Po tym jak prezydent ChRL Xi Jinping wspomniał o konieczności redystrybucji bogactwa i kontrolowania majątków najzamożniejszych Chińczyków doszło do poważnej wyprzedaży akcji największych światowych producentów dóbr luksusowych. Ceny tych spółek zaczęły spadać 17 sierpnia zaraz po obradach kierownictwa Chińskiej Partii Komunistycznej i w większości wypadków do dziś nie powróciły do poziomu sprzed oświadczenia Xi Jinpinga.
Apel przywódcy państwa, by uregulować nadmiernie wysokie dochody oraz budować bardziej sprawiedliwy dobrobyt do tej pory nie przybrał postaci formalnego przepisu. Ekonomiści spekulują więc, że w Chinach może dojść do zwiększenia opodatkowania oraz ściślejszej kontroli celnej towarów luksusowych. Zmiany mogą także dotyczyć reklamy w internecie i bardzo popularnych chińskich influencerów, którzy wspierają marki z najwyższej półki.
Luksus potaniał
Paweł Majtkowski analityk rynków eToro w Polsce, wylicza długą listę spółek, które straciły na wartości w związku z zapowiedziami przywódcy chińskich komunistów. Przypomina też, że praktycznie wszystkie największe firmy z branży dóbr luksusowych są obecne i aktywne w Chinach.
Duży spadek cen akcji zanotował LVMH Moët Hennessy Louis Vuitton, francuski gigant towarów luksusowych. Jednak historycznie rzecz biorąc akcje spółki radzą sobie bardzo dobrze. Od początku roku podrożały o ponad 25 proc., a w ciągu ostatnich 12 miesięcy o prawie 60 proc. LVHM pod koniec lipca przedstawił bardzo dobre wyniki za pierwsze półrocze tego roku. Osiągnął rekordowe przychody w wysokości 28,7 mld euro. Jest to o 56 proc. więcej niż w pandemicznym 2020 roku, a także 11 proc. więcej niż w 2019 roku. Zysk operacyjny wzrósł o 44 proc. w stosunku do 2019 roku i wyniósł 7,6 mld euro.
Dobre wyniki osiągnięto pomimo wciąż występujących lockdownów oraz faktu, że wiele sklepów stacjonarnych LVMH pozostawało zamkniętych. Największy wzrost (o 74 proc.) w stosunku do 2019 roku odnotowano w dziale mody i produktów skórzanych, a o 20 proc. wzrosła kategoria win i alkoholi. Na podobnym poziomie pozostały zyski w dziale perfumy i kosmetyki. Dobrze radziła sobie też spółka Tiffany & Co., przejęta przez LVMH w styczniu 2021 roku za 15,8 mld dolarów.
Holding Kering, właściciel m.in. marek Gucci, Yves Saint Laurent i Balenciaga, mimo "chińskiego" załamania notowań też dobrze wypada, gdy bierze się pod uwagę jego kurs w dłuższym okresie. Akcje Kering od początku roku zdrożały o około 20 proc., a w ciągu ostatnich 12 miesięcy o ponad 25 proc. Przychody spółki za pierwsze półrocze 2021 roku były o 8,4 proc. wyższe niż w 2019 roku.

PAP/EPA

PAP/EPA

PAP/EPA

PAP/EPA

PAP/EPA

PAP/EPA

PAP/EPA
Straty z ostatnich kilku tygodni zdążył już nadrobić notowany w USA Capri Holding, właściciel marki Michael Kors i Versace. Jego akcje podrożały od początku roku o ponad 40 proc., a w ciągu ostatnich 12 miesięcy o spektakularne 250 proc.
Dobre perspektywy
Jak podkreśla Paweł Majtkowski z eToro, jeśli zmiany zapowiedziane przez Xi Jinpinga wejdą w życie, może to skutkować ograniczeniem sprzedaży dóbr luksusowych w Chinach. Może też mieć negatywny wpływ na ceny akcji firm z tego sektora w kolejnych miesiącach.
Jednak perspektywy dla całej branży wydają się być korzystne. Większość dużych firm już odrobiła straty pandemiczne i dalej rośnie na fali konsumpcji wywołanej wstrzymanym przez lockdowny popytem. Trendem, który obserwujemy, jest postępująca konsolidacja - pandemia wzmocniła największych graczy, osłabiając jednocześnie niektóre średnie i mniejsze marki.
Chiny są największym rynkiem towarów luksusowych na świecie. W 2019 roku udział tego kraju w globalnym rynku dóbr z najwyższej półki wyniósł 35 proc. Na Stany Zjednoczone przypadło 22 proc., a na Europę - 17 proc. Jeszcze niedawno szacowano, że do 2025 roku udział Chin może się zwiększyć do prawie 50 proc.
Jacek Brzeski

Region Azji i Pacyfiku charakteryzuje się najwyższymi kosztami życia dla osób zamożnych. Najdroższymi miastami są Szanghaj, Tokio i Hongkong.AFP

Szef rządu zapowiedział, że mieszkańcy miasta-państwa wkrótce będą mogli kupić w aptekach zestawy do samodzielnego przeprowadzania testów, zaś samo testowanie stanie się rutynowe i powszechne. Społeczeństwo musi się nauczyć żyć z wirusem, podkreślił. Masowe testy mają być prowadzone w miejscach takich jak hotele robotnicze, place budowy, stocznie, porty i lotniska, szpitale, domy opieki, a także w biurach, restauracjach i centrach handlowych. Rutynowym badaniom będą także poddawane osoby, których praca wymaga kontaktów z wieloma ludźmi. Dotyczyć to ma m.in. taksówkarzy i kierowców, nauczycieli i trenerów, masażystów, fizjoterapeutów a nawet aktorów. Rząd Singapuru chce w większym stopniu używać alternatyw dla najpopularniejszych badań wymazowych typu RT PCR. Lee wymienił wśród nich szybkie testy antygenowe (ART), w tym oparte na badaniu śliny, przypominające alkomaty testy wydychanego powietrza, badanie obecności wirusa w ściekach oraz wykorzystywanie przeszkolonych psów do wykrywania zmian wywołanych przez niego w pocie pacjentów. Upowszechnienie alternatywnych metod wykrywania zakażeń ma umożliwić powrót do organizowania w Singapurze masowych wydarzeń, takich jak mecze, koncerty, uroczystości religijne i wesela. Szef rządu azjatyckiego miasta-państwa podkreślił, że kraj nie zamknie całkowicie swoich granic, potrzebuje bowiem importowanej żywności i innych podstawowych produktów, a także pracowników napływowych i ludzi biznesu.

Rutynowe testy na koronawirusa, ścisłe śledzenie kontaktów zakażonych osób i przyspieszenie szczepień będą kluczem do stopniowego otwierania gospodarki i normą przez najbliższe lata – stwierdził w poniedziałek premier Singapuru. „W miarę jak koronawirus mutuje i staje się bardziej zaraźliwy, musimy odpowiedzieć szerszym zakresem testów” – powiedział premier Lee Hsien Loong w transmitowanym przez singapurskie media wystąpieniu.

Zaostrzenie zasad wjazdu na granicach spowodowane wzrostem liczby zakażeń koronawirusem i odwołanie wydarzeń takich jak Światowe Forum Ekonomiczne mogą częściowo zahamować migrację bogaczy do Singapuru, ale na króko - ocenił Bloomberg. Dla Singapuru - bardziej niż inne azjatyckie państwa polegającego na handlu i otwartych granicach - lockdown i restrykcje w podróżach są problematyczne, ponieważ z jednej strony może stać się przez nie nieatrakcyjny dla globalnych inwestycji, ale z drugiej strony brak kontroli nad wirusem może spotkać się spotkać z krytyką władz oraz utratą "reputacji bezpiecznego centrum regionalnego".

Cytowany przez Bloomberga Toby Carroll, ekonomista polityczny na City University w Hongkongu, powiedział, że widoczne przejawy bogactwa i rosnące gwałtownie ceny mogą zwiększyć nierówności społeczne. "To może mieć negatywny wpływ na większość mieszkańców, którzy borykają się z rosnącymi kosztami życia. Spadająca mobilność społeczna i pogłębiające się nierówności źle wróżą spójności społecznej" - dodał.

Od końca 2019 r. liczba firm zajmujących się obsługą zamożnych rodzin podwoiła się w państwie-mieście do ok. 400, a wśród nich znalazły się biura obsługujące chińskiego miliardera Shu Pinga czy współzalożyciela koncernu Google Sergeya Brina. Wzrosły ceny nieruchomości, podobnie jak popyt na karty członkowskie w prywatnych klubach golfowych (w jednym z nich, Sentosa Golf Club, opłata członkowska wzrosła w czasie pandemii o 40 proc., do 378 tys. dolarów). W mieście rozwijają się też globalne banki, by zarządzać napływem aktywów.

Pandemia skłoniła wielu potentatów i ich rodziny do pozostawania w Singapurze całymi miesiącami, niektórzy zamierzają tam zamieszkać na stałe. Według danych zebranych przez Johns Hopkins University, przykładowo w Malezji i Indonezji wskaźniki śmiertelności w przeliczeniu na jednego mieszkańca są odpowiednio ponad 10 i 30 razy wyższe niż w Singapurze.