Groźna choroba zwierząt w Niemczech. W Polsce stan alarmowy
W polskiej branży mięsnej wszczęto epidemiczny alarm. Rzeźnicy i wędliniarze zwracają uwagę, że pojawienie się ognisk pryszczycy w Niemczech to niecodzienne zdarzenie, które już wpływa na europejski i światowy rynek mięsa. - Sytuacja w branży mięsnej jest bardzo poważna, biorąc pod uwagę temat pryszczycy - mówi Tomasz Parzybut, prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP w rozmowie ze Strefą Biznesu. Polscy rolnicy straszą tymczasem kolejnymi protestami i żądają zamknięcia granicy z Niemcami dla wwozu zwierząt i mięsa.
"Każdy zastanawia się w jaki sposób, po około 40. latach, pojawia się kolejny raz pryszczyca" - mówi Tomasz Parzybut i zwraca szczególną uwagę na pojawiające się fake newsy dotyczące domniemanych ognisk tej groźnej choroby w Polsce. "W ostatnich dniach do kilkunastu właścicieli zakładów dzwonili dziennikarze, którzy prosili o komentarz, w sprawie domniemanego ogniska pryszczycy w Polsce. Ostrzegliśmy producentów przed dezinformacją oraz plagą fake newsów" - relacjonuje szef Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP w rozmowie ze Strefą Biznesu.
Przypomnijmy: główny lekarz weterynarii Krzysztof Jażdżewski ostrzegł w połowie stycznia, że wykrycie pryszczycy w Niemczech (w Brandenburgii, ledwie 70 km od granicy z Polską) to niezwykle poważne zagrożenie. Wirus pryszczycy przenosi się niezwykle łatwo droga powietrzną. W przypadku wykrycia zakażeń w dużych hodowlach najczęściej nie pozostaje nic innego jak tylko zlikwidowanie stada.
Dodajmy, że że bydło, u którego stwierdzono wirus pryszczycy w gospodarstwie pod Berlinem nie wykazywało "podręcznikowych" objawów choroby. Chore osobniki były badane w kierunku choroby niebieskiego języka. Zbadano je także w kierunku pryszczycy i wykryto obecność wirusa - wyjaśnił Krzysztof Jażdżewski.
W całym tym epidemicznym nieszczęściu Polska miała trochę szczęścia - z powodu zagrożenia wspomnianą chorobą niebieskiego języka import bydła z Niemiec był ograniczony. W praktyce nie przywożono do Polski bydła z Brandenburgii w ostatnim okresie.
Rolnicy z Zachodniego Pomorza gwałtownie zareagowali na doniesienia o pryszczycy w Niemczech i ostrzeżenia polskich służb weterynaryjnych. Rolnicy pikietowali w poniedziałek w Kołbaskowie, domagając się od władz zaostrzenia kontroli transportów zwierząt z Niemiec.
Uczestnicy protestu zaapelowali do resortu rolnictwa, aby podjęło działania, które zapobiegną przedostaniu się pryszczycy na terytorium Polski. "To będzie to kolejny gwóźdź do trumny polskiego rolnictwa" - tak o zagrożeniu pryszczycą mówili pikietujący rolnicy. Zasugerowali kontrolę ciężarówek wjeżdżających do Polski i stosowanie mat dezynfekujących.
Warto wyjaśnić, ze ognisko pryszczycy w Niemczech stwierdzono w stadzie... bawołów. W gospodarstwie hodowano zwierzęta hobbystycznie. Służby starają się wyjaśnić, czy pryszczycę kupiono w "pakiecie" wraz ze zwierzętami, które mogły pochodzić z krajów azjatyckich lub z Turcji, czy może stado w Brandenburgii zaraziło się od dzikich zwierząt już na miejscu - w Niemczech. Możliwe jest także zawleczenie pryszczycy z paszą.
Pewne jest jedno - w razie zawleczenia choroby i jej rozprzestrzenienia, konieczna będzie utylizacja całych stad i wypłata odszkodowań hodowcom (odszkodowania i tak nie pokryją rzeczywistych strat czy tzw. utraty podziewanych korzyści). Krótko mówiąc - pryszczyca jest zagrożeniem dla całej branży mięsnej - od hodowców, przez przetwórców po sprzedawców.
"Na ten moment zdecydowanie nie możemy powiedzieć, że zalewa nas wieprzowina z Niemiec. Transport w Brandenburgii, czyli rejonie wystąpienia pryszczycy, jest praktycznie zatrzymany. Nie ma tam praktycznie jakiegokolwiek przemieszczenia zwierząt. Wszystko jest na bieżąco kontrolowane" - gasi emocje cytowany wcześniej Tomasz Parzybut - szef Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP. Ekspert tłumaczy w rozmowie ze Strefą Biznesu, że takie kraje jak Wielka Brytania wstrzymała jakiekolwiek transporty z choćby z najmniejszą domieszką mięsa z Niemiec (przyjmuje za to duże ilości mięsa i przetworów z Polski). Zakazy wprowadzają również kraje azjatyckie - Korea Południowa zamyka się całkowicie na mięso z Niemiec.
Tomasz Parzybut zaznacza, że nie chciałby sugerować, iż możemy skorzystać na aktualnej sytuacji, jest to jednak szansa na znaczne zwiększenie eksportu do krajów, które absolutnie nie przyjmą niemieckich wyrobów, a będą mięsa potrzebować.
Warto dodać, że ostatni raz pryszczycę stwierdzono w Polsce w latach 70. ubiegłego wieku. W Europie pojawiała się jednak także w XXI wieku - między innymi w Bułgarii i Anglii.
***