Jak kantują linie lotnicze

Katalog przewinień przewoźników wobec pasażerów jest obszerny. Najczęstszy grzech to manipulowanie ceną. Na stronach internetowych linii lotniczych i w reklamach pisze się, że bilet kosztuje złotówkę, a dopiero potem okazuje się, że koszty są znacznie wyższe. Sporo niespodzianek kryją też umowy, skonstruowane w taki sposób, że winę za wszystko ponosi pasażer, a nie przewoźnik.

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przyjrzał się zapisom umów i cennikom szesnastu linii lotniczych obecnych w Polsce. Wnioski nie są budujące: rzetelność nie jest najmocniejszą stroną przewoźników.

Cen cięcie gięcie

Najwięcej przewinień UOKiK dopatrzył się w cennikach i tabelach opłat. Oferty w rodzaju "bilet do Włoch, Niemiec i na Wyspy za 1 zł" to najczęściej zwykły chwyt reklamowy, bo ceny w rzeczywistości zwykle są wielokrotnie wyższe. Koszty rosną w związku z rozmaitymi opłatami, naliczanymi przez przewoźników, którzy wykazują się sporą inwencją w tym zakresie. Oprócz opłaty paliwowej oraz za dokonanie płatności kartą kredytową, spotykane są również "stałe opłaty pasażera", a nawet opłaty na poczet... nieobowiązkowego ubezpieczenia.

Reklama

Spostrzeżenia UOKiK nie są zbyt odkrywcze, bo każdy, kto chociaż raz leciał samolotem, wie, że ofertę "bilet za złotówkę" trzeba traktować z przymrużeniem oka. Co jednak ważne, niewielu pasażerów wie o tym, że takie żonglowanie cenami jest niezgodne z prawem, gdyż wprowadza konsumenta w błąd.

Język to podstawa

Absolutnie niedopuszczalne jest też zamieszczanie w umowach takich postanowień, które dają przewoźnikowi prawo do jednostronnej zmiany umowy. W praktyce wygląda to w ten sposób, że w przypadku zmiany podatku lub innych opłat obowiązujących w okresie podróży różnicą obciążani są zawsze pasażerowie.

Nieprawidłowości w umowach jest więcej. Większość z nich - stwierdza UOKiK - zawiera tzw. klauzule niedozwolone: są to przepisy kształtujące prawa i obowiązki konsumentów w sposób sprzeczny z przepisami powszechnie obowiązującymi lub dobrymi obyczajami, rażąco naruszając ich interesy, albo kompletnie niejasne, dające szerokie pole do ich interpretacji. Przykład? Proszę bardzo: "Jeśli zgodnie z warunkami zastosowanej w Bilecie Taryfy Pasażer ma prawo do pełnego zwrotu, to kwota zwrotu będzie równa pełnej opłacie wynikającej z odpowiedniej tabeli" - czytamy w jednej z umów.

Skoro o czytaniu mowa, UOKiK zwraca uwagę, że część przewoźników nie zamieszcza regulaminów w polskiej wersji językowej, czego wymagają przepisy.

To nie jedyna przeszkoda, jaką napotykają osoby posługujące się tylko językiem ojczystym. Kontrola wykazała, że niektórzy przewoźnicy wymagają składania reklamacji tylko w języku angielskim. Ta niezgodna z prawem praktyka naraża pasażerów na koszty związane z koniecznością uzyskania fachowej pomocy.

Większość przewoźników skontrolowanych przez UOKiK obiecała poprawę. Urząd wszczął jednak dziewięć postępować wyjaśniających. Zapowiada też kontrole w kolejnych firmach.

Badaniami objęto: Air France, Alitalia, Austrian Airlines, British Airways, Deutsche Lufthansa, Królewskie Linie Lotnicze, Centralwings, Polskie Linie Lotnicze LOT, Scandinavian Airlines System (SAS), Skyeurope Airlines, Wizz Air, AER Lingus Limited, Easyjet, Germanwings, Norvegian Air Shuttle ASA, Ryanair.

ET

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: UOKiK | linie lotnicze | okazuje się | opłaty | bilet | liny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »