Główny cel MSP to nadzór
Reorganizacja w resorcie skarbu. Prywatyzacja schodzi na drugi plan. Powstaje natomiast departament ds. patrzenia inwestorom na ręce.
Od kilku dni Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) ma nowy statut. 4 kwietnia premier zmienił układ kluczowych departamentów resortu. W miejsce trzech zajmujących się nadzorem właścicielskim i dwóch wyspecjalizowanych w prywatyzacji powstały cztery departamenty nadzoru i prywatyzacji.
Zdaniem komentatorów, to przypieczętowanie ostatnich deklaracji ministra skarbu, z których jasno wynika, że prywatyzacji nie będzie lub - w najlepszym razie - znajdzie się na drugim planie.
- Jeśli MSP będzie realizowało swoje zapowiedzi, dla ludzi wyspecjalizowanych w przygotowywaniu transakcji sprzedaży spółek nie będzie zajęcia - komentuje proszący o anonimowość przedstawiciel jednej z firm doradczych współpracujących z resortem skarbu.
Marcin Mazurek, rzecznik MSP, nie zgadza się z taką interpretacją.
- Chodzi tylko o lepszą organizację pracy, która usprawni funkcjonowanie ministerstwa - przekonuje rzecznik.
Paraliż? Nie widzę
Nieoficjalnie mówi się, że reorganizacja sparaliżowała pracę resortu.
- To nieprawda. Pracujemy normalnie - mówi Marcin Mazurek.
Jak twierdzi rzecznik, p.o. szefów nowych departamentów zostaną powołani w najbliższych dniach, najwyżej tygodniach. Nieoficjalnie mówi się, że część dyrektorskich stanowisk obejmą osoby, które straciły je po reorganizacji. W resorcie mają jednak pojawić się też nowi pracownicy, a niektórzy dotychczasowi stracą posady, choć czystki podobno nie będzie.
Do obsadzenia będą nie tylko stanowiska w czterech departamentach nadzoru i prywatyzacji, ale też w dwóch nowych komórkach ministerstwa. Jedna z nich będzie specjalizowała się w monitorowaniu zobowiązań prywatyzacyjnych, czyli w patrzeniu inwestorom na ręce. Po co?
- Wystarczy spojrzeć, na czym koncentrowała się uwaga MSP w ostatnich tygodniach - odpowiada Marcin Mazurek.
Dodaje, że w społeczeństwie jest niski poziom zaufania do prywatyzacji. Zdaniem rządu, wynika to m.in. z faktu, że nie są realizowane zobowiązania prywatyzacyjne.
- Utworzenie departamentu to chwyt marketingowy - ocenia nasz komentator z firmy doradczej.
Jego zdaniem, realizacja zobowiązań powinna być monitorowana przez te osoby, które negocjowały umowy prywatyzacyjne.
Plajty do resztówek
Kolejny nowy departament będzie zajmował się spółkami w upadłości i likwidacji oraz pakietami mniejszościowymi. Nasz ekspert jest sceptyczny. Uważa, że wrzucanie do jednego worka wszystkich resztówek to kiepski pomysł, bo lepsze warunki ich sprzedaży wynegocjują ludzie, którzy znają branże. Agnieszka Berger