Jak Unia odbuduje się po kryzysie
Zielona transformacja oraz transformacja cyfrowa - to dwa filary, wokół których odbywać się będzie odbudowa gospodarek Unii Europejskiej po kryzysie - mówią przedstawiciele Komisji Europejskiej, banków centralnych, instytucji unijnych i sektora finansowego podczas Europejskiego Kongresu Finansowego, którego sesje transmitowane są online. W jaki sposób to ma nastąpić?
- Zarówno zielona jak cyfrowa transformacja będą ważnymi elementami pokryzysowej odbudowy europejskiej gospodarki (...) Zielona transformacja pomoże w odbudowie, gdyż daje okazję do powstanie wielu miejsc pracy - powiedział podczas EKF Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej.
- W każdym kraju ludzie mówią już o zagrożeniach klimatycznych (...) Agenda klimatyczna jest priorytetem (...) Pandemia jest niewidzialnym ryzykiem, ale ma wielki wpływ na cale kontynenty (...) Na początku nie było widać ogromnego wpływu zmian klimatycznych ale są porównywalnie wielkim ryzykiem jak ona (...) Odbudowa będzie "zielona" albo jej nie będzie - dodał Jean Lemierre, przewodniczący rady nadzorczej grupy bankowej BNP Paribas, największego banku w Europie.
Wiceprezes Europejskiego Banku Inwestycyjnego Teresa Czerwińska, była minister finansów wylicza, że bank szacuje roczne inwestycje w obszarze zielonej gospodarki w całej Unii na 470 mld euro, a potrzeby inwestycyjne w zakresie transformacji cyfrowej - na 125 mld euro rocznie.
- Warunki wymagają konkretnej odpowiedzi na ten kryzys. Europa ma taką odpowiedź. Kierunek rozwoju jakim jest zielona i cyfrowa transformacja gospodarcza są dziś bardzo aktualne - powiedziała.
Unia przedstawiła ambitny plan pokryzysowej odbudowy i jego źródła jego finansowania. "Ratunkowe" finansowanie to 540 mld euro pożyczek z Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (ESM), o które mogą się zwrócić państwa najbardziej poszkodowane przez pandemię. Do tego dochodzi budżet Unii w wysokości 1,1 biliona euro w perspektywie lat 2021-27. A ostatni Komisja Europejska zaprezentowała projekt funduszu odbudowy Next Generation EU w wysokości 750 mld euro.
- (To) zapewni siłę finansową (...) dla europejskich krajów na inwestycje i reformy potrzebne by pomóc odbudowie gospodarek, pomóc im stać się bardziej odpornymi, zrównoważonymi i inkluzyjnymi - mówił Valdis Dombrovskis.
Wiceprezes banku centralnego Szwecji (Sveriges Riksbank) Anna Breman mówiła, że działania banków centralnych mogą pomóc w "zielonej" transformacji. Po pierwsze poprzez prace analityczne i badania pozwalające zrozumieć wpływ zmian klimatycznych na gospodarkę. Ale także poprzez regulacje dla sektora finansowego oraz prowadzony obecnie przez nie na całym świecie skup aktywów. Mogą po prostu oceniać kupowane aktywa pod kątem wpływu na zieloną transformację. I przyjmować je do swojego bilansu lub nie.
- Musimy zmienić politykę w myśl Porozumienia Paryskiego i ocenić to, co mamy w bilansie. Trzeba ewaluować aktywa zgodnie z naszą polityką - powiedziała.
- Zmiany klimatyczne mogą wywołać nowy kryzys równie groźny jak spowodowany koronawirusem. Będzie on zagrożeniem dla stabilności finansowej i dla stabilizacji cen. Banki centralne mogą odegrać ważną rolę w przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym, możemy podjąć działania przeciwko zagrożeniom związanym z tymi zmianami - dodała.
Do walki z załamaniem gospodarki w wyniku pandemii stanęły rządy i banki centralne poszczególnych państw, ale pojawia się pytanie, czy jest już jasne z jakim walczą wrogiem? Czyli - z jakim kryzysem mamy do czynienia. Z takim, jakiego jeszcze nie było - pada najczęściej odpowiedź. A konkretnie?
- Kryzys ma bardzo wiele różnych twarzy, wpływa na nasze zdrowie, gospodarkę, ujawnia napięcia społeczne (Bardzo nieoczywiste jest, akie są prawidłowe odpowiedzi na ten kryzys, nie ma podręcznika. Kilka miesięcy związanych z lockdownem może mieć wpływ na to, jak gospodarka będzie wyglądała przez dekadę - mówił prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys.
- Patrząc na aktualny kryzys i implikacje dla polityki monetarnej możemy rozróżnić dwie charakterystyki. Szoki podażowe i popytowe wzmacniają się wzajemnie różnymi kanałami. Po stronie podaży szok był związany ze restrykcyjnością kwarantanny. Ograniczenia podaży spotkały się z zamrożeniem popytu - mówił Jiří Rusok, prezes banku centralnego Czech Česká národní banka.
- Podaż już się odradza. Największy problem to odbudować popyt, zwłaszcza w obliczu nieustannej niepewności (...) Produkcja i podaż będą się odbudowywać, ale konsumenci będą czekać. Obecny kryzys zaczyna przypominać te wszystkie przeszłe, w których niewystarczający popyt odgrywał zasadniczą rolę. (...) Drugi najważniejsze zagadnienie związane z obecnym kryzysem jest to, że dokonuje on podziału strukturalnego gospodarki na wygranych i przegranych - dodał.
- Dla okresu odbudowy kluczowe będzie jest zaufanie konsumentów, czy będą wydawać, czy będą oszczędzać - powiedział Jean Lemierre.
Jaka jest więc rola rządów i banków centralnych? Czy rządy mają tylko wydawać i wydawać pieniądze żeby pobudzić popyt nie bacząc jak rośnie dług publiczny? Większość krajów na popandemiczny kryzys odpowiedziała bardzo podobnie: większymi gwarancjami na kredyty, większymi wydatkami publicznym, zapowiadanymi inwestycjami publicznymi. Ale - według szacunków Komisji Europejskiej - potrzeby pożyczkowe netto rządów Unii w tym roku będą stanowić przeciętnie 8,29 proc. PKB państw, a Polski - 9,5 proc. PKB.
- Nawis pokryzysowego długu może zatrzymać odbudowę i ograniczyć perspektywy wzrostu. Musimy zadać sobie pytanie, czy to nie poszło za daleko - mówił Bricklin Dwyer, główny ekonomista i dyrektor Mastercard Economics Institute.
Nie wiadomo, jak można będzie w przyszłości rozwiązać problem pokryzysowego zadłużenia. Dług publiczny w USA sięgnie w tym roku 140 proc. PKB a w państwach strefy euro średnio może dojść do 100 proc. PKB. Na razie rządowe obligacje kupują banki centralne robiąc w bilansach banków miejsce na kolejne, dzięki czemu te dalej mogą kupować rządowy dług.
Paul De Grauwe, profesor w London School of Economics uważa, że sytuacja byłaby bardziej przejrzysta, gdyby banki centralne monetyzowały rządowy dług.
- Sądzę, że Europejski Bank Centralny powinien bezpośrednio finansować teraz deficyty budżetów - powiedział.
- Ale co będzie - powiedzmy za 10 lat - kiedy EBC będzie chciał powiedzieć: teraz sprzedajemy nasze aktywa? - zastanawiał się Daniel Gros, dyrektor ośrodka analitycznego CEPS w Brukseli i profesor w University of California w Berkeley.
- To miecz Damoklesa wiszący nad rynkami - powiedział Paul De Grauwe.
Komisja Europejska zrobiła niedawno historyczny krok decydując się na utworzenie funduszu Next Generation EU w wysokości 750 mld euro mającego powstać poprzez wspólne zaciągnięcie długu przez wszystkie państwa Unii.
- Czy trzy miesiące temu mógł ktoś przewidzieć, że KE zdecyduje o programie polegającym na emisji wspólnych obligacji? Politycznie było to niemożliwe. Ale szybko okazało się, że tak musiało się stać - ocenił Paul De Grauwe.
Czy to jest jednak krok ku unii fiskalnej i federalizacji Wspólnoty? Pozostaje teraz pytanie z jakich źródeł nastąpi splata zadłużenia.
- Unia Europejska potrzebuje nowych źródeł dochodów. Nie zgadzamy się by były regresywne, to znaczy obciążały biedniejsze kraje - mówił minister finansów Tadeusz Kościński.
- To nie jest jeszcze moment federalizacji Europy. Zauważamy ograniczone przejawy finansowej solidarności i być może zostaną one wzmocnione. To pierwszy krok dla stworzenia Unii Europejskiej silniejszej niż wcześniej - powiedział Daniel Gros.
Czy banki centralne zajmując się niekonwencjonalną polityką powinny odwrócić się od podstawowego zadania, jakim jest dbałość o stabilizację cen. Anna Breman ze Sveriges Riksbank mówi, że pozostaje to jednym z priorytetów. Podobnie Jiří Rusok z Česká národní banka. Ale dodaje:
- O ile przed kryzysem inflacja odzwierciedlała zwykle standardowy cykl ekonomiczny, w najbliższej przyszłości ruch cen będzie odpowiadał strukturalnym zmianom i poszukiwaniom równowagi pomiędzy sektorami, które pogrążone zostały przez kryzys lub na nim skorzystały (...) Banki centralne powinny być znacznie bardziej otwarte, elastyczne, kreatywne, wizjonerskie niż kiedykolwiek wcześniej (...) Powinny zauważyć, że "nowa normalność" może oznaczać zmianę preferencji konsumenckich.
Na razie prognozy przewidują spadek inflacji związany z "zamrożeniem" popytu i utratą zaufania przez konsumentów.
- Po 2009 roku wpompowane zostało mnóstwo pieniędzy do systemu finansowego i nie pojawiła się presja inflacyjna, a stopy procentowe pozostawały wyjątkowo niskie (...) Dziś musimy rozwiązać problem upadającej gospodarki i dostarczyć do systemu tule pieniędzy ile to możliwe - mówi w związku z tym Mihály Patai, wiceprezes Magyar Nemzeti Bank.
Andrzej Wojtyna, profesor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i były członek Rady Polityki Pieniężnej przestrzega jednak przed ignorowaniem inflacji.
- Skoro w 1989 roku mieliśmy inflację w wysokości 20 proc. nie rocznie ale miesięcznie, powinniśmy zwracać na jej ryzyko większą uwagę. Od tego może zależeć dystrybucja konsekwencji kryzysu pomiędzy różnymi grupami dochodowymi - powiedział.
Jacek Ramotowski