Listopadowy deficyt HZ ukażą dopiero dane GUS

Comiesięczny komunikat Narodowego Banku Polskiego o bilansie płatniczym RP - dotyczący listopada 2000 r. - odebrany został przez środowiska biznesowe niemal z entuzjazmem. Wygląda na to, że taki zastrzyk optymizmu potrzebny był rynkom finansowym głównie ze względów psychologicznych - na dobry początek stulecia.

Comiesięczny komunikat Narodowego Banku Polskiego o bilansie płatniczym RP - dotyczący listopada 2000 r. - odebrany został przez środowiska biznesowe niemal z entuzjazmem. Wygląda na to, że taki zastrzyk optymizmu potrzebny był rynkom finansowym głównie ze względów psychologicznych - na dobry początek stulecia.

Źródło ogólnego optymizmu w sporej części okazuje się umiejętną żonglerką nie tylko liczbami, lecz całymi pojęciami. Czemu tym razem (inaczej, niż miało to miejsce po wynikach października) tak uwypuklane są rozmiary deficytu całego rachunku bieżącego, wynoszącego w listopadzie tylko 0,32 mld USD? Przecież saldo płatności w strategicznej pozycji "towary" (stanowiącej jedną z pięciu składowych rachunku) osiągnęło minus 0,828 mld USD. Okazuje się, że jeśli miesięczny deficyt płatności za rejestrowany handel zagraniczny Polski nie przekracza miliarda dolarów - to już oddychamy z ulgą. I pocieszamy się, że dziurę tę częściowo daje się załatać obrotami nie sklasyfikowanymi (0,295 mld USD w listopadzie), czyli wpływami z handlu przygranicznego.

Reklama

Słusznie podkreśla się systematyczny wzrost eksportu. W listopadzie wpływy z tego tytułu okazały się najwyższe od lipca 1998 r. i wyniosły 2,72 mld dolarów. Jednak eksportowemu ożywieniu naszej gospodarki towarzyszy również rosnący dynamicznie import - zarówno zaopatrzeniowy, jak i konsumpcyjny. Dlatego deficyt obrotów bieżących naszego państwa rośnie dosłownie z każdym dniem - choć na szczęście maleje dynamika tego wzrostu. Ta oczywista prawda jakoś ginie w chórze entuzjastycznych ocen listopadowego salda.

Jednak największe przekłamanie komentatorów polega - tradycyjnie, jak co miesiąc! - na pomieszaniu pojęć. A przecież analizowanie obrotów handlu zagranicznego wymaga rozróżnienia danych z dwóch odrębnych systemów - statystyki NBP oraz statystyki GUS. Statystyka obrotów rzeczowych handlu zagranicznego GUS opiera się wyłącznie na dokumentach celnych SAD, bez względu na formę i termin płatności. Natomiast statystyka obrotów płatniczych NBP w pozycji "towary" wykazuje wpływy i wypływy dewizowe związane z odpłatnym przeniesieniem własności dóbr, bez względu na fakt i termin przekroczenia lub nieprzekroczenia granicy celnej. Obie statystyki różnią się także wieloma szczegółami metodologicznymi. Dlatego próba bezpośredniego porównywania ich danych może prowadzić do mylnych wniosków. Na pewno jednak istnieje między obiema statystykami współzależność czasowa - otóż płatności (zarówno eksportowe, jak i importowe) następują nawet kilka miesięcy po dostawie towarów.

Tak się składa, że bank centralny swoim miesięcznym bilansem płatniczym zawsze wyprzedza dane GUS, o mniej więcej trzy tygodnie. I dlatego prawdziwe wyniki handlu zagranicznego, bilansujące wartość towarów faktycznie przekraczających w obie strony granicę, po owych trzech tygodniach jakoś giną w natłoku innych informacji. Te dotyczące listopada GUS opublikuje 26 stycznia. I dopiero wtedy okaże się, iż rzeczywisty deficyt polskiego HZ w listopadzie 2000 r. znacznie przekroczył miliard dolarów.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: GUS | deficyt | handel | statystyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »