Linie lecą po rekord
Rynek rośnie jak na drożdżach. Zdaniem Tomasza Dziedzica, eksperta rynku lotniczego w Instytucie Turystyki, w tym roku przewoźnicy mogą przetransportować blisko 19 mln osób. W 2006 r. było to 15,4 mln.
Jeszcze nie minęły pełne dwa kwartały 2007 r., a już wiadomo, że będzie to kolejny rok lotniczych rekordów. Pierwszą jaskółką wciąż kwitnącej koniunktury były niespodziewanie dobre wyniki po trzech miesiącach. Przypomnijmy, że największe porty zanotowały wzrost średnio o 50 proc. większy niż w I kwartale 2006 r. Hossa ma trwać dalej, choć już nie z takim przytupem. Zdaniem Tomasza Dziedzica, eksperta rynku lotniczego w Instytucie Turystyki, w tym roku przewoźnicy mogą przetransportować blisko 19 mln osób. W 2006 r. było to 15,4 mln.
- To są dane dotyczące całości ruchu lotniczego wraz z czarterami. Odchylenia raczej będą niewielkie, bo pod uwagę wzięliśmy bogatą ofertę na sezon letni. Potem ruch nieco wyhamuje - tłumaczy Tomasz Dziedzic.
Także dynamika wciąż jest imponująca.
- W ubiegłym roku rynek urósł o 25,2 proc. W tym roku może sięgnąć 22,5 proc. To bardzo dużo, zważywszy na to, jak wysoka jest podstawa. Przyznaję, że w ubiegłym roku, prognozując wyniki na
2007 r., nie przewidywaliśmy aż tak dobrej koniunktury i na podstawie wtedy dostępnego rozkładu rejsów sądziliśmy, że rynek urośnie maksymalnie o 20 proc. Korekta okazała się niezbędna - wyjaśnia Tomasz Dziedzic.
Wiele jednak wskazuje na to, że tempo wzrostu będzie malało, a prognozy o wyhamowaniu prędzej czy później nabiorą realnych kształtów. Pierwsze oznaki tego procesu można zaobserwować na przykładzie rywalizacji tanich przewoźników. Ryanairowi zapowiadającemu ostrą walkę o palmę pierwszeństwa z WizzAirem przyszło pogodzić się z tym, że z tych planów, przynajmniej na razie, musi zrezygnować. Co prawda, różnica między rywalami systematycznie się zmniejsza, ale o wiele wolniej, niż zakładali przedstawiciele irlandzkiej spółki.
Mira Wszelaka