Na razie to ciemna liczba - przyznaje Federacja Konsumentów, która przeprowadziła badania jak ludzie korzystają z pożyczek i kredytów. Wynikiem jest raport "Polacy wobec swoich zadłużeń". Nie pokazuje on, czy w szpony lichwiarzy wpadli tylko pojedynczy ludzie, z powodu indywidualnych problemów, mogących wynikać z niezaradności, splotu okoliczności życiowych lub nieszczęść, czy to już problem systemowy, społeczny.
- Nie wiemy ile osób "wypadło" z rynku regulowanych usług finansowych (w związku ze zmianami prawa). Znaleźliśmy osoby, które nie otrzymały finansowania od banku lub firmy pożyczkowej - mówiła podczas Kongresu Consumer Finance Monika Kosińska-Pyter, prezeska Federacji Konsumentów
- Ludzie wykluczeni, którzy potrzebują pieniędzy, zazwyczaj nie sprawdzają w ogóle, czy mają jakieś prawa, zazwyczaj nie czytali umowy. Spłacali zazwyczaj dwukrotność pożyczonej sumy. Słyszeli: "za każdy dzień opóźnienia 100 zł kary, jak nie spłacisz to przyjdą chłopaki z miasta" - dodała.
Ustawa "antylichwiarska" wsparła lichwiarzy?
To robi wrażenie. Federacja Konsumentów nie przeprowadziła badań ilościowych, które pozwoliłyby ustalić rozmiar wykluczenia finansowego w Polsce i skalę działania lichwy. Jej raport zapala jednak żółte światło pokazując wyraźnie, że jako społeczeństwo możemy mieć problem. Co jest jego powodem? Oczywiście rozpętana za rządów PiS inflacja. Ale uczestnicy Kongresu mówią - dołożyły się do tego "prokonsumenckie" regulacje rynku kredytów i pożyczek, które zamiast ludzi chronić, wpychają część z nich w wykluczenie finansowe.
Chodzi tu o tzw. ustawę antylichwiarską forsowaną przez ministra sprawiedliwości w rządzie PiS Zbigniewa Ziobrę. To ona spowodowała, że działający legalnie, nadzorowany przez organy państwa sektor firm pożyczkowych przestał części swoich klientów udzielać finansowania. Z ustawy "antylichwiarskiej" skwapliwie skorzystali natomiast lichwiarze.
- Nikt z ustawodawców projektując ustawę tzw. antylichwiarską nie widział problemów, które widzimy teraz. Problemem jest lichwa, a nie działający legalnie sektor pożyczkowy - powiedziała Agnieszka Beata Kowalska, dyrektorka Departamentu Instytucji Pożyczkowych w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego.
Wprowadzone tamtą ustawą regulacje spowodowały, że banki, a zwłaszcza firmy pożyczkowe zaczęły odmawiać finansowania co bardziej ryzykownym klientom.
- Efekt wielu regulacji jest taki, że konkurujemy o to, kto odrzuci klienta. Odrzucamy już bardzo dużo klientów. Nie mam żadnego interesu by odrzucać klienta, który rzetelnie spłaca pożyczkę - powiedziała Katarzyna Jóźwik, prezeska firmy pożyczkowej Smartney.
Choć nie wiemy dokładnie, ile osób trafiło do szarej strefy lichwy, pewne przybliżone szacunki można tworzyć na podstawie danych przedstawianych przez firmy pożyczkowe. W przypadku tylko Provident Polska mogło to być znacznie ponad 100 tys. osób.
- O 30 proc. zredukowaliśmy dostępność pożyczek po wejściu w życie ustawy tzw. antylichwiarskiej - powiedział Marcin Żuchowski, prezes firmy.
Dyrektywa CCD 2 - co to takiego?
Teraz największym wyzwaniem dla polskiego rynku finansów konsumenckich będą znowu regulacje. Konkretnie będzie to nowelizacja ustawy o kredycie konsumenckim wprowadzająca do polskiego prawa postanowienia dyrektywy CCD 2 z 2023 roku. Do projektu nowelizacji - według danych firmy doradczej Deloitte - zgłoszone zostało… 1500 stron uwag. Obawy budzi jednak nie tyle sama dyrektywa, ale możliwość jej rozszerzenia przez polskiego ustawodawcę, czyli tzw. gold-platingu.
- Zagrożenia (dla rynku finansów konsumenckich) streszczają się w trzech bardzo prostych słowach: regulacje, regulacje, regulacje - mówiła Marta Penczar, dyrektor ośrodka badawczego EKF Research przedstawiając raport EKF Research i Deloitte na temat szans i zagrożeń dla tego rynku.
- Rynek obawia się nadmiernie rozszerzonej implementacji dyrektywy unijnej CCD 2 co może spowodować wyższe koszty compliance i mniejsze możliwości wprowadzania innowacji - dodała.
- Uwagi do ustawy świadczą, że jest trochę do poprawy - powiedziała Ewelina Makowska, wiceprezeska firmy pożyczkowej Soonly Finance.
Przypomnijmy - dyrektywa CCD 2 obejmuje regulacjami m.in pożyczki do 200 euro, a więc większość obecnych niskokwotowych "chwilówek", finansowanie społecznościowe, umowy o debet, BNPL, najem i leasing z opcją zakupu. Wprowadza nowe rygorystyczne wymogi badania zdolności kredytowej, żeby zapobiegać nadmiernemu zadłużeniu. Zakazuje reklam produktów finansowych, które podkreślają szybkości i łatwości zaciągnięcia zobowiązania, zakazuje wykorzystania danych o kliencie z mediów społecznościowych. Zmienia wymogi informacyjne przed zawarciem umowy.
Za co sankcja kredytu darmowego
- CCD 2 głęboko uszczegóławia swoja poprzedniczkę (…) Pojawia się wiele innych wymogów, jak sprzyjanie restrukturyzacji zadłużenia (…) wszystko to ma na celu wsparcie klienta w niezadłużaniu się nadmiernym - mówiła Kamila Mróz, adwokat, partner w Deloitte Legal.
- Dyrektywa CCD2 jest odpowiedzią na działania niektórych podmiotów, które chciały regulacje omijać. Chcemy to przeciąć przez nowelizację ustawy o kredycie konsumenckim, w drodze rozmów z sektorem (…) Dyrektywa odpowiada na problem ochrony konsumenta przed przekredytowaniem poprzez wiarygodną ocenę zdolności kredytowej, przed ukrytymi kosztami kredytu - powiedział Daniel Mańkowski, wiceprezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Pożyczkodawcy i eksperci obawiają się jednak, że polska ustawa rozszerzy zakres dyrektywy poza jej intencje i zapisy. Da też okazję do idącej za daleko interpretacji przez sądy.
- Sankcja kredytu darmowego jest w ustawie znacznie bardziej restrykcyjna niż wprowadza ją dyrektywa (…) Sama sankcja SKD być może nie byłaby zła, gdyby było stosowane rozsądnie, rynek byłby w stanie z nią funkcjonować, jednak sądownictwo idzie bardzo daleko w ochronie konsumentów - powiedział Michał Mostowik, starszy manager w Deloitte Legal.
- Sankcja kredytu darmowego to najbardziej niepewny czynnik jeśli chodzi o tę ustawę. Apeluję o to, żeby była dokładnie zdefiniowana, jakie elementy powinny znaleźć się w ocenie zdolności kredytowej - mówił Marcin Żuchowski.
"Wciąż są konsumenci nie objęci ochroną"
Bo - według dotychczasowego projektu - ustawa rozszerza sankcję kredytu darmowego na badanie zdolności kredytowej. Jeśli instytucja przeprowadzi ją niewłaściwie, może zostać dotknięta sankcją. A z drugiej strony badanie zdolności kredytowej ma być obowiązkowe nawet w przypadku tzw. chwilówek.
- Nie spodziewamy się spadku ryzyka, kiedy wprowadzone zostaną bardziej regularne kryteria badania zdolności kredytowej. Spodziewamy się raczej wykluczenia części klientów - powiedział Robert Szcześniewski, prezes firmy Soonly Finance.
- Koszt zbadania zdolności kredytowej teoretycznie może być większy niż zwrot z udzielonej pożyczki. To może spowodować, że niskokwotowe pożyczki znikną z rynku - dodał.
- Może okazać się, że najbardziej ryzykowni klienci zostaną wykluczeniu z produktów finansowych - podsumował prezes Alior Banku Piotr Żabski.
Intencja dyrektywy CCD 2 jest taka, żeby chronić społeczeństwo przed nadmiernym zadłużeniem. To bardzo słuszne. Polscy ustawodawcy muszą solidnie zastanowić się, jak osiągnąć ten cel jednocześnie nie wypychając kolejnych rzesz klientów sektora finansowego w szpony lichwy. Muszą pamiętać przy tym, że tam zadłużeni nie mają żadnej ochrony.
- Badania pokazują, że na rynku finansowym wciąż są konsumenci nie objęci ochroną i pozostający bez pomocy - powiedziała Monika Kosińska-Pyter.
Prezes Biura Informacji Kredytowej Mariusz Cholewa mówi, że np. w Niderlandach istnieje system pomocy w wychodzeniu z kryzysu osobom nadmiernie zadłużonym. Ale nie jest pewne, czy polscy ustawodawcy w ogóle nad podobnymi rozwiązaniami się pochylą.
Jacek Ramotowski
















