Kto sfinansuje przyszłość Polski? Nie jest łatwo znaleźć kandydata

Idzie nowa epoka. To czasy sztucznej inteligencji, chmury obliczeniowej, zielonej energetyki, superkomputerów i robotów. A przede wszystkim ogromnych inwestycji, na które trzeba pożyczać pieniądze. W bankach? Ależ skąd! Ich prezesi mówią już głośno, że rośnie ryzyko, iż nie dadzą rady. Dlaczego do tego doszło i czy może być jeszcze gorzej?

- Ryzyko, że nie damy rady, jest ogromne - mówił podczas kończącej tegoroczny Europejski Kongres Finansowy debaty prezes BNP Paribas Bank Polska Przemek Gdański.

Nie ma co owijać w bawełnę - do tego doprowadziliśmy sami, a raczej polskie państwo, które nie stanęło na wysokości zadania, by zarządzać naprawdę poważnymi konfliktami społeczno-ekonomicznymi. Jak choćby wart dziesiątki, jeśli nie setki miliardów złotych spór frankowiczów z bankami. Będziemy nadal palić węglem, jeździć dieslami, a z wiatrakami załatwimy sprawę tak, jak bohater powieści Cervantesa, bo przez nie krowy się nie cielą.

Reklama

Bądźmy poważni – z tego nie można żartować, gdyż chodzi o naszą przyszłość. Stoimy na przełomie epok i przed kluczowo ważny wyborem. Albo Polska dotrzyma kroku szybko rozwijającym się i transformującym gospodarkom, albo w środku Europy utworzymy skansen – ukochany, umiłowany, jak w znanej piosence, sielsko-anielski, lecz anachroniczny i biedny.    

 

Wybrać pierwszą opcję jest z każdym dniem coraz trudniej, bo mamy coraz więcej ołowiu w nogach i czujemy się jak konik polny z bożą krówką, na których idzie „góra cała”. Trzeba do niej dorosnąć, a w tym infantylny, niedojrzały, trochę zawadiacko-łobuzerski, a trochę dziaderski konserwatyzm nie pomaga. Kto zresztą czytał "Trans-Atlantyk", powieść wydaną - dodajmy - dokładnie 70 lat temu, ten tyż wie o co chodzi.

Przekładając jednak język bajki na język ekonomii, żeby góra nas nie przerosła, trzeba znaleźć źródła finansowania rozwoju. I z tym jest naprawdę krucho.

Co to za nowa epoka nadchodzi?

O co z tą nową epoką chodzi? Przy okazji EKF globalna firma doradcza McKinsey&Co opublikowała raport "Jak unieść ambicje Polski? U progu nowej ery". Stawia w nim hipotezę, że wydarzenia ostatnich trzech lat to coś o wiele więcej niż początek nowego cyklu koniunkturalnego. To wstrząs, który "zmieni dotychczasowe ukształtowanie świata". Ostatni taki w historii nastąpił wraz z upadkiem ZSRR, a poprzednim była II wojna światowa. 

Wstrząs ten ukształtuje nową epokę. W poprzedniej Polska okazała się zwycięzcą i przez 30 lat udało jej się potroić wielkość gospodarki. Teraz jednak musi zmierzyć z globalną zmianą oraz stawić czoła swoim własnym wyzwaniom. Jeśli wykorzysta swoje szanse, może potroić swój PKB liczony w twardej walucie do 2050 roku. 

- Potrzebujemy ogromnych nakładów inwestycyjnych (…) Żeby lepiej wykorzystywać zasoby ludzkie i wybudować przewagi konkurencyjne, trzeba zdobyć ogromne finansowanie (…) Mamy możliwość zrobienia kolejnego żabiego skoku - mówił podczas debaty Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.

Jakie nakłady inwestycyjne są potrzebne i na co? Na transformację energetyczną, z którą jesteśmy już o lata spóźnieni, nakłady na obronność, w końcu finansowanie udziału polskich firm w odbudowie Ukrainy po wojnie - wymienia najważniejsze prezes BNP Paribas Bank Polska Przemek Gdański.

Szacunki potrzeb są różne, ale analitycy mówią, że inwestycje w transformację energetyczną to ok. 70-100 mld zł do 2030 roku i podobne wielkości przez następne dwie dekady. Do tego ciepłownicy dorzucili ostatnio ok. 400 mld zł na to, żeby ciepłownie spalające węgiel i emitujące CO2 do atmosfery przestawić na odnawialne źródła energii. Na zbrojenia potrzeba w ciągu najbliższych kilku lat jakieś 600 mld zł, co też daje rocznie blisko 100 mld zł. Jesteśmy już niedaleko dwóch bilionów.

Przenoszenie łańcuchów dostaw - do zaprzyjaźnionych państw, bliżej własnych granic - wciąż jest w grze. Analizy od dawna mówią, że jeśli na większą skalę do niego dojdzie, Polska ma szansę na pokaźny kawałek tortu. Ale polskie firmy będą musiały wtedy sporo zainwestować, żeby stać się dostawcami nowych dóbr pośrednich. I będą musiały skądś pożyczyć na to kapitał. Podobnie jak w przypadku odbudowy Ukrainy.  

Poszukujemy finansowania przyszłości

Udajmy się zatem na poszukiwanie kapitału. Są cztery możliwości. Rynek kapitałowy, fundusze unijne, rządowy dług i banki. 

Zajrzyjmy na giełdę. Warszawska GPW, mimo że wyposażona na bogato w rządową "Strategię rozwoju rynku kapitałowego", błądzi sobie po manowcach. Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA), którego przewodnicząca Verena Ross była gościem Kongresu, dokłada starań, by wypełniać trudny, wielowątkowy, złożony plan budowy unii rynków kapitałowych, ale nie może niczego narzucić europejskim krajom. I odbija się o niechęć do współpracy np. ze strony Polski.

Przypomnijmy, że cel tego skomplikowanego w szczegółach projektu jest bardzo prosty ­– zapewnić przedsiębiorstwom, także małym, dostęp do finansowania na całym europejskim rynku, a inwestorom – dostęp do przejrzystych ofert inwestycyjnych we wszystkich krajach w równym stopniu.  

- Giełda w Warszawie ma gorszy moment - subtelnie określa sytuację Jacek Socha, były minister skarbu i były przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd.

- Brak poszanowania praw akcjonariuszy mniejszościowych, trudność w dochodzeniu racji to codzienność. Fakt, że upadła spółka i obligatariusze stracili 4,5 mld zł, a fundusz inwestycyjny kontrolujący spółkę nie ponosi żadnej odpowiedzialności, nie zachęca do obecności na takim rynku. Żadne z praw akcjonariusza mniejszościowego nie jest usankcjonowane. Dochodzenie praw w sądzie to 7-8 lat - nie owija już w bawełnę Krzysztof Borusowski, prezes spółki BEST.

Polski konflikt z Europą

Skoro giełda odpada, to może zastąpią ją europejskie fundusze? Analitycy mówią, że np. Włochy do końca tego roku wykorzystają ok. 70 proc. z przypadającej na nie puli z funduszu NextGeneration EU, a do końca przyszłego roku ok. 90 proc. Polska - zapewne - zero. Powodem jest odejście Polski od reguł państwa prawa i konflikt z Unią, która domaga się ich przywrócenia.

Właśnie zagrożenia wynikające z dalszego trwania konfliktu z UE, co przekłada się na ryzyko opóźnionego lub ograniczonego napływu środków na KPO - i dodajmy - z Funduszu Spójności, są wymieniane przez ekspertów EKF jako drugie spośród tych, które mogą mieć najbardziej destrukcyjny wpływ na polską gospodarkę. Jako tak znaczące zagrożenie wskazało je 89 proc. ekspertów pytanych przez EKF. A Polska dolewa dalej oliwy do ognia konfliktu.   

Co więcej, łamanie zasad państwa prawa przez Polskę jest nie tylko przyczyną sporu z Unią, ale świadomość problemu dotarła za Ocean Atlantycki. Elżbieta Czetwertyńska, prezes banku Citi Handlowy, mówiła podczas debaty, że amerykańscy inwestorzy uważają, iż Polska to doskonała lokalizacja dla przyszłego friendshoringu i przenoszenia operacji wielkich korporacji z Azji. Ale za każdym razem pytają: "no dobrze, ale jak tam u was z praworządnością?". Sami zresztą doskonale wiedzą, co w Polsce się dzieje, bo mają bardzo dobrych tłumaczy. 

Przywrócenie praworządności, zaprzestanie retoryki antyunijnej i zaprzestanie sporu z Unią było jedną z pięciu najważniejszych rekomendacji ekspertów EKF. Ankietowani zwracali uwagę na potrzebę możliwie szybkiego przywrócenia praworządności, co spowodowałoby deeskalację konfliktu.

Utrata wiarygodności państwa

Być może rząd sam zdecyduje się na emisje długu na - dodatkowo - powiedzmy ze 200 mld zł rocznie? Spokojnie, nawet gdyby bardzo chciał, nikt mu takich pieniędzy nie pożyczy. Chodzi o to, że polskie państwo w dramatyczny sposób traci wiarygodność - twierdzą eksperci tworzący Indeks Wiarygodności Polski ogłaszany przez ośrodek badawczy Open Eyes Economy Summit i EKF.

Przewodniczący Rady Programowej OEES Jerzy Hausner mówił podczas EKF, że gospodarka rynkowa bazuje na wiarygodności państwa, które kształtuje pole dla działalności gospodarczej. Im mniej wiarygodne państwo, tym wyższe są koszty prowadzenia działalności gospodarczej, obsługi zadłużenia, tym większa jest możliwość pojawienia się presji inflacyjnej. Indeks Wiarygodności Polski zostanie zaprezentowany w listopadzie podczas Open Eyes Economy Summit w Krakowie, ale wstępne wyliczenia pokazują, że w zeszłym roku znowu się obniżył. Utrata wiarygodności nie zapowiada obiecujących perspektyw dla realizacji przez rząd rosnących potrzeb pożyczkowych.

- Polska może korzystać z nearshoringu, ale (…) w tym kontekście niezwykle ważna będzie wiarygodność Polski. Nie jesteśmy postrzegani jako kraj wiarygodny we wszystkich możliwych wymiarach - powiedział Rafał Kozłowski, współautor raportu McKinsey&Co.

Na co stać polskie banki

W tej sytuacji pozostają zatem banki. Ale banki słabną. Ich zdolność do pożyczania pieniędzy - według wyliczeń Związku Banków Polskich - jest o ok. 300 mld zł mniejsza niż jeszcze trzy lata temu. Licząc kapitały banków ponad wymóg regulacyjny, polskie banki - wszystkie razem - mogłyby jeszcze pożyczyć ok. 400 mld zł. A potrzeby szacujemy już w bilionach. Gdy policzyć, ile banki mają kapitałów ponad wymóg regulatorów, polski sektor bankowy jest na przedostatnim miejscu w Unii.

- Obciążenia prowadzą do karłowacenia sektora bankowego - powiedział główny ekonomista banku PKO BP Piotr Bujak.

Od wprowadzenia podatku bankowego banki nie są w stanie podnosić kapitałów bo wtedy właśnie utraciły poziom rentowności pozwalający im na pokrycie kosztów kapitału. Jeszcze w 2015 roku polski sektor był pod względem rentowności na piątym miejscu w Unii, obecnie jest na 20. Obciążenia, podatkowe i parapodatkowe (podatek bankowy, składki na BFG, Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, koszty nadzoru, System Ochrony Banków Komercyjnych, itp.) - wyniosły 77,2 mld zł w latach 2015-22. Gdyby kapitały banków wzrosły tylko o połowę tej kwoty, znaczyłoby to, że mogą udzielić blisko 0,5 biliona złotych nowych kredytów. Kapitały jednak - przeciwnie - maleją, a powodem tego jest przecena obligacji skarbowych w portfelach banków.  

- Z punktu widzenia państwa rozsądnie by było mieć silne, rentowne banki, które są w stanie wchłaniać kapitał i dostarczać kapitał - mówił Brunon Bartkiewicz.

Czy możemy w przyszłości unikać ryzyka?

To oczywiście nie koniec ciosów zadawanych bankom, bo nierozwiązany problem kredytów we frankach spowodował, że do końca zeszłego roku banki utworzyły ok. 35 mld zł rezerw na ryzyka prawne, a być może będą musiały dotworzyć kolejne ponad 50 mld zł. Wprowadzone nagle przez rząd "wakacje kredytowe" spowodowały ok. 13 mld zł strat, a z ust przedstawicieli rządu padają sugestie, że w przyszłym roku mogą być kolejne "wakacje".

- Jak bankowość ma funkcjonować w kraju, w którym stosunki zobowiązaniowe nie są honorowane, sądy są w rozkładzie, Sąd Najwyższy jest sparaliżowany - mówił podczas debaty prezes mBanku Cezary Stypułkowski.

- Sektor bankowy jest w fazie kurczenia się. Kapitały do PKB spadają i są na poziomie przed 2010 rokiem. Banki nie są atrakcyjne dla inwestorów. To źródło ryzyka dla finansowania gospodarki przez sektor bankowy - dodał prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek.

Sytuacja o tyle jest jeszcze bardziej paradoksalna, że Klub Odpowiedzialnych Finansów przy EKF zaproponował rozwiązanie, jak uniknąć w przyszłości podważania zobowiązań przez klientów, jak zdarzyło się to w przypadku frankowiczów. Dodajmy, że podobne próby podważania umów kredytowych podejmowane są w przypadku kredytów w złotych, oprocentowanych o stawkę WIBOR.

Chodzi o to, żeby uniknąć ryzyka w przyszłości, bo KOF zaproponował wystandaryzowany wzór umowy o kredyt hipoteczny. Gdyby taki wzór umowy "poświęcili" swoimi kropidłami regulatorzy, byłyby mniejsze szanse by kiedyś ktoś uznał ją za abuzywną. Regulatorzy się jednak do tego dystansują, a szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta Tomasz Chróstny zasugerował, iż podejrzewa, że banki wymyśliły taki trik, by móc naciągać klientów. Prawdopodobieństwo budowy w środku Europy skansenu niebezpiecznie rośnie.  

Jacek Ramotowski   

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | kredyt | frankowicze | pożyczka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »