Ludwik Sobolewski: Człowiek na czele wyścigu [FELIETON]
Nie ma już miejsca w biznesie dla człowieka? Rządzą niepodzielnie automatyzacja i sztuczna inteligencja? A jeśli jeszcze nie, to za chwilę już nieodwołalnie?
Tak by się wydawało, przynajmniej w biznesach, gdzie modele operacyjne i strategie opierają się na skalowalności i dążeniu do jak największych obrotów. Widzimy to wszędzie. Możemy to dostrzec nie tylko jako przedsiębiorcy. Wtedy stykamy się z tym zjawiskiem u konkurencji, a przede wszystkim wdrażając technologiczne innowacje u siebie. Odczuwamy to również jako konsumenci, choć to co dociera do klienta jest wierzchołkiem góry lodowej. Intensywne innowacje są zaszyte głęboko w systemach komunikacyjnych i sprzedażowych. Na tyle głęboko, że klient nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo usługa jest nasycona technologią AI. Zmiana zachodzi przy tym w szalonym tempie. Kolejne punkty milowe wyścigu technologicznego dzielą nie w lata, lecz miesiące. A jeszcze ta wiadomość z ostatniej chwili, o tym że OpenAI wypuszcza nowy produkt w zakresie ogólnej sztucznej inteligencji, a więc rozumującej jak istota ludzka. Człowiek może sobie z tego korzystać praktycznie bez żadnej bariery dostępu, bo już w ramach płatnej wersji ChatGPT. Dobrze, może to jest ciągle narzędzie niedoskonałe. Ale za moment będzie zatrważająco dobre. I przestanie być tylko narzędziem.
Zaczyna brakować języka. W mojej branży, czyli na rynku kapitałowym, trwa nowa fala przebudowywania aplikacji do zawierania transakcji przez inwestorów. Zarządzają nimi oczywiście domy maklerskie. Aplikacje dzielą się na mobilne - to jest to, co mamy w telefonie - oraz... właśnie, tu od pewnego czasu był pewien kłopot, ale nazywaliśmy je zwykle aplikacjami online (jakby te w telefonie nie były online...). Czy też, mając na myśli rodzaj urządzenia - desktopowymi (Polacy nie gęsi, ale niekoniecznie). Zatem to co widzimy na ekranie laptopa lub na monitorze dużego komputera, to ten drugi rodzaj aplikacji. Tak samo jest z bankowością internetową. Trend jest taki, że ludzie chcą coraz więcej i częściej załatwiać sprawy przez telefon. Akurat mnie to nie dotyczy, bo kiedy kupuję lub sprzedaję akcje, wolę zobaczyć obraz rynku i zlecić transakcję przy pomocy laptopa. Chociaż nie zawsze; ostatnio kupowałem akcje na parkingu w samochodzie, z telefonu, bo czas był cenny (nie zalecam jako ogólnego wzoru zachowania). Koniec końców wyłania się nazwa wskazująca na to, co tu pędzi do przodu (produkty na smartfony), a co jest mniej popularne. To drugie to "aplikacja tradycyjna" (to co chodzi na cięższym sprzęcie, łącznie z takimi gratami, jak komputery stacjonarne). Widziałem już to określenie w mediach. Tradycyjna? Jak tak dalej pójdzie, laptopy będą traktowane tak jak miłośnicy samochodów traktują oldtimer’y.
Co z tym człowiekiem? Otóż sprawa nie jest całkiem przegrana, i człowiek nadal może odegrać jakąś rolę. Czasem nawet kluczową. Przynajmniej na rynku zarabiania i tracenia pieniędzy.
Nvidia. Nie będę opisywał, co się przytrafiło ostatnio tej spółce. Ale krótko trzeba przypomnieć: w wakacje kryzys w notowaniach, kurs zamiast iść do góry, do czego inwestorzy byli już przyzwyczajeni, zaczął spadać. W przypadku tej firmy, posiadaczki niewyobrażalnej wartości rynkowej liczonej w biliony dolarów, paroprocentowy spadek ceny to od razu setki miliardów dolarów utraty wartości. A inwestorzy jacy są, wiadomo: jeśli Nvidia okazuje się przegrzaną spółką, to może cały rynek rozwoju sztucznej inteligencji jest przewartościowany? Może trzeba zmniejszyć ekspozycję w portfelach nie tylko na Nvidię lecz na cały sektor?
Sytuacja była więc poważna. W ramach działań antykryzysowych bank inwestycyjny Goldman Sachs organizuje konferencję dla inwestorów. A zatem spotkanie z Jensenem Huangiem, prezesem Nvidii. To, że spółkę reprezentuje jej prezes, nie jest niczym zaskakującym. Trudno byłoby sobie wyobrazić cokolwiek innego. Gdyby to nie Huang odpowiadał na pytania inwestorów, lecz ktokolwiek inny, nawet jakiś duch święty, skutek byłby tylko jeden - dalsza degradacja kursu akcji. Natomiast warte uwagi jest to, kto uczestniczył w konferencji ze strony kolosa z Wall Street. Sam - i to "sam" nie jest w tym przypadku emfazą - CEO Goldmana Sachsa, David Solomon. Dlaczego? Bo jego obecność i zadane przez niego pytania były tak samo ważne dla osiągnięcia celu, co odpowiedzi Huanga. Wszystko po to, by inwestorzy poczuli, że ich niepokój jest rozumiany i aby ich uspokoić. Po konferencji kursem Nvidii szarpnęło zdrowo w górę.
Pewne metody się nie zmieniają. W latach siedemdziesiątych firma inwestycyjna Merrill Lynch zabrała głos, w oparach kryzysu naftowego, i w słynnej reklamie powiedziała: "Merrill Lynch is bullish on America". Zresztą, miało to wtedy większą moc, niż miałoby dzisiaj. Ale i dzisiaj ludzki autorytet musi czasami stanąć na czele.
Ludwik Sobolewski, adwokat, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie, obecnie CEO funduszu Better Europe EuSEF ASI
Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.