Inflacja będzie jeszcze bardziej pustoszyć kieszenie Polaków
W przyszłym roku inflacja będzie bardziej pustoszyć portfele Polaków, bo płace przestaną za nią nadążać. W latach 2021-24 ceny wzrosną o niemal połowę. A skoro tak, to wyhamuje konsumpcja, a na wzrost inwestycji nie ma co liczyć. Efekt? Silne spowolnienie gospodarki i ryzyko stagflacji - prognozują eksperci zaproszeni przez Europejski Kongres Finansowy.
- W roku przyszłym zapowiada się czas mocnego hamowania gospodarki - powiedział na konferencji prasowej Marcin Mrowiec, szef zespołu makroekonomicznego EKF, który zebrał prognozy.
Prognozy makroekonomiczne dla EKF sporządziło 14 ekspertów, praktycznie wszyscy, którzy zajmują się tym w Polsce. Ankietowani oczekują w 2023 roku wzrostu PKB na poziomie 0,5 proc. w porównaniu do 4,6 proc. prognozowanego na ten rok. Głównymi powodami hamowania gospodarki będą spowolnienie spożycia indywidualnego (do 0,7 proc. rok do roku wobec prognozowanych 3,8 proc. w tym roku) i inwestycji. Eksperci przewidują, że w przyszłym roku nastąpi zerowy wzrost inwestycji w porównaniu z prognozowanym na 3,2 proc. wzrostem w tym roku.
- Ten pozytywny wynik (0,5 proc. wzrostu PKB) jest dość niepewny. Obawiam się, że możemy balansować na granicy zera, albo zejść poniżej (...) Będziemy mieli dość wyraźne hamowanie spożycia indywidualnego, a inwestycje oczekiwane są na poziomie zerowym - mówił Marcin Mrowiec.
Dlaczego inwestycje, których niedostatek jest jedną z największych słabości polskiej gospodarki, miałyby jeszcze zwolnić? Z kilku powodów. Najważniejsze - to duży wzrost niepewności otoczenia gospodarczego, przewidywany przez inwestorów znaczny spadek popytu krajowego wynikający ze wzrostu cen i spadku realnej siły nabywczej konsumentów oraz możliwe utrzymywanie się bardzo wysokich cen energii. Te ostatnie pchają w górę koszty produkcji i stawiają pod znakiem zapytania jej konkurencyjność.
Hamowaniu inwestycji będą także "sprzyjać" wysokie stopy procentowe oznaczające wzrost kosztów ich finansowania. Dla inwestycji publicznych kluczowe znaczenie ma uruchomienie środków unijnych z Krajowego Planu Odbudowy. Eksperci obawiają się jednak, że nawet jeśli Polska szybko spełni zobowiązania wobec Komisji Europejskiej dotyczące przywrócenia praworządności, uruchomienie programów z KPO zajmie sporo czasu, więc w przyszłym roku tylko niewielka część pieniędzy trafi do naszej gospodarki.
Wzrost dochodów Polaków przez przyszły rok nie będzie nadążać za wciąż silnym wzrostem inflacji. Według prognoz średnioroczna inflacja wyniesie w przyszłym roku 13,6 proc., a więc niewiele mniej od przewidywanej na ten rok, w wysokości 14,7 proc. Wysoka inflacja będzie trwała, bo na 2024 rok eksperci prognozują, że będzie to 7,9 proc. To ponad trzy razy więcej niż wynosi cel inflacyjny NBP.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Gdyby ktoś w 2021 roku poszedł spać (albo wyjechał na dalekie wakacje) i obudził się (wrócił z podróży) w 2024 roku, i poszedł do najbliższego sklepu na zakupy, przecierałby oczy ze zdumienia. Bo okaże się, w tym okresie wszystko zdrożało o niemal połowę. Eksperci prognozują, ze skumulowana inflacja w latach 2021-24 wyniesie ponad 48 proc.
Tak wielki wzrost cen będzie wpędzać ludzi w biedę. Nawet tych, którzy mają pracę, bo ich wynagrodzenia będą rosły znacznie wolniej niż inflacja. Płace realne spadają w Polsce już od czerwca tego roku i - według prognoz - w całym roku wynagrodzenia nominalnie wzrosną o 12,3 proc. A to znaczy ich realny spadek o 2,4 proc. W przyszłym roku będzie gorzej. Wynagrodzenia w gospodarce wzrosną o 10,7 proc., czyli realnie spadną o 2,9 proc. To spowoduje hamowanie konsumpcji, do której skłonność będą jeszcze zmniejszać pogarszające się nastroje.
Dlatego też - w ocenie ekspertów - inflacja i problemy, które ona powoduje, są największym zagrożeniem i wyzwaniem, zarówno dla całej gospodarki jak i dla polskiego sektora finansowego.
- Największym zagrożeniem jest utrwalenie się wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych, mocno hamujących wzrost. Czyli - scenariusz stagflacyjny. Takiemu scenariuszowi eksperci przypisali największą wagę i największe ryzyko wystąpienia - powiedział Marcin Mrowiec.
Kolejne zagrożenia dla gospodarki to wysokie ceny energii, słabnąca koniunktura na świecie i ryzyko recesji w najważniejszych gospodarkach, niespójność polityki pieniężnej i fiskalnej w Polsce oraz brak jasnego kierunku polityki pieniężnej, niewystarczający poziom inwestycji ograniczający potencjał wzrostu, konflikt z Unią, który naraża nas na niewykorzystanie dostępnych Polsce funduszy oraz pogarszający się stan finansów publicznych, a także ich nieprzejrzystości. Eksperci szacują, że deficyt finansów publicznych w przyszłym roku przekroczy 5 proc. PKB.
Dlatego rekomendują - a w sumie głos w rekomendacjach zabrało 42 specjalistów od gospodarki - żeby Polska wdrożyła skuteczną politykę antyinflacyjną. NBP powinien zaostrzyć politykę monetarną i to nie tylko poprzez wzrost stóp procentowych. Rząd powinien wycofać się z "tarczy antyinflacyjnych", które obniżają wskaźnik wzrostu cen tylko na krótki czas, a demolują finanse państwa. Rada Polityki Pieniężnej tak samo jak nasz bank centralny muszą mocno się napocić, żeby odbudować swoją wiarygodność.
Finanse publiczne muszą wrócić do równowagi, trzeba także odbudować ich przejrzystość poprzez objecie całego tego sektora kontrolą Parlamentu. Trzeba też przywrócić reguły fiskalne, odejść od polityki centralizacji i zwiększania roli państwa w gospodarce zaburzającej mechanizmy rynkowe. W końcu wreszcie, trzeba uruchomić KPO, popracować nad pobudzeniem inwestycji i przygotować możliwości do tego, żeby polskie firmy wzięły udział w odbudowie Ukrainy po wojnie.
Jacek Ramotowski
Zobacz również: