Manewry we mgle
Konsolidacja, kosztowny program modernizacji armii, kilkadziesiąt planowanych przetargów, zmiany personalne - wydarzenia w przemyśle zbrojeniowym przyspieszyły. Nadal jednak brakuje strategii dla tego przemysłu.
Wrzesień. Donald Tusk przy okazji wizyty w Wojskowych Zakładach Mechanicznych w Siemianowicach Śląskich zapowiedział powołanie Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Przeciął tym samym mnóstwo rynkowych spekulacji i zakończył (?) przepychanki między czołowymi zakładami, który z nich ma być konsolidatorem. Prezes Rady Ministrów zdecydował, że powstanie zupełnie nowy podmiot - bez bagażu organizacyjnych zaszłości czy długów.
Wśród ekspertów ze zbrojeniowej branży nie było euforii: decyzja jest spóźniona co najmniej o rok (choć lepiej późno niż wcale...). W wystąpieniu premiera niewątpliwie zabrakło też konkretów. A od września niewiele się w tej sprawie zmieniło.
Co zatem należy do sfery faktów, a co domysłów i spekulacji?
Polska Grupa Zbrojeniowa (potocznie PEGAZ, choć - twierdził premier - niewykluczone, że będzie nosić miano Rosomaka) ma skupić wszystkie kluczowe przedsiębiorstwa pracujące na rzecz obronności - m.in. Hutę Stalowa Wola, 11 wojskowych przedsiębiorstw remontowo-produkcyjnych (wśród nich siemianowickie Wojskowe Zakłady Mechaniczne), a także spółki Polskiego Holdingu Obronnego.
- Nieustający od kilku lat spór między różnymi podmiotami gospodarczymi i organizacyjnymi w polskim przemyśle zbrojeniowym doprowadził do tego, że trzeba to było wreszcie przeciąć jednym zdecydowanym uderzeniem - mówił Donald Tusk w Siemianowicach.
A Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej, dodał, że kończy się konkurencja polsko-polska. W bezpowrotną przeszłość odejdzie zatem sytuacja, kiedy to dwa państwowe zakłady składają rywalizujące oferty do resortu obrony.
Najnowszym przykładem jest umowa PHO z BAE Systems, na mocy której holding zobowiązał się do współpracy przy tworzeniu nowej, uniwersalnej platformy gąsienicowej dla potrzeb wojsk lądowych. To przedsięwzięcie konkurencyjne wobec projektu konsorcjum Huty Stalowa Wola: budowy nowego BWP (bojowego wozu piechoty). Nie rozstrzygamy tu przy tym, które z zamierzeń może przynieść/ przyniesie lepsze rezultaty.
- Taka wewnętrzna konkurencja w branży to marnowanie pieniędzy. To oczywiście nie jest tylko problem polskiej zbrojeniówki, podobne działania - opracowywanie równolegle kilku projektów - stały się powodem kłopotów branży w innych krajach - powiedział Paweł Szałamacha, poseł sejmowej Komisji skarbu, były minister skarbu.
Od dłuższego czasu spór koncentrował się wokół tego, kto właściwie ma dowodzić państwowymi spółkami zbrojeniowymi - bo, mówiąc o konsolidacji przemysłu zbrojeniowego, mamy na myśli tylko spółki z udziałem Skarbu Państwa. Czy cała branża powinna skupić się wokół Bumaru (w maju zmienił nazwę na Polski Holding Obronny), a PHO powinno wchłonąć Hutę Stalowa Wola? Załoga HSW była temu przeciwna, co potwierdziło referendum: 99 proc. pracowników opowiedziało się przeciw inkorporacji ich zakładu do Bumaru - i takie też stanowisko trafiło do premiera. Sprawa zajęła też czas sejmowej komisji obrony narodowej.
- Nie widzę merytorycznego uzasadnienia dla wchłaniania HSW przez Bumar - mówił w maju poseł Stanisław Wziątek, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Czy stalowowolanie kierowali się tylko pogłoskami z ministerialnych gabinetów? Niezupełnie. Dotychczasowy program restrukturyzacji przemysłu zbrojeniowego na lata 2007-12 zakładał bowiem konsolidację przedsiębiorstw zbrojeniowych właśnie wokół dawnego Bumaru. Wśród przeciwników tej idei znaleźli się też pracownicy i władze wojskowych przedsiębiorstw remontowo-produkcyjnych (WPRP).
Wcześniej (w styczniu br.) pojawił się też pomysł konsolidacji zbrojeniówki nie wokół jednego, lecz dwóch ośrodków: prócz Grupy Bumar powstałby koncern pancerno-artyleryjski, zawiązany wokół Huty Stalowa Wola, z udziałem tych bumarowskich firm, które specjalizują się w produkcji broni pancernej.
Być może premier rozważał konsolidację wokół dawnego Bumaru, stąd wspomniana już zmiana nazwy (a rok wcześniej, przypomnijmy również, wymiana prezesa - z Edwarda E.
Nowaka na menedżera młodszego pokolenia, Krzysztofa Krystowskiego).
Ale... Minister Skarbu Państwa Włodzimierz Karpiński we wrześniu potwierdził, że Polski Holding Obronny, skupiający już większą część sektora zbrojeniowego, nie będzie integratorem, lecz jedynie elementem nowego rozdania.
Jeszcze w czerwcu, gdy przemysł oczekiwał na decyzję koalicyjnego gabinetu o konsolidacji, Krzysztof Krystowski deklarował, że holding jest gotowy do koordynowania przedsięwzięcia, by grać w branży pierwsze skrzypce. Jesienna decyzja premiera ostatecznie rozwiała te plany.
Przez nieco ponad rok Krystowski zmienił zarządzanie PHO. Po raz pierwszy w historii wszyscy szefowie dywizji należą do ścisłego kierownictwa grupy.
Jak twierdził, zarządzanie nią jest demokratyczne i są w nie zaangażowani szefowie zarządzający spółkami produkcyjnymi.
Starał się wprowadzić zasadę, że spółka-matka istnieje dla spółek-córek, a nie odwrotnie. A w czasie prezentacji wyników holdingu za rok 2012 prezes mówił z dumą, że to najlepszy rezultat od 5 lat. Ówczesna Grupa Bumar odnotowała wtedy ok. 3,2 mld zł przychodu i zysk 47 mln zł. - Sytuacja finansowa Bumaru jest stabilna - sumował.
Rada nadzorcza PHO - jak się nieoficjalnie mówiło - zaleciła jednak szefowi spółki m.in. wstrzymanie się ze strategicznymi decyzjami czy ograniczanie wydatków na promocję wyrobów.
Jeśliby tak było w istocie, to, delikatnie mówiąc, niestandardowe, dziwne posunięcie, bo powstrzymanie się od podpisywania umów jest działaniem na niekorzyść spółki. Tym bardziej że - prócz zamówień dla polskiej armii - PHO miało rozwijać eksport. A jak to robić, skoro nowy podmiot nie jest już Bumarem i nadal nie wiadomo, czy jako Polski Holding Obronny ma tzw. zdolność prawną do podpisywania umów?
Pomimo starań, to niedawny Bumar stanął w centrum wydarzeń. Później prezes energicznie dementował doniesienia jednego ze specjalistycznych portali o setkach milionów dolarów, obciążających Bumar z tytułu nieprawidłowo realizowanych kontraktów (wskazywał, że to jedynie kilkanaście milionów, efekt wydarzeń z lat 2006-10).
Pod koniec października rada nadzorcza odwołała Krystowskiego z funkcji szefa PHO. Dla obserwatorów stanowiło to niejakie zaskoczenie. Z jednej strony odwołaniu towarzyszyły opinie, że po odejściu z PHO były już prezes obejmie szefostwo w nowej firmie, skonsoliduje zbrojeniówkę. A z drugiej strony ekspert z branży (co charakterystyczne: proszący o zachowanie anonimowości) w rozmowie z nami ocenił, że w pracy PHO ostatnimi czasy za bardzo koncentrowano się na wizerunku, piarowej otoczce, a za mało na konkretnych działaniach porządkujących sytuację finansową spółki.
Co dalej? Zdzisław Gawlik, wiceminister skarbu, odpowiadający za scalanie, ujawnił trochę szczegółów. Zgodnie z koncepcją rządu, do końca roku ministrowie obrony i skarbu wniosą 13 firm do spółki konsolidującej. Do końca października firmy doradcze miały oszacować wartość jedenastu WPRP.
Konsolidator, czyli nowa spółka PGZ, dysponowałaby kapitałem w niewielkiej wysokości (250 tys. zł). Już teraz wiadomo, że cały proces potrwa co najmniej do końca czerwca 2014 r. I właściwie na tym (na razie?) koniec.
A brak szczegółów tworzy pole do kolejnych domysłów i hipotez. Oto Jarosław Kruk, partner zarządzający w kancelarii Kruk i Wspólnicy, w jednym z komentarzy przedstawił scenariusz (podobno mający "ministerialne źródło"). Według niego, HSW połączyłoby się z wszystkimi WPRP pod skrzydłami ARP (szykuje 200- 300 mln zł na ten cel). Tak powstałby jeden podmiot, a PHO powinno połączyć się z tym nowym tworem. Ale - twierdzi ekspert - może też być tak: z PHO wyłączy się najciekawsze "kąski", jak PCO czy Mesko. Walne Zgromadzenie PHO może też zdecydować o wniesieniu akcji i udziałów firm (czyli właśnie "najlepszych kąsków") do nowej spółki -w zamian za jej akcje, a ARP dorzuci gotówkę, by rozwodnić "dolę" PHO. Reszta, czyli PHO (m.in. Łabędy i okolice), zostanie "puszczona w upadłość", by nie ciągnęły się za nią złe duchy i długi z przeszłości.
W rozmowie z nami na kilka dni przed dymisją Krystowski stwierdził, że nigdy nie słyszał o takim rozwiązaniu: wszystkie spółki PHO miałyby trafić wniesione do PGZ. No może prócz tych niezwiązanych z przemysłem obronnym (raptem: jedna). Jego zdaniem, PHO będzie akcjonariuszem większościowym w grupie zbrojeniowej.
I - podkreślił - ta koncepcja w żaden sposób nie zagraża spółkom należącym do PHO. Może z czasem, gdy grupa trafi na giełdę, część jej akcji kupiłyby prywatne podmioty - np. WB Elektronics?
Gen. Leon Komornicki, minister obrony w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC, jak wielu ekspertów z branży, uważa, że konsolidacja powinna być poparta gruntowną analizą.
A tego - podkreśla - brakuje.
Nadal wszystkie koncepcje powstają bez oceny stanu polskiego przemysłu obronnego i otoczenia zewnętrznego.
Rodzą się różne pomysły, często niemające charakteru jednoznacznego stanowiska rządu. - W związku z tym, że nic nie jest przeanalizowane, występują rozmaite kontrowersje - uważa generał.
Zdaniem Sławomira Kułakowskiego, szefa Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności Kraju, najgorszym rozwiązaniem byłoby dołączanie do grupy zbrojeniowej byłego Bumaru z długami. - Cofniemy się w rozwoju, a nie pójdziemy do przodu. Powinniśmy zbudować silną grupę kapitałową, która oddziaływałaby na cały region Europy Środkowo-Wschodniej.
To zadanie dla nowego holdingu - plus oczywiście budowanie oferty eksportowej - sprecyzował.
Trudno jednak o ofertę eksportową bez strategii dla całego przemysłu - niezbędną, niezależnie od powołania jednej, dwóch czy wielu spółek.
Polska armia nie wykarmi rodzimego przemysłu. Państwowy twór musi mieć ofertę dla zagranicy, a tego z kolei nie można zrobić bez współpracy z prywatnymi firmami.
- To nie w konsolidacji przecież zasadza się skuteczność konkurowania z zachodnim przemysłem obronnym sle w tym, co ten przemysł może wyprodukować.
Wojsko Polskie powinno kupować nowoczesne produkty. Po prostu: jeśli nasz przemysł obronny nie będzie w stanie sprostać wymogom i oczekiwaniom polskiej armii, to trudno, by skutecznie konkurował z zachodnimi firmami - konkluduje gen. Komornicki.
W jednym z wywiadów Andrzej Szortyka, prezes OBRUM i Bumaru Łabędy, powiedział nam, że cały polski przemysł pancerny i artyleryjski musi ze sobą ściśle współpracować - niezależnie od struktur własnościowych.
- Koncentrujemy się na wytwarzaniu dobrego sprzętu z Hutą Stalowa Wola, z WZMotem Poznań, z WZM Siemianowice Śląskie. Z tym ostatnim zakładem współpracujemy szczególnie blisko, bo przecież to my produkujemy wieże do wytwarzanych tam Rosomaków.
Współpraca musi być zatem bardzo ścisła - niezależnie od struktur własnościowych.
Struktury własnościowe są elementem, który jest daleko od nas.
My koncentrujemy się na wytwarzaniu dobrego sprzętu i oferowaniu go naszemu klientowi krajowemu i klientom zagranicznym - mówił Szortyka.
Strategii dla przemysłu nie ma, ale w połowie września rząd przyjął wieloletni plan modernizacji sił zbrojnych. Do 2022 r. na 14 najważniejszych programów operacyjnych z budżetu państwa ma zostać przeznaczone 91,5 mld zł, w tym w latach 2014-16 - 15,9 mld zł. Tę koncepcję uwzględni już projekt budżetu państwa na 2014 rok. Większość programów operacyjnych będzie realizowana z udziałem potencjału polskiego przemysłu obronnego.
Proces modernizacji technicznej w latach 2013-22 to przede wszystkim zagwarantowanie wyższego poziomu unowocześnienia uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Priorytety modernizacji technicznej na lata 2013-22, które teraz staną się programami operacyjnymi, MON podał w grudniu 2012 r. Z wieloletniego planu wynika, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat wydatki na obronę będą wynosić nie mniej niż 1,95 proc. PKB z roku poprzedniego (takie są wymogi ustawowe), a środki na modernizację techniczną sił zbrojnych sięgną łącznie ok. 131,4 mld zł (dotyczy to nie tylko 14 programów operacyjnych, ale także innych wydatków modernizacyjnych).
Kliknij i pobierz darmowy program PIT 2013
Co ważne: do tej pory, gdy MON nie wydał środków, na koniec roku zwracał je do kasy państwa. W 2012 r. z samej tylko puli na modernizację techniczną było to miliard złotych. Po przyjęciu programu nie będzie to już automatyczne. MON nabędzie prawo do wnioskowania o przesunięcie realizacji zakupów - zarówno o ich przyspieszenie względem harmonogramu, jak i opóźnienie. Decyzja, czy zostawić pieniądze na koncie MON, będzie należała do rządu. Szansa, że rząd niejednokrotnie wyrazi zgodę na taką elastyczność, jest spora. No chyba że permanentnie dotykać nas będą skutki spowolnień czy kryzysów.
Katarzyna Walterska, Nowy Przemysł
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"