Ledwo WIRON wystartował, a już zaliczył pierwszą wpadkę
WIRON, czyli nowy wskaźnik, na którym mają być oparte umowy kredytowe m.in. między bankami i konsumentami, po niespełna miesiącu zaliczył pierwszą "wtopę". GPW Benchmark musiała go przeliczyć na nowo. A to właśnie WIRON ma docelowo zastąpić WIBOR.
WIRON to indeks, który ma zastąpić ogłaszaną wciąż jeszcze, lecz dogorywającą stopę WIBOR. Właściwie już mógłby ją zastąpić w nowych umowach kredytowych, bo 2 grudnia GPW Benchmark, administrator wskaźnika, opublikowała jego wartość wraz z całą dokumentacją, zapewniając równocześnie, że dochowane zostały wszystkie wymagane przez europejskie prawo procedury, iż wskaźnik ten odzwierciedla faktyczny rynek i nie ma mowy o żadnej możliwości manipulacji.
Fakt, że GPW Benchmark ogłosiła WIRON jako wskaźnik referencyjny oznaczał, że banki mogłyby zacząć udzielać kredytów opartych właśni na WIRON-ie, tak jak dotąd udzielają ich na WIBOR-ze. Banki wykazały się jednak cnotliwą powściągliwością i - według naszej wiedzy - żaden jeszcze nie udzielił takiego kredytu.
Niektóre instytucje - jak ING Bank Śląski - były na tyle ostrożne, że zapowiedziały, iż przez pół roku nie udzielą żadnego kredytu na stopę zmienną, ani na WIBOR, ani na WIRON. Bo nie wiadomo, co się jeszcze zdarzy i lepiej dmuchać na zimne.
Co to jest WIBOR - wie każdy, kto ma kredyt. Bo ok. 98 proc. wszystkich kredytów w Polsce oprocentowanych jest właśnie na tej stopie. Te zobowiązania ludzi i firm to w sumie grubo ponad bilion złotych. Kiedy jesienią zeszłego roku Rada Polityki Pieniężnej zaczęła podnosić stopy procentowe z niewidzianych nigdy w historii najniższych poziomów, w górę poszła także stopa WIBOR, a kredytobiorcom zaczęły jak na drożdżach rosnąć raty kredytów.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w kwietniu, że stopy WIBOR do końca roku nie będzie, a zastąpi ją nowy, "sprawiedliwszy" wskaźnik, bardziej korzystny dla kredytobiorców. Dziś wiadomo już, że jeśli WIBOR zniknie to dopiero w 2025 roku, a nowy wskaźnik dla kredytobiorców nie będzie bardziej korzystny, o czym już pisaliśmy w Interii. Niby dlaczego miałby być "sprawiedliwszy"? To już musiałby wyjaśnić sam premier.
Niemniej, wkrótce po tej pamiętnej zapowiedzi powstała Narodowa Grupa Robocza złożona z przedstawicieli NBP, KNF, UOKiK, Ministerstwa Finansów oraz banków, która miała wybrać nowy wskaźnik i wytyczyć "mapę drogową" odejścia od WIBOR-u. W listopadzie grupa ogłosiła, że wybrała wyliczany przez GPW Benchmark WIRON. Nie minął miesiąc i zaczęły się z WIRON-em kłopoty.
GPW Benchmark dołożyła wielu starań, by nowy wskaźnik był jak fundament, na którym można byłoby wznieść nawet Pałac Kultury, albo jeszcze więcej. Bo chodzi tu o kredyty dla zwykłych ludzi i dla firm. Byłby dla nich podstawą oprocentowania, taką jak dotąd WIBOR. Byłby także podstawą do naliczania odsetek od obligacji, w tym Skarbu Państwa, emitowanych na stopę zmienną. Byłby także podstawą do wyceny funduszy inwestycyjnych oraz instrumentów pochodnych służącym bankom do zabezpieczania swojego bilansu. Słowem na tym fundamencie - podobnie jak na WIBOR-ze - zbudowany byłby gmach o wartości ok. 10 bilionów zł. To ponad trzy razy więcej niż polski PKB.
Przedstawiciele GPW Benchmark zwracali uwagę na pośpiech z jakim pracowali, by spełnić oczekiwania premiera. Mówili, że dobre dane do budowy nowego wskaźnika mają od 2020 roku, a za wcześniejsze cztery lata są one w miarę przyzwoite. To jednak dość mało. Ostatecznie historyczne wartości indeksu WIRON zostały skalkulowane od 2 stycznia 2019 roku. To nie jest zbyt długa historia.
Radzili też, żeby jako wskaźnik referencyjny, przynajmniej dla umów kredytowych, wybrać ten o najkrótszym terminie, a nie bawić się w używanie budowanych na zasadzie procentu składanego wskaźników terminowych (na trzy, czy sześć miesięcy). Przypomnijmy, że najpopularniejsza w kredytach WIBOR 3M ma być zastąpiona przez indeks składany na takiej zasadzie WIRON 3M.
Dodajmy jeszcze, że reforma wskaźników referencyjnych mających zastąpić LIBOR rozpoczęła się niedługo po wielkim globalnym kryzysie finansowym. Już w 2013 roku Komisja Europejska przedstawiła propozycję rozporządzenia BMR mającego uregulować kwestię najważniejszych indeksów. Od tego czasu minęło ponad osiem lat. 27 lipca 2017 roku przewodniczący brytyjskiego urzędu nadzory FCA Andrew Bailey (obecnie prezes Banku Anglii) zapowiedział, że stawki LIBOR będą publikowane tylko do końca 2021 roku. Czyli z ponad czteroletnim wyprzedzeniem.
W Polsce całe zamieszanie zajęło trochę ponad pół roku. I widać tego skutki. W niespełna miesiąc od zapewnienia GPW Benchmark, że nowy fundament jest solidny jak skała, okazało się, że zaczął się kruszyć. To zmusiło administratora do przeliczenia wskaźnika na nowo.
Dlaczego administrator musiał na nowo przeliczyć WIRON? Bo jeden z banków przekazujących dane o przyjmowanych depozytach od przedsiębiorstw (a te dane to podstawa wyliczenia WIRON-u ON, a potem "składanej" rodziny) "odnotował niepoprawnie działający algorytm odpowiedzialny za identyfikację danych wejściowych do indeksu" - napisała GPW Benchmark w środowym komunikacie.
Trzeba było wszystkim dziewięciu bankom dostarczającym danych zlecić audyt procesów identyfikacji, kwalifikacji i przekazywania danych do wyznaczanego przez administratora indeksu. I przeliczyć WIRON na nowo. Od 1 grudnia, czyli od momentu, kiedy administrator zadeklarował, że WIRON jest jak z tytanu.
Kredyty. Nadszedł czas by pożegnać się ze stopą WIBOR
I - jeśli wczytamy się dalej w komunikat - mówi on wyraźnie, że wtopa nastąpiła nie w jednym, ale w większej liczbie banków i instytucji finansowych. " (...) podmioty przekazujące dane, które zidentyfikowały nieprawidłowości dokonały aktualizacji danych transakcyjnych. Rewizja danych transakcyjnych dotyczyła przede wszystkim depozytów dużych przedsiębiorstw i uwzględniała korektę klasyfikacji podmiotów jako dużych przedsiębiorstw oraz rewizję odnotowanych niedopasowań w systemach informatycznych niektórych podmiotów przekazujących dane" - napisała GPW Benchmark. A to znaczy, że nie jedna instytucja ma kłopot, lecz kłopot ma cały WIRON.
Jaki stąd wniosek? Niektórych poważnych rzeczy - a taką jest reforma wskaźników referencyjnych - nie da się robić w pośpiechu i na kolanie. Mądrym i odpowiedzialnym ludziom z banków centralnych Anglii, USA, Szwajcarii, Japonii (a także z Europejskiego Banku Centralnego, który nie doprowadził jej jeszcze całkiem do końca) zajęła kilka lat. W Polsce "reformę" wymusił premier. To może mieć jeszcze bardzo złe konsekwencje.
Najlepiej byłoby zaczekać, aż WIRON dojrzeje jak wino w beczce. Sprawdzać dzień po dniu na bieżąco wiarygodność danych, audytować procedury czy nie pojawia się w nich luka, i czy dane pokazują rzeczywiste transakcje. Na razie WIRON-u nikt nie używa, więc wykryty błąd - jak pisze GPW Benchmark - szczęśliwie "nie wpływa na żadne stosunki prawne wynikające ze stosowania tego indeksu".
Co dalej z kredytami opartymi na WIBOR?
Może by tak odpuścić sobie - na razie - budzący wiele wątpliwości sens tworzenia rodziny wskaźników składanych? Sprawdzać jak ma się spread WIRON do WIBOR i do stopy referencyjnej NBP, bo - jak wskazywaliśmy już w Interii - WIRON nie wygląda na indeks stabilny i z dnia na dzień potrafi mocno podskoczyć w jedną lub drugą stronę. A nie wiemy dlaczego. Trzeba by też zobaczyć jak WIRON zachowuje się w warunkach zmiany stóp procentowych, a te na razie są stabilne.
I może nie zmuszać nikogo do produkcji instrumentów opartych na WIRON-ie. Niech rynek sam oceni, czy warto w to wchodzić i jakie jest ryzyko. A tym bardziej - nie zmuszać banków do udzielania na WIRON-ie kredytów dla ludzi. Odwołać śmierć WIBOR, bo za dwa lata może się okazać, że jesteśmy beż żadnego, nawet kulawego benchmarku. Szukać innych wskaźników, które - być może - odzwierciedlałyby lepiej procesy gospodarcze i koszt pieniądza.
Może za klika lat WIRON mógłby nabrać mocy i wiarygodności. Gdyby jednak WIRON był już używany (pomyślmy o 10 bilionach zł i nawet o ułamku promila od tej kwoty) i nastąpiłaby kolejna awaria, dla polskiego systemu finansowego skończyłoby się to bardzo źle. A najgorzej dla GPW Benchmark, bo prawo mówi, że to administrator ponosi odpowiedzialność, w tym finansową, za felerny wskaźnik.
Jacek Ramotowski
Zobacz także: