Inwestycje zagraniczne wkrótce zaczną spadać

Sprzeczności są pożywką filozofów, normalnych ludzi mogą przyprawić o ból głowy, w gospodarce zaś zwiększają ryzyko działania - chociażby poprzez utrudnienie jednoznacznego odczytania liczb i wskaźników.

Sprzeczności są pożywką filozofów, normalnych ludzi mogą przyprawić o ból głowy, w gospodarce zaś zwiększają ryzyko działania - chociażby poprzez utrudnienie jednoznacznego odczytania liczb i wskaźników.

Tak między innymi jest z inwestycjami zagranicznymi w Polsce. W roku 2000 napłynął do nas, w postaci bezpośrednich inwestycji zagranicznych, kapitał wartości 10,6 mld USD. Była to oczywiście wielkość rekordowa w całej naszej historii. Łączna wartość zainwestowanych w Polsce kapitałów zbliża się do 50 mld USD. Suche liczby wyglądają imponująco - nieco gorzej jest gdy rozbierzemy je na czynniki pierwsze.

To, że inwestycje zagraniczne są niezbędne dla rozwoju kraju, jest oczywiste; że osiągnięty wynik jest niezły - również. Ale jak został osiągnięty i czym to może zaowocować w przyszłości - to już zupełnie inna sprawa. Od lat znaczący udział w BIZ w Polsce mają wpływy z prywatyzacji, ale w roku 2000 ich udział przekroczył 35,5 proc. Gorzej, że cały rekordowy wynik był w decydującej mierze efektem jednej prywatyzacji -Telekomunikacji Polskiej. Tym samym główny udziałowiec TP S.A., France Telekom, stał się największym inwestorem na naszym rynku, a Francja wyprzedziła Stany Zjednoczone i Niemcy na liście krajów będących największymi dostarczycielami kapitału dla naszej gospodarki.

Reklama

I wszystko byłoby w porządku, gdybyśmy Telekomunikacji Polskich mieli jeszcze kilkadziesiąt. Co roku sprzedawałoby się jedno czy dwa i wszyscy byliby zadowoleni (no, może nie wszyscy, ale o tym za chwilę). Niestety, my już takich przedsiębiorstw nie mamy. Rodowych klejnotów wystarczy może jeszcze na ten rok i koniec, nie ma co sprzedawać. Wtedy wystąpi gwałtowne załamanie inwestycji zagranicznych w Polsce.

W toku radosnej prywatyzacji, zapomniano o wytworzeniu mechanizmu zachęcającego do inwestowania od zera. I wcale nie muszą to zaraz być inwestycje liczone w miliardach. Dla Polski powiatowej, gdzie jest na nie największy popyt - wystarczą miliony, czy nawet tysiące. A łączna suma właśnie tych drobnych inwestycji, w całym okresie transformacji, czyli od 1989 roku, to niewiele ponad 3,6 mld USD.

I tak to, mimo przytoczonych wielkich liczb i faktu, że przekroczyliśmy 1000 USD inwestycji zagranicznych na statystycznego mieszkańca, wyprzedzają nas pod tym względem nie tylko Czesi czy Węgrzy, ale również Słoweńcy czy Estończycy. Jako przyczyny podaje się słabą infrastrukturę, bariery administracyjne i prawne oraz brak przejrzystego systemu zachęt. Szczególnie temu ostatniemu ma przeciwdziałać omawiana właśnie przez rząd ustawa o wspieraniu inwestycji. Myślę, że podczas tej dyskusji nieco czasu warto poświęcić szczegółowej analizie badań o stopniu akceptacji obecności kapitału zagranicznego w Polsce przez naszych rodaków, a przede wszystkim faktowi, iż w ciągu ostatnich 5 lat liczba osób akceptujących obecność tego kapitału zmniejszyła się z 75 do 63 procent. I to naprawdę nie jest wina społeczeństwa, ale stylu, w jakim te inwestycje napływają, gdzie i w jakiej formie. Tu jest najwięcej do zrobienia - chyba, że na końcu dyskusji rządzący znowu obrażą się na społeczeństwo za to, że nic nie rozumie.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: inwestycje zagraniczne | liczb
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »