GUS zwykle myli się nieznacznie
Nawet jeśli GUS myli się szacując dane o wzroście gospodarczym, pomyłka nie powinna być na tyle duża, by znacząco zmienić obraz gospodarki.
Nie milkną komentarze ekonomistów dotyczące wstępnych informacji Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). Dane za pierwszy kwartał okazały się bardzo słabe. Wzrost gospodarczy zwolnił do 2,1 proc. PKB, a największe zdziwienie wywołały informacje o inwestycjach, które zamiast zwiększyć się o około 10 proc., czego spodziewali się niektórzy analitycy, rozczarowały zaledwie 1-proc. wzrostem.
Jak to liczyć
Ekonomiści sceptycznie nastawieni do metodologii, jaką posługuje się GUS, zwracają uwagę na nieścisłości i sugerują, że nie jest zbyt precyzyjna. - Rodzi się pytanie, czy jest ona słuszna i czy dobrze odzwierciedla to, co naprawdę dzieje się w gospodarce - zastanawia się Jacek Wiśniewski, szef działu analiz i prognoz rynkowych Pekao.
Wątpliwości wiążą się m.in. ze sposobem obliczania deflatorów, czyli wskaźników zmian cen, a także z tym, że GUS szacując dane o inwestycjach w pierwszym kwartale tylko w 55 proc. posługiwał się tzw. twardymi danymi, czyli danymi sprawozdawczymi.
Okazuje się jednak, że w I kw. 2004 roku twarde dane stanowiły 56 proc. inwestycji, a ostateczne dane różniły się od wstępnych zaledwie o 0,7 proc. Zdaniem Piotra Kalisza, analityka Banku Handlowego, obliczenia GUS prowadzone są zgodnie z powszechnie przyjętymi standardami, a różnice między wstępnymi a ostatecznymi danymi wynikają w dużej mierze z ograniczonego dostępu do informacji.
- Część danych dostępnych jest np. dopiero w połowie roku, a nie po każdym kwartale - zauważa analityk BH.
Kto się myli
- Biorąc pod uwagę skalę korekt, jakich dokonywał GUS w latach 2002-2004, nie ma co liczyć na jakąś znaczną korektę danych za pierwszy kwartał. Po prostu - przewidywania ekonomistów, także tych z największych instytucji finansowych, nie sprawdziły się. Trzeba pokornie schylić głowę i przyznać, że tym razem się nie udało - uważa Marek Nienałtowski, główny ekonomista Palladia Capital Markets.
W ciągu ostatnich trzech lat największa korekta danych o inwestycjach dotyczyła drugiego kwartału 2004 roku i wyniosła 1,7 proc.
- Gdyby GUS pomylił się właśnie o tyle w pierwszym kwartale, oznaczałoby to dynamikę inwestycji na poziomie niespełna 3 proc., co i tak byłoby wynikiem dużo gorszym od prognoz - dodaje ekonomista Palladii.
Według Piotra Kalisza, mimo słabego początku roku inwestycje ruszą.
- W drugiej połowie roku będziemy mieli dwucyfrową dynamikę. W całym roku spodziewamy się ich wzrostu o 9 proc. - mówi analityk BH.
Bartosz Krzyżaniak