doszliśmy do wniosku, że podstawowe elementy kryzysu mamy poza sobą - wskazał Glapiński.

Czy to początek cyklu?

- We wczorajszym komunikacie nie ma żadnego zdania, że to początek cyklu, ale nie ma też zdania, że to jednorazowe - podkreślił szef NBP. - Będzie to zależało od sytuacji gospodarki i inflacji. Podwyżka jest bardzo duża - dodał.

Reklama

- Przez dłuższy czas będziemy się teraz przyglądać jaki będzie skutek. Cieszyłbym się, jeśli koniunktura by tak wystrzeliła, że trzeba by hamować i oziębiać koniunkturę. (...) Na razie będziemy siedzieć i patrzeć jaka jest reakcja na naszą decyzję - wskazał Glapiński.

Szef NBP prezes podkreślił ostry wzrost cen surowców. - Cała gra wokół Nord Stream 2 ma wpływ na ceny w Europie - dodał.

- Wzrost cen energii dotknie mocno gospodarstwa domowe i na to nie mamy wpływu jako bank centralny. Wpływ może mieć rząd, zresztą premier Morawiecki zapowiedział rekompensaty dla gospodarstw domowych. Ale nie łudźmy się, to oznacza uszczerbek w budżecie i to musi być zrekompensowane gdzieś indziej - wskazał szef banku centralnego.

Inflacja dojdzie do 6 proc.

 Glapiński przypomniał, że ostro drożeją surowce rolne albo fracht co ma wpływ np. na ceny żywności. - Jakiś czas to potrwa, to wiązka czynników podażowych, które podwyższają inflację, stąd inflacja na dawno nie notowanych poziomach - podsumował.

Szef NBP wskazał, że "rosną inwestycje, także prywatne, a w przemyśle jest pozytywna sytuacja". - Liczba pracujących jest praktycznie taka sama jak przed pandemią - powiedział. - Rosną wynagrodzenia, w sektorze przedsiębiorstw sytuacja jest znakomita. Oczywiście jest niepewność pandemiczna, ale z całą pewnością rząd nie dokona znaczących restrykcji. Raczej na pewno nie będzie lockdownów - dodał.

- RPP będzie reagować na napływające informacje, czy gospodarka utrzymuje dobry rytm i dotyczące inflacji, czy przyspiesza, czy nie. Przewidujemy, że do 6 proc. do końca roku dobije - wskazał Glapiński.

Jak zaznaczył, istnieje ryzyko utrwalenia się szoków cenowo-płacowych. - Na razie nie ma spirali cenowo-płacowej, ale im dłużej będzie się utrzymywała wysoka inflacja to jest możliwe. Ale do tego RPP nie dopuści - podkreślił szef NBP.

- Dlatego RPP musiała interweniować, żeby wycofać się z tej akomodacji monetarnej - powiedział Glapiński. - To jest ten moment, żeby z wyprzedzeniem zastopować potencjalne negatywne zjawiska - dodał.

Różne możliwości działania NBP

Glapiński podkreślił niezależność NBP od rządu, a w szczególności od polityków. - To że ktoś zbierze podpisy, milion osób się podpisze, w ogóle nas nie interesuje - nawiązał do listu byłych szefów NBP wzywających bank centralny do podwyżki stóp procentowych.  - Ten apel jest w złym guście, niekulturalny i łamie zasadę, że bank centralny jesy niezależny - powiedział. - Tym ludziom myli się polityka z ekonomią. Ci ludzie są głównie politykami i nie mogą z tej roli wyjść - dodał.

- Merytorycznie decydujemy w interesie polskiej gospodarki - podkreślił Glapiński.

Szef NBP dodał, że poprzez podnoszenie stóp procentowych "NBP może zarżnąć gospodarkę, ale nie wpłynie to na ceny żywności czy energii". - Chcemy, żeby wzrost cen wynikający z czynników podażowych nie utrwalił się w gospodarce i tu będziemy działać - podkreślił Glapiński. 

- Jak będą rosły zarobki, będą się zbliżać do zachodnich to i ceny będą w Polsce rosły - ocenił Glapiński.

Pytany o program skupu aktywów Glapiński wskazał, że ten program "praktycznie wygasł, sam się wygasił". - To będzie w naszym arsenale, ale teraz zacieśniamy. Podobnie z interwencjami walutowymi - powiedział.

- Gdyby kurs złotego się gwałtownie zmieniał, to mamy możliwości działania - podkreślał szef NBP. - Jesteśmy na tyle dużym rynkiem, że nasza waluta się sprawdza -  dodał. 

Według szefa NBP obecny kurs złotego jest adekwatny dla polskiej gospodarki. - Jak ktoś jeździ częściej na wakacje chciałby, żeby ten kurs był silniejszy (...) NBP nie prowadzi polityki, żeby osłabić złotego. Nieraz ostrzegamy, że kurs rośnie za szybko i wtedy interweniujemy - ocenił.

Glapiński przypomniał swoją opinię, według której kraje dziś "dążą do posiadania słabszej waluty", co jego zdaniem pomaga gospodarce i zwiększa konkurencyjność produktów pochodzących z danego kraju. - NBP, jak i inne banki centralne, dąży do stabilności walut - podkreślił.

- Ważne, żeby kraj rozwijał się w tempie ok. 5 proc. Perspektywy polskiej gospodarki są dobre i nawet jak w kolejnej pespektywie będziemy więcej płacić do budżetu UE niż dostawać też będzie świadczyć o wzroście bogactwa - ocenił prezes NBP.

czu

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NBP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »