Jakie są prognozy dla gospodarki? Ekonomiści obawiają się jednego scenariusza

Czy wysoka inflacja zostanie z nami na lata? Czy po stagnacji, jaką polska gospodarka zaliczy w tym roku, podźwignie się szybko do wzrostu, czy raczej będzie pełzać? Na takie pytania ekonomiści nie mają pocieszających odpowiedzi. Serial według stagflacyjnego scenariusza dzieje się na naszych oczach, a niewykluczone, że będzie miał wiele kolejnych sezonów. Dlaczego tak się stało?

Od II kwartału zeszłego roku dynamika polskiej gospodarki stacza się po równi pochyłej. W I kwartale tego roku PKB skurczył się o 0,3 proc. w porównaniu z wielkością sprzed roku. Odpuśćmy sobie dywagacje, czy to recesja, czy "techniczna" recesja, czy tylko stagnacja, bo jak zwał, tak zwał. Ważne jest to, czy sytuacja, w której gospodarka przestaje rosnąć potrwa tylko kwartał, dwa kwartały, czy też może całe lata. Słowem, czy Polsce idącej od 30 lat stromą ścieżką w górę omsknęła się noga na tyle boleśnie, że nie ma już mowy o dalszym marszu. 

Zacznijmy w takim razie od prognoz inflacji bo ­- jak na razie - ona najbardziej przytłacza gospodarkę i boli zwykłych ludzi. To właśnie inflacja powoduje, że ludzie nawet za większe pieniądze mniej mogą kupić, a więc biednieją. Skoro ludzie biednieją, gospodarka też musi się skurczyć. A to spowoduje, że ludzie jeszcze bardziej zbiednieją. I tak w kółko.

Reklama

Europejski Kongres Finansowy zebrał prognozy od 13 analityków makroekonomicznych i wynika z nich, że w tym roku średnioroczna inflacja nie będzie znacznie niższa niż w roku ubiegłym. Średni wskaźnik wzrostu cen konsumpcyjnych obniży się z 14,4 proc. do 12,8 proc.

- Ankietowani przez nas eksperci oczekują, że bieżący rok zamknie się inflacją CPI na poziomie 9,3 proc., rok przyszły 6,0 proc., a rok 2025 - w wysokości 4 proc. - mówił podczas obrad makroekonomicznego okrągłego stołu EKF koordynator prognoz Marcin Mrowiec.

- Zagrożeniem dla koniunktury gospodarczej w Polsce, którego waga jest największa, jest scenariusz stagflacyjny, a więc sytuacja, w której utrwalają się wysoka inflacja oraz wysokie stopy procentowe, hamując wzrost gospodarczy - dodał.  

Wysoka inflacja na długo? Ekonomiści nie mają dobrych prognoz

Z prognoz wynika, że nawet na koniec 2025 roku inflacja nie wejdzie do przedziału akceptowalnych wahań Rady Polityki Pieniężnej, czyli 1,5-3,5 proc. Cel inflacyjny 2,5 proc. to uciekający cel. Przypomnijmy, że ostatnia projekcja NBP też widzi inflację powyżej pasma odchyleń od celu nawet na koniec 2025 roku. Ale wysoka inflacja może u nas zagościć jeszcze dłużej.

- Osiągnięcie celu inflacyjnego widzę dopiero poza rokiem 2026 - powiedziała Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Ekonomiści są przekonani, że z 13 proc. rok do roku, czyli z poziomu, do jakiego wzrost cen obniżył się w maju, ogólny indeks może zejść dość szybko znacznie niżej. Nawet do jednocyfrowej wielkości przed końcem roku. Jeśli tak się stanie, to za sprawą czynników zewnętrznych - poprawy działania łańcuchów dostaw, deflacji cen producentów w Chinach czy spadku cen paliw i surowców.

- W tym roku oczekujemy silniejszego spadku inflacji, nawet do wielkości jednocyfrowej na przełomie III i IV kwartału (...) Inflacja bazowa może spadać, co uznane zostanie za spadek presji popytowej, ale to błąd. Inflacja bazowa spadnie, ale z powodu ustąpienia presji kosztowej - mówi Marek Rozkrut, główny ekonomista firmy doradczej EY na Europę.

O dalszy spadek inflacji będzie już bardzo trudno, ponieważ wzrost wynagrodzeń i świadczeń w "roku wyborczym" będą wciąż podsycać popyt. Stopa bezrobocia, liczonego metodą europejską (BAEL), wynosi obecnie 2,7 proc., co daje nam pierwsze miejsce w Unii na równi z Czechami. Eksperci EKF zakładają, że stopa bezrobocia nieznacznie tylko wzrośnie w tym roku do 3,1 proc., po czym będzie spadać do 2,8 proc. w 2026 roku.

- Mamy coraz ciaśniejszy rynek pracy i małe szanse, żeby tempo wzrostu płac hamowało - powiedziała Monika Kurtek.

- W przypadku wystąpienia kolejnego szoku kosztowego ryzyko kolejnego szoku inflacyjnego pozostaje wysokie. Przy wspomaganiu popytu w cyklu wyborczym jest ryzyko, że inflacja (...) wybije w górę - dodał Marek Rozkrut.

RPP nie radzi sobie z inflacją

Według prognoz wynagrodzenia w tym roku wzrosną o 12 proc., w przyszłym o 8,9 proc., w 2025 roku - o 8 proc., a w 2026 roku - o 6,6 proc., co nie pozwoli obniżać się inflacji. 

- Inflacja może wylądować w okolicach 5 proc. i tam pozostać - przestrzegał Marcin Mrowiec.

- Jeśli chodzi o inflację widzę zdecydowane ryzyko w górę. Nie ma w nas odwagi, żeby pokazać inflację uporczywie zakotwiczającą się na poziomie 7 proc., czego bym nie wykluczał - dodał Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska.

Z jednej strony będziemy mieć zatem procesy dezinflacyjne przychodzące z zewnątrz, a z drugiej - wysoką, uporczywą, "lepką" inflację krajową będącej skutkiem pogoni płac za cenami, transferów konsumpcyjnych i luźnej polityki fiskalnej. A także zmian strukturalnych w gospodarce, polegających na monopolizacji rynku energii i paliw i skutków zapóźnienia w transformacji energetycznej. 

- Cierpimy straszliwie wskutek monopolu państwa w energetyce i na rynku paliw - powiedział prezydent Sopotu Jacek Karnowski.

Czy w sytuacji, kiedy inflacja spada wyłącznie za sprawą czynników zewnętrznych, podażowych i niezależnych od banku centralnego, Rada Polityki Pieniężnej powinna zdecydować się na obniżkę stóp przed końcem roku? Większość ekonomistów się takiej decyzji spodziewa, ale też przed nią przestrzegają, gdyż inflację po ustąpieniu zewnętrznych czynników, będzie napędzał wciąż zbyt duży popyt.

- Naszym zdaniem nie ma miejsca na obniżkę stóp - powiedział główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki.

- (...) możemy zobaczyć samozadowolenie niektórych, co może doprowadzić do obniżek stóp. Uważam, że byłby to błąd (...) Mogą być nawet dwie obniżki (stóp w tym roku), ale będzie to błąd. W kolejnych latach nie będzie już spadku (inflacji) - mówił Marek Rozkrut.

Obniżki stóp byłyby błędem, tak jak błędem RPP było zatrzymanie podwyżek na poziomie 6,75 proc. jesienią zeszłego roku. Niezależna członki RPP Joanna Tyrowicz powiedziała niedawno, że stopy procentowe powinny wzrosnąć do 7,75-8 proc., gdyż bez tego inflacja może zatrzymać się na poziomie ok. 8 proc. i nie spaść niżej.

Drugie skrzydło stagflacji

 Uporczywa, wysoka inflacja to zaledwie jeden wątek stagflacyjnego scenariusza. Tak jak orzeł szybujący ponad naszymi głowami musi mieć dwa skrzydła, tak scenariusza stagflacji potrzebuje drugiego. Stagflacja to najgorszy możliwy scenariusz. Bo odbiera bankowi centralnemu broń do walki z inflacją, czyli podwyżki stóp. Bank centralny boi się je podnosić, żeby nie wpędzić gospodarki w jeszcze głębszą recesję. A z drugiej strony odbiera polityce fiskalnej możliwości wspierania gospodarki. Bo transfery z budżetu napędzają inflację. Stagflacja jest jak fatum w antycznej tragedii - czego byś nie zrobił, i tak skończy się źle.

Dlatego drugi sezon poświęcony jest opowieści o słabnącym wzroście gospodarki. To, czy w tym roku wyniesie on 1 proc., czy trochę więcej albo trochę mniej - jest całkowicie bez znaczenia. Ekonomiści EKF prognozują na ten rok 0,8 proc. wzrostu PKB. Najważniejsze jest jednak, czy wzrost gospodarki będzie także słaby w kolejnych kwartałach i latach. A może tak być. Z kilku powodów.  

Co może spowodować, że polska gospodarka ze ścieżki, którą kroczyła przez 30 lat, się osunie? Po pierwsze - demografia. Po drugie - wieloletni marazm inwestycyjny sektora prywatnego. Po trzecie - zapóźnienia w transformacji energetycznej mogące zaszkodzić konkurencyjności polskich przedsiębiorstw.

- Ankietowani eksperci oczekują 0,8 proc. wzrostu PKB w tym roku, a w przyszłym przyspieszenia do 2,7 proc. (...) W następnych latach eksperci nie oczekują wzrostu silniejszego niż 3,5 proc. - mówił Marcin Mrowiec.

Największym zagrożeniem dla Polski są zmiany demograficzne. Nasze społeczeństwo starzeje się, będzie coraz mniej pracujących, a coraz więcej emerytów. Dlatego wśród najważniejszych rekomendacji ekspertów EKF znalazła się konieczności wypracowania polityki imigracyjnej. Specjaliści rekomendują szeroką dyskusję na ten temat, prowadzącą do sformułowania takiej polityki, a następnie do jej wdrożenia.

- Największe wyzwanie dla Polski to demografia. Rekomendacja dotycząca polityki imigracyjnej nie budzi żadnych kontrowersji - mówił Rafał Kozłowski, ekspert globalnej firmy doradczej McKinsey&Co.

Inwestycje czyli zaprzepaszczona szansa

Inwestycje to drugi sposób na pokonanie bariery demograficznej, bo skoro wyczerpują się zasoby pracy, trzeba to nadrabiać nakładami kapitału. Ale przez osiem ostatnich lat nakłady kapitałowe w polskiej gospodarce były wyjątkowo niskie, a udział inwestycji jako odsetek PKB jest w Polsce jednym z najniższych w całej Unii Europejskiej.  

- Skoro kurczą się zasoby pracy, a nie inwestujemy, to skąd wzrost ma się brać? - mówił Marcin Mrowiec. 

Prognozy dotyczące inwestycji zakładają średnio 3,7 proc. wzrostu rok do roku w latach 2023-2026 i w żadnym roku ich wzrost nie przekracza 5,5 proc. Taki prognozowany poziom inwestycji jest niewystarczający dla solidnego i bezinflacyjnego wzrostu gospodarczego. Co więcej - brak inwestycji nie pozwoli doszlusować stronie podażowej gospodarki do wciąż silnego popytu, a więc pomaga nakręcać inflację.

- To zastanawiającego i zasmucające, niewątpliwie ma to (spowolnienie wzrostu) związek z poziomem inwestycji (...) Eksperci oczekują, że inwestycje nadal będą niskie - mówił Marcin Mrowiec.

Struktura słabnącego wzrostu gospodarki w I kwartale wyraźnie pokazała, że z jeszcze głębszej zapaści wyciąga ją eksport. Problem polega na tym, że nad przyszłością - i to już niedaleką - polskiego eksportu będzie ciążyć uzależnienie polskiej energetyki od węgla. Kontrahenci polskich firm będą je coraz częściej pytać o "węglowy ślad".

- Głównym motorem polskiej gospodarki jest eksport, a dla jego utrzymania trzeba wspierać transformację energetyczną (...) Czysta technologia będzie warunkiem utrzymania się w łańcuchach wartości i naszej konkurencyjności - powiedział Marek Rozkrut.

- W ciągu kilku kwartałów osiągnięcie wzrostu powyżej 3 proc. będzie niemożliwe - dodał główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska Michal Dybuła.

Serial "Stagflacja w Polsce" miał swój pierwszy sezon już wtedy, kiedy gospodarka zaczęła mocno słabnąć w II kwartale zeszłego roku. Teraz oglądamy kolejny, kiedy spadki inflacji się wyczerpują i umości się na kilkuprocentowej wysokości. Czy głównym motywem następnego sezonu będzie bezradność banku centralnego i polityki fiskalnej? Nie będziemy spojlerować.  

Jacek Ramotowski  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: stagflacja | inflacja | PKB | polska gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »