Ministerstwo Finansów chce wprowadzić podatek od oszustwa

Ministerstwo Finansów chce wprowadzić podatek od oszustwa. Obywatele, którzy od 1996 r. ukrywali swoje dochody, mogą do końca 2002 r. przyznać się do okłamywania fiskusa. W zamian za 7,5-proc. podatek od zatajonych dochodów zostaną one zalegalizowane. Budżet zarobi zaś 500 mln zł.

Ministerstwo Finansów chce wprowadzić podatek od oszustwa. Obywatele, którzy od 1996 r. ukrywali swoje dochody, mogą do końca 2002 r. przyznać się do okłamywania fiskusa. W zamian za 7,5-proc. podatek od zatajonych dochodów zostaną one zalegalizowane. Budżet zarobi zaś 500 mln zł.

Przedstawiona wczoraj propozycja abolicji podatkowej wzbudza spore kontrowersje. Z jednej strony jest to zastrzyk pieniędzy dla budżetu, z drugiej jednak oznacza usankcjonowanie oszustwa i kradzieży. Jednak już starożytni odkryli, że "petunia non olet". W obecnej sytuacji budżetu żadne pieniądze nie śmierdzą, ale jednocześnie rząd przyznaje się do przegranej w walce z "szara strefą".

Szare na białe

Grzegorz Kołodko przedstawił kolejny projekt, który zmienia dotychczasowa politykę resortu finansów. To już trzecie rewolucyjne rozwiązanie urzędującego dopiero od lipca wicepremiera i ministra. Pierwszy pomysł, czyli oddłużenie przedsiębiorstw w zamian za opłatę restrukturyzacyjna wysokości 1,5 lub 15 proc., spotkał się z pozytywnym odbiorem. Kolejny sposób na łatanie dziury budżetowej został wymuszony bardzo niską inflacją - mowa o zmianie założeń do przyszłorocznego budżetu, według której wydatki mają być niższe, spaść ma także deficyt.

Reklama

Najważnieszy cel Grzegorza Kołodki, czyli ograniczenie deficytu budżetowego poprzez wzrost dochodów i utrzymanie poziomu wydatków, wydaje się coraz bardziej realny. Najnowszy pomysł abolicji podatkowej wzbudza kontrowersje, ale daje gwarancje większych wpływów budżetowych już w 2003 r. Minister i podlegli mu urzędnicy skarbowi są skłonni darować nieuczciwym podatnikom ich winy w zamian za ujawnienie nielegalnie osiągniętych dochodów i zapłacenie 7,5-proc. podatku od tej kwoty.

Czarne czy białe

Abolicja ma dotyczyć tylko majątku pochodzącego z legalnego źródła - dochody z działalności przestępczej nadal będą ścigane z mocy prawa. Jak jednak rozróżnić majątek pochodzący ze źródła legalnego, lecz zatajony, od np. łapówki. Mimo to ten fragment nowych rozwiązań nie budzi większych kontrowersji, lepiej mieć 7,5 proc. z 500 mld zł (na tyle szacuje się zatajone dochody) niż nic. Według szacunków MF i po analizie danych GUS teoretycznie do budżetu może wpłynąć nawet 37,5 mld zł, czyli w prawie tyle, ile wynosi tegoroczny deficyt budżetowy. Jednak z szacunków MF i doświadczeń krajów zachodnich wynika, że z abolicja może objąć zaledwie 2 proc. nieujawnionych dochodów. W oparciu o te dane resort finansów szacuje, że budżet państwa w 2003 r. wzbogaci się o 500 mln zł.

Znów Pan Urzędnik

Tradycyjnie największym zagrożeniem dla realizacji najlepszych nawet pomysłów jest człowiek. Po raz kolejny urzędnik otrzymuje dużą dowolność w ocenie deklaracji majątkowej nieuczciwego podatnika. To od jego decyzji i dobrej woli będzie zależeć, czy przyznanie się do winy zostanie przyjęte za dobrą monetę, a zadeklarowany majątek będzie uznany jako dochód z legalnego źródła.

Jednak większym zagrożeniem jest pomysł deklaracji majątkowych, które miałby składać od przyszłego roku każdy mieszkaniec naszego kraju. To już - w ocenie specjalistów - zbyt skrajne rozwiązanie, ingerujące w prywatność obywatela. Rodzi się niebezpieczeństwo przedostawania się do publicznej wiadomości informacji o statusie majątkowym każdego Polaka, co może ułatwić "pracę" gangsterom. Trudno bowiem uwierzyć, że tego rodzaju informacje nie wypłyną z urzędów do świata przestępczego.

Kredyty dla firm powinny być tańsze! RPP obniżyła wczoraj wszystkie stopy i to bardziej, niż się tego spodziewano. Jeśli potwierdzą się oznaki ożywienia, przedsiębiorstwom będzie łatwiej finansować działalność.

Rada Polityki Pieniężnej po zakończonym wczoraj dwudniowym posiedzeniu zaskoczyła - główna stopa NBP wyznaczająca oprocentowanie 28-dniowych operacji otwartego rynku, została obniżona o 50 punktów bazowych do poziomu 8 proc. Natomiast stopy lombardowa i redyskontowa spadły o 100 pkt. Oprocentowanie lokat terminowych przyjmowanych przez NBP od banków wynosi wciąż 5,5 proc. RPP utrzymała też neutralne nastawienie w polityce pieniężnej.

Bezpieczne ożywienie

- W sierpniu inflacja stabilizuje się na niskim poziomie. W porównaniu do sytuacji przed miesiącem uległy wzmocnieniu czynniki ograniczające wzrost inflacji w przyszłości - podała rada w uzasadnieniu decyzji.

Jednocześnie RPP zauważa oznaki ożywienia. Jednak zdaniem Leszka Balcerowicza, prezesa NBP, mimo że są one wyraźne, należy poczekać na ich potwierdzenie w kolejnych miesiącach, by móc mówić o trwałym ożywieniu. - Lipiec przyniósł pozytywne sygnały. Czekamy z nadzieją na ich potwierdzenie w kolejnych miesiącach - mówi Leszek Balcerowicz.

Szef RPP dodał, że pozytywny jest wydźwięk danych, które rynek już zna - jak wzrost produkcji, sprzedaży detalicznej czy inwestycji - oraz tych, które dopiero mają być ogłoszone, jak eksport i import.

- Dane dotyczące eksportu za lipiec będą ogłoszone w piątek. Ale mogę powiedzieć, że będą one potwierdzały pozytywne tendencje z poprzedniego miesiąca. Nawet silnie potwierdzały Ń ujawnił prezes NBP.

Kredyt w dół

Decyzja RPP oznacza, że w najbliższym okresie może zmaleć oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw. Jego wysokość uzależniona jest bowiem zazwyczaj od stopy na rynku międzybankowym (WIBOR), a ta ostatnio podążała w dół w ślad za obniżkami stóp dokonywanymi przez RPP.

Problem jednak w tym, że do zwiększenia produkcji nie wystarczy kredyt. Potrzebny jest jeszcze rynek zbytu. I choć zwiększa się ilość gotówki w obiegu i sprzedaż detaliczna, na razie o wzroście popytu wewnętrznego mówić nie można. Tym bardziej, że banki obniżając nieznacznie oprocentowanie kredytów dla firm, wciąż bardzo wysoko wyceniają pożyczki dla osób fizycznych, co w praktyce uniemożliwia kupowanie na kredyt i kreowanie popytu w ten sposób. W tej sytuacji przedsiębiorstwom pozostaje eksport. Jeśli wierzyć szefowi NBP, w danych za lipiec widoczne są pozytywne sygnały. One jednak - jak wszystkie inne korzystne informacje - wymagają potwierdzenia w kolejnych miesiącach, gdyż może się okazać, że wzrost eksportu był jedynie wynikiem umocnienia się euro i sprzedaży trzech statków.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »