Są także odmienne wyliczenia. Część ekonomistów przewiduje, że najbardziej zdrożeją towary energochłonne w produkcji, w tym m.in. art. tłuszczowe czy mięsne. Oczywiście pojawiają się też prognozy, że wszystkie kategorie najczęściej kupowanych produktów pójdą w górę o 30-40 proc. rdr. Ale jest również nadzieja na to, że niskoprzetworzona żywność, dzięki tegorocznym zbiorom, odnotuje niewielkie spadki w grudniu w porównaniu do ostatnich cen.
Szczyt przed nami
O 23,7 proc. rdr. zdrożały codzienne zakupy w sierpniu br. Do tego każda z 12 analizowanych kategorii odnotowała dwucyfrowy wzrost. Tak przynajmniej wykazuje cykliczny raport pt. "INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH", opracowany przez UCE RESEARCH i Wyższe Szkoły Bankowe. Z kolei GUS podaje, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły o 16,1 proc. (przy wzroście cen towarów - o 17,5 proc. i usług - o 11,8 proc.). Jak komentuje dr Andrzej Maria Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHID-u, ww. wyniki nie wskazują na szczyt inflacji. Ekspert przewiduje, że może on nadejść w zimie lub nawet na wiosnę.
- Sierpniowe dane nie świadczą jeszcze o szczycie inflacji w Polsce. Z dużym prawdopodobieństwem można się go spodziewać na przełomie października i listopada br. Tak będzie, jeśli nie nastąpią nagłe i nieprzewidziane sytuacje w światowej gospodarce, przede wszystkim związane ze zmianami cen ropy naftowej, energii elektrycznej oraz węgla - przekonuje dr Hubert Gąsiński, ekspert i wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.
Z kolei dr Mariusz Dziwulski, ekspert ds. analiz sektora rolno-spożywczego w PKO BP, zauważa, że dynamika cen surowców rolnych na świecie od kilku miesięcy maleje, co jest związane m.in. ze spadkiem cen ropy czy też z uruchomieniem korytarza eksportowego dla ukraińskich zbóż na Morzu Czarnym. Może to sugerować, że niedługo zobaczymy szczyt inflacji w obrębie produktów spożywczych. Niemniej prawdopodobnie pozostanie ona na relatywnie wysokim poziomie również w 2023 roku. Ograniczenia podażowe na rynkach surowców rolnych mogą się utrzymywać m.in. z uwagi na drożejące nawozy. Dodatkowo cały czas nasila się presja kosztów pozasurowcowych w przetwórstwie żywności.
- Nawet jeśli nieco spadną ceny paliw i energii, to żywność, koszty pracy i pogoń za marżami nie wskazują na szybką poprawę sytuacji. Nachodzące wybory też nie są czynnikiem powstrzymującym wysyp pieniędzy bez realnego pokrycia. A jeśli ceny przestaną rosnąć, na co się jeszcze nie zanosi, to i tak przez długi czas pozostaną wysokie. Potrzeba co najmniej 5 lat, by dogonić je dochodami i wygasić przyczyny inflacji - uważa dr Faliński.
Dopóki koszty produkcji stale rosną, nie możemy spodziewać się spowolnienia podwyżek cen w sklepach, co podkreśla Julita Pryzmont, ekspertka z Hiper-Com Poland. Gałęzie rynku są mocno ze sobą powiązane, a obecnie wiele z nich przechodzi turbulencje, wyzwalając efekt domina. Do momentu aż energetyka, ceny surowców i koszty logistyczne nie ustabilizują się, a popyt nagle nie zmaleje, nie możemy oczekiwać, że nastąpi wyhamowanie wzrostu cen.
Tegoroczne maksima
- Na koniec 2022 roku odczyt inflacji rdr. może wynosić ok. 15 proc. Niech jednak nikogo nie zmyli, że prognozowany poziom jest niższy w stosunku do bieżącej sytuacji, co mogłoby sugerować obniżanie cen. Matematycznemu wyhamowaniu dynamiki inflacji będzie pomagać tzw. statystyczny efekt bazy. Znaczy to, że w grudniu br. będziemy porównywać ceny rdr. do znacznie wyższego poziomu odniesienia niż np. w sierpniu tego roku względem ub.r. Nie oznacza to jednak zmniejszenia odczuwalności podwyżek w sklepach, bo ceny z miesiąca na miesiąc z dużym prawdopodobieństwem będą dalej rosnąć. Nieuchronny wzrost opłat za energię istotnie uszczupli budżet przeciętnego Kowalskiego - mówi dr Tomasz Kopyściański, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Patrząc na wyniki raportu pt. "INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH", obejmującego oferty sieci handlowych, a także biorąc pod uwagę inne dane rynkowe, dr Faliński stwierdza, że żywność przed tegorocznym Bożym Narodzeniem może zdrożeć rdr. nawet o 20 proc., a na wiosnę - o 35-40 proc. To kwestia podaży pustego pieniądza, wzrostu kosztów produkcji i danin publicznych.
- W mojej opinii, już na przełomie października i listopada br. żywność w sklepach będzie średnio kosztować o ok. 30 proc. więcej w stosunku do analogicznego okresu ub.r. Oczywiście ostatecznie uzależnione to będzie od wzrostu cen nośników energii, ale z dużym prawdopodobieństwem można spodziewać się właśnie takiego poziomu podwyżek cen detalicznych. Przewiduję, że każda z analizowanych kategorii produktów zdrożeje nawet o 30-40 proc. - uprzedza ekspert z WSB w Warszawie.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Co najmocniej zdrożeje?
Według raportu UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, ostatnio rdr. najbardziej zdrożały produkty tłuszczowe, bo o 58,9 proc. Artykuły sypkie odnotowały wzrost o 42,1 proc., a tzw. inne produkty, obejmujące m.in. karmy dla psów i kotów, poszły w górę o 30 proc. Ponadto w ścisłej czołówce najbardziej drożejących rdr. kategorii znalazło się mięso ze wzrostem o 25,8 proc. W pierwszej piątce nie zabrakło również nabiału z podwyżką o 25,7 proc. Z kolei najmniej podrożały owoce - o 13,2 proc., używki - o 13,9 proc., a także warzywa - o 15,2 proc.
- Z uwagi na rosnące koszty energii w odniesieniu ściśle do żywności, należy spodziewać się większych wzrostów cen towarów energochłonnych w produkcji, np. art. tłuszczowych, serów, wędlin i słodyczy. Istnieje ryzyko, że te produkty podrożeją od sierpnia do końca roku aż o 30 proc. Z kolei w przypadku artykułów niskoprzetworzonych i opartych o całkiem niezłe tegoroczne zbiory możemy spodziewać się nawet niewielkich spadków w grudniu w porównaniu do obecnych cen. To będzie dotyczyło np. kasz, warzyw i owoców, ale również ryb - prognozuje dr Kopyściański.
Natomiast Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska, zaznacza, że jeszcze przez co najmniej kilka kwartałów każda kategoria produktów codziennego użytku będzie drożała. Wśród żywności mogą najmocniej rosnąć ceny art. tłuszczowych, zbóż oraz mięsa. W ocenie Luzińskiego, w dalszej perspektywie istnieje też ryzyko, że podrożeją owoce i warzywa, ze względu na problemy z dostępnością nawozów. Z kolei dr Hubert Gąsiński twierdzi, że do końca tego roku podwyżki w sklepach będą obejmowały wszystkie kategorie, a największy wzrost cen dotknie mięso, nabiał i produkty sypkie.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
To już stagflacja?
- Uważam, że prawdziwym testem dla portfeli konsumentów będzie IV kwartał tego roku, a także początek 2023 roku. Wtedy pojawi się realne ryzyko, że spirala podniesienia kosztów energii i ogrzewania zmusi przedsiębiorców do nowej fali podwyżek. Przy spodziewanym braku wzrostu wynagrodzeń może nastąpić nagły spadek popytu konsumpcyjnego. Wówczas, w związku z problemami finansowymi przedsiębiorstw i wyhamowaniem inwestycji, wzrośnie ryzyko stagflacji - ostrzega dr Kopyściański.
W opinii eksperta z WSB w Warszawie, z uwagi na koniec wakacji i rozpoczęcie okresu jesienno-zimowego nastąpi spadek konsumpcji, ale sama inflacja nie będzie bezpośrednio wpływać na spożycie konsumenckie, tylko na przejście w kierunku oszczędności. Wzrost rynkowych stóp procentowych, ustalanych przez NBP, a także zmiana nawyków finansowych Polaków przyczynią się w długim horyzoncie czasowym do zmniejszenia cen w sklepach. Dr Gąsiński wyraża pogląd, że obecna drożyzna nie doprowadzi do stagflacji czy recesji, tylko ewentualnie do spowolnienia gospodarki, które potrwa do wiosny przyszłego roku. Jednak nie wszyscy eksperci widzą to w ten sposób.
- Moim zdaniem, polska gospodarka już teraz znajduje się w stagflacji. Inflacja jest wysoka od kilku kwartałów, a PKB w II kw. br. zmniejszyło się w ujęciu kwartalnym. Definicja recesji mówi wprost, że są to co najmniej dwa kwartały spadku PKB z rzędu. W III kw. ujemny odczyt PKB jest prawdopodobny, a zatem mamy recesję, którą w połączeniu z wysoką inflacją można nazwać stagflacją - podsumowuje ekonomista z Santander Bank Polska.