Hydrozagadka polskiej gospodarki

Jak dotąd, dyskusja na temat stanu polskiej infrastruktury przeciwpowodziowej kończyła się zawsze wtedy, gdy po kolejnej powodzi stan wody w Wiśle lub Odrze znów powracał do bezpiecznego poziomu. Tym razem może być inaczej.

Jak dotąd, dyskusja na temat stanu polskiej infrastruktury przeciwpowodziowej kończyła się zawsze wtedy, gdy po kolejnej powodzi stan wody w Wiśle lub Odrze znów powracał do bezpiecznego poziomu. Tym razem może być inaczej.

Mijający rok bezlitośnie obnażył słabość polskiego systemu przeciwpowodziowego. Majowa i czerwcowa powódź oraz wakacyjne nawałnice wielu ludziom zabrały dorobek całego życia, a gospodarce przyniosły ogromne straty. Oto kilka przykładów.

Zniszczenia spowodowane przez majową powódź na kilka miesięcy sparaliżowały żeglugę na szlaku wodnym z Gliwic do Wrocławia. To między innymi oznacza duże straty dla gliwickiego portu, z którego rocznie spławia się barkami około pół miliona ton węgla do wrocławskiej elektrociepłowni.

Na pewien czas produkcję musiała ograniczyć należąca do PGE Elektrownia Turów oraz kopalnia zaopatrująca ją w węgiel brunatny. Powodem była nawałnica, która w sierpniu nawiedziła Bogatynię. Wezbrana woda przerwała wówczas tamę na zbiorniku przemysłowym elektrowni, zalewając przy tym dolne pokłady wyrobiska kopalni.

Reklama

Zagrożenie powodzią może również oznaczać straty spowodowane zaniechaniem inwestycji. Oto Pilkington Automotive Poland, właściciel huty szkła w Sandomierzu; pamiętamy: jej pracownicy skutecznie walczyli w maju i czerwcu o utrzymanie sąsiadujących z zakładem wałów na Wiśle; zadeklarował, że może stworzyć nawet 400 nowych miejsc pracy. Pod warunkiem, że tereny inwestycyjne zostaną skutecznie zabezpieczone przed zalewaniem. W przeciwnym wypadku huta wzmocni swoje moce produkcyjne w Rumunii.

Co zatem należy zrobić w najbliższych latach, żeby zarówno przedsiębiorcy, jak i mieszkańcy zagrożonych terenów mogli spać spokojniej?

Opóźnienie na Odrze

Pierwsze projekty zbiornika przeciwpowodziowego, który miałby powstać w dolinie Odry nieopodal Raciborza, pochodzą z przełomu XIX i XX wieku. Zarzucony wówczas pomysł powrócił w czasach PRL-u. Wtedy pojawił się jednak problem lokalizacji zbiornika - musiałby on powstać tuż przy granicy z ówczesną Czechosłowacją.

Obawy wzbudzały także względy środowiskowe: Odra była w tamtych czasach rzeką bardzo skażoną; zbiornik mógł się więc stać osadnikiem zanieczyszczeń.

Później, przez wiele lat, na budowę zbiornika, który zapewniłby ochronę przeciwpowodziową południowej Polski, nie było pieniędzy. Dopiero w marcu 2007 roku rząd potwierdził, że już zagwarantowano na ten cel 250 mln euro. Dzięki temu można było rozpocząć wykup ziemi pod przyszłą budowę. Całość kosztów oszacowano na 1,5 mld zł. Całkowita pojemność suchego polderu Racibórz Dolny wyniesie około 185 mln m sześc. Będzie on miał około 10 km długości i 4 km szerokości.

- Racibórz Dolny będzie zbiornikiem suchym, wykorzystywanym tylko podczas szczególnie dużych wezbrań rzeki. Obniży falę powodziową, przechwytując część wody, która rozleje się po polderze - tłumaczy prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej Leszek Karwowski.

Szef instytucji, do której należy między innymi opracowywanie projektów ochrony przed powodziami, podkreśla, że w ten sposób działał już w tym roku polder Buków, który w przyszłości wejdzie w skład zbiornika Racibórz Dolny.

Realizacja tej największej inwestycji hydrotechnicznej w Polsce jest jednak opóźniona.

Między innymi z powodu problemów z pozyskaniem terenów, na których powstanie zbiornik. Około 35 proc. jego przyszłej powierzchni zajmują bowiem siedliska ludzkie. Według harmonogramu, stan prawny gruntów musi zostać uregulowany do roku 2013. Do wykupienia pozostał jeszcze obszar zajmowany przez około 80 z ponad 300 gospodarstw we wsi Nieboczowy i Ligota Tworkowska.

Inwestor - Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach - prowadzi z ich właścicielami negocjacje.

Jeśli te problemy będą się piętrzyć ponad miarę, z pomocą może przyjść wojewoda śląski, któremu nowa specustawa o szczególnych warunkach realizacji inwestycji przeciwpowodziowych daje w tym zakresie większe niż dotychczas kompetencje.

Może on teraz wskazywać, gdzie należy wznieść obiekty przeciwpowodziowe; decyduje, które grunty należy wywłaszczyć, wreszcie zatwierdza projekt budowlany, wydając decyzję o pozwoleniu na realizację inwestycji.

W praktyce oznacza to, że z rozpoczęciem inwestycji przeciwpowodziowej nie trzeba będzie czekać, aż właściciel nieruchomości, na której ma ona powstać, zgodzi się na wywłaszczenie. Po wydaniu decyzji od razu będzie można przystąpić do pracy. Natomiast wywłaszczeni mieszkańcy będą negocjować z inwestorem wysokość odszkodowania. Jeśli strony nie dojdą do porozumienia w ciągu dwóch miesięcy, o jego wysokości również zadecyduje wojewoda.

Od jego decyzji wywłaszczony będzie mógł odwołać się do ministra infrastruktury. Realizacja największej inwestycji hydrotechnicznej w Polsce ma ruszyć w roku 2011. Do końca tego roku wojewoda śląski ma otrzymać wniosek o wydanie pozwolenia na budowę. Inwestor ma już pozytywną decyzję Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach. Budowa zbiornika będzie realizowana etapami.

Pierwsza faza, ze względu na konieczność osiągnięcia celów środowiskowych związanych z wymogami funduszy unijnych, powinna zostać zakończona w roku 2014.

Druga, finansowana między innymi ze środków Banku Światowego, będzie mogła potrwać do końca 2015 r. Choć na terenach przeznaczanych na poldery nie mogą mieszkać ludzie, nie wyklucza to możliwości prowadzenia tam działalności gospodarczej. Ze zbiornikiem Racibórz Dolny będzie podobnie. W obrębie jego przyszłej czaszy znajdują się żyzne ziemie uprawne.

A pod nimi zalega około 200 mln ton bardzo bogatych pokładów wysokiej klasy kruszyw mineralnych. Ich wydobycie ma potrwać jeszcze blisko 50 lat i odbywa się z korzyścią dla zbiornika, który dzięki temu zwiększać będzie swoją pojemność.

Wały wokół zbiornika będą miały około 23 km długości. Natomiast obwałowania Odry na odcinku od Raciborza do Wrocławia liczą około pół tysiąca kilometrów.

- Ta inwestycja pozwoli ochronić znaczną część doliny Górnej Odry. Nie trzeba będzie budować nowych obwałowań lub podnosić tych istniejących. Jeżeli duże ilości wody będą spływać tylko z górskiej części Odry, to tereny do Wrocławia powinny być bezpieczne - prognozuje hydrolog z Uniwersytetu Śląskiego dr Damian Absalon.

Poniżej Wrocławia zabezpieczenia przeciwpowodziowe są o wiele lepsze, ponieważ inwestycje hydrotechniczne były tam prowadzone już na przełomie XIX i XX wieku. W samej stolicy Dolnego Śląska planowany jest gruntowny remont Wrocławskiego Węzła Wodnego, który poza Odrą obejmuje też dopływy kilku innych rzek, ich obwałowania oraz szereg urządzeń hydrotechnicznych. Jednym z zadań węzła jest właśnie ochrona przeciwpowodziowa Wrocławia.

Wisła - wały i tama we Włocławku

Największą inwestycją hydrotechniczną na Wiśle, poza odbudową i remontem obwałowań, będzie w najbliższych latach modernizacja tamy we Włocławku. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie zamierza zakończyć ją do 2015 r. Łączna wartość współfinansowanej ze środków unijnych inwestycji ma wynieść 152 mln zł. Prace mają ruszyć w 2011 r. Licząca 600 metrów tama została oddana do użytku wraz z elektrownią w 1970 r. Utworzony, po spiętrzeniu wody przez tamę, Zbiornik Włocławski ma 57 km długości i 1,2 km szerokości. Jest największym pod względem powierzchni sztucznym zbiornikiem w Polsce.

Z modernizacją tamy we Włocławku łączą się także plany budowy stopnia wodnego w Nieszawie, około 20 km w dół Wisły. W sierpniu 2009 r. Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej podpisał w tej sprawie list intencyjny z Energą, właścicielem elektrowni wodnej we Włocławku. Wartość inwestycji jest szacowana na 2,5 mld zł, a termin realizacji na 7 lat. Stopień oprócz tego, że dzięki wybudowanej przy nim elektrowni stałby się nowym źródłem energii odnawialnej, poprawiłby też bezpieczeństwo zapory we Włocławku. Spiętrzona przezeń woda niejako podpierałaby ją oraz chroniła przed erozją. Poprawie uległaby też ochrona przeciwpowodziowa terenów położonych wzdłuż Wisły.

Gdy mowa o królowej polskich rzek, najczęściej podnosi się problem stanu jej obwałowań. Ważne jest więc pytanie o to, jak w przyszłości powinien wyglądać system tych zabezpieczeń.

- Wydaje się, że czas zrewidować sposób patrzenia na ochronę przeciwpowodziową na Wiśle. Nie ma ona obwałowań prowadzonych tak konsekwentnie jak te, które wybudowano wzdłuż Odry. W przypadku Wisły należałoby pomyśleć nad kombinacją wałów i polderów - wskazuje hydrolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Wiadomo, że musimy obwałować te miejsca, gdzie już mieszkamy i pracujemy; rozlanie się wody na terenach słabiej zagospodarowanych spowoduje na pewno mniejsze szkody niż przerwanie wału i zalanie dużego miasta.

A na długich wałach zawsze może się przecież znaleźć słabszy punkt - dodaje Damian Absalon.

Jego słowa potwierdza to, co się działo w czasie tegorocznych powodzi. Widzieliśmy, jak trudno utrzymać wały, gdy przez długi czas napierają na nie ogromne ilości wody pędzącej korytem obwałowanej rzeki.

Dlatego potrzebne są miejsca, w których część wody mogłaby swobodnie opuścić koryto rzeki i zmniejszając swój napór na wały, zredukować groźbę zalania gęsto zaludnionych obszarów miejskich.

Kto to zbuduje?

Budowa i modernizacja wałów przeciwpowodziowych czy też regulacja rzek nie należą do tych robót budowlanych, które wymagają dużego potencjału wykonawczego.

Dlatego nie brakuje firm, które mogą im podołać. Natomiast tylko kilka podmiotów działających na polskim rynku, czego powodów można upatrywać w małej liczbie tego typu inwestycji, może się pochwalić referencjami uzyskanymi przy realizacji dużych inwestycji hydrotechnicznych.

Wśród nich znajdują się między innymi Hydrobudowy: 9, Gdańska i Polska. Rafał Damasiewicz, członek zarządu tej ostatniej, z rezerwą podchodzi jednak do zapowiedzi realizacji dużych projektów hydrotechnicznych.

- O ile wały będą musiały zostać odbudowane i wzmocnione, o tyle dość sceptycznie oceniamy perspektywę realizacji nowych, dużych projektów hydrotechnicznych. Głównie ze względu na dziurę w polskim budżecie - wskazuje.

Działalność Hydrobudowy Polskiej pokazuje, że aktywność spółki związana z wodą ma coraz mniejsze znaczenie.

W tym roku największy udział w przychodach firmy ma mieć budownictwo przemysłowe i mieszkaniowe. Spółka bierze udział w budowie stadionów na Euro 2012 oraz autostrad i dróg krajowych, a w przyszłości chce też walczyć o zlecenia w energetyce. Można jednak przypuszczać, że w momencie, gdy ogłoszone zostaną przetargi na duże inwestycje hydrotechniczne, to właśnie Hydrobudowy, z Polską na czele, będą miały największe szanse ich wygrania.

Zrób sobie retencję

Prawdopodobnie nawet najbardziej rozbudowany system wałów przeciwpowodziowych i dużych zbiorników retencyjnych nie będzie w stanie całkowicie wykluczyć zagrożenia powodziami. Duże znaczenie dla skuteczności ochrony przeciwpowodziowej będzie więc miało to, jak w przyszłości zadbamy o obieg wody. Na przykład na terenach zurbanizowanych dużo kłopotów sprawia woda deszczowa, która miast wsiąknąć w podłoże, w całości spływa do rzek i kanałów. Tego problemu nie ma natomiast na obszarach mniej zabudowanych, gdzie deszczówka zasila pokłady wody gruntowej.

- Ważne, żebyśmy na każdym etapie cyrkulacji wody potrafili ją jak najdłużej zatrzymać - nawet niewielkimi zbiornikami retencyjnymi. Zastanówmy się też choćby nad tym, czy musimy duże powierzchnie pokrywać nieprzepuszczalnymi materiałami. Przecież parking w kurorcie narciarskim nie musi być koniecznie betonowy lub asfaltowy. Wystarczy tylko umocnić jego podłoże, a dzięki temu woda będzie mogła infiltrować - wskazuje Damian Absalon.

Nie mamy dostatecznej liczby urządzeń, które skutecznie zaspokajałyby najpilniejsze choćby przeciwpowodziowe potrzeby kraju. Państwo z pewnością nie może zatem dalej stosować tu polityki strusia. Musi podjąć naprawdę duży wysiłek inwestycyjny.

Ale nawet wtedy, gdy będziemy już mieli te wszystkie zaplanowane zbiorniki i wały, powodzie i tak będą się zdarzać.

Dobrze zatem uświadomić sobie, że ich niszczycielską siłę ograniczą nie tylko wielkie i kosztowne budowle oraz instalacje hydrotechniczne, ale także rozsądne przedsięwzięcia podejmowane przez lokalne samorządy i sąsiedzkie społeczności. Ważne są nawet te pomysły i koncepcje, które zrealizować można na własnym podwórku. Dosłownie i w przenośni.

Tomasz Elżbieciak

Dowiedz się więcej na temat: Polskie | polska gospodarka | infrastruktura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »