Przedstawiona wczoraj propozycja abolicji podatkowej wzbudza spore kontrowersje. Z jednej strony jest to zastrzyk pieniędzy dla budżetu, z drugiej jednak oznacza usankcjonowanie oszustwa i kradzieży. Jednak już starożytni odkryli, że "petunia non olet". W obecnej sytuacji budżetu żadne pieniądze nie śmierdzą, ale jednocześnie rząd przyznaje się do przegranej w walce z "szara strefą".
Szare na białe
Grzegorz Kołodko przedstawił kolejny projekt, który zmienia dotychczasowa politykę resortu finansów. To już trzecie rewolucyjne rozwiązanie urzędującego dopiero od lipca wicepremiera i ministra. Pierwszy pomysł, czyli oddłużenie przedsiębiorstw w zamian za opłatę restrukturyzacyjna wysokości 1,5 lub 15 proc., spotkał się z pozytywnym odbiorem. Kolejny sposób na łatanie dziury budżetowej został wymuszony bardzo niską inflacją - mowa o zmianie założeń do przyszłorocznego budżetu, według której wydatki mają być niższe, spaść ma także deficyt.
Najważnieszy cel Grzegorza Kołodki, czyli ograniczenie deficytu budżetowego poprzez wzrost dochodów i utrzymanie poziomu wydatków, wydaje się coraz bardziej realny. Najnowszy pomysł abolicji podatkowej wzbudza kontrowersje, ale daje gwarancje większych wpływów budżetowych już w 2003 r. Minister i podlegli mu urzędnicy skarbowi są skłonni darować nieuczciwym podatnikom ich winy w zamian za ujawnienie nielegalnie osiągniętych dochodów i zapłacenie 7,5-proc. podatku od tej kwoty.
Czarne czy białe
Abolicja ma dotyczyć tylko majątku pochodzącego z legalnego źródła - dochody z działalności przestępczej nadal będą ścigane z mocy prawa. Jak jednak rozróżnić majątek pochodzący ze źródła legalnego, lecz zatajony, od np. łapówki. Mimo to ten fragment nowych rozwiązań nie budzi większych kontrowersji, lepiej mieć 7,5 proc. z 500 mld zł (na tyle szacuje się zatajone dochody) niż nic. Według szacunków MF i po analizie danych GUS teoretycznie do budżetu może wpłynąć nawet 37,5 mld zł, czyli w prawie tyle, ile wynosi tegoroczny deficyt budżetowy. Jednak z szacunków MF i doświadczeń krajów zachodnich wynika, że z abolicja może objąć zaledwie 2 proc. nieujawnionych dochodów. W oparciu o te dane resort finansów szacuje, że budżet państwa w 2003 r. wzbogaci się o 500 mln zł.
Znów Pan Urzędnik
Tradycyjnie największym zagrożeniem dla realizacji najlepszych nawet pomysłów jest człowiek. Po raz kolejny urzędnik otrzymuje dużą dowolność w ocenie deklaracji majątkowej nieuczciwego podatnika. To od jego decyzji i dobrej woli będzie zależeć, czy przyznanie się do winy zostanie przyjęte za dobrą monetę, a zadeklarowany majątek będzie uznany jako dochód z legalnego źródła.
Jednak większym zagrożeniem jest pomysł deklaracji majątkowych, które miałby składać od przyszłego roku każdy mieszkaniec naszego kraju. To już - w ocenie specjalistów - zbyt skrajne rozwiązanie, ingerujące w prywatność obywatela. Rodzi się niebezpieczeństwo przedostawania się do publicznej wiadomości informacji o statusie majątkowym każdego Polaka, co może ułatwić "pracę" gangsterom. Trudno bowiem uwierzyć, że tego rodzaju informacje nie wypłyną z urzędów do świata przestępczego.
Kredyty dla firm powinny być tańsze! RPP obniżyła wczoraj wszystkie stopy i to bardziej, niż się tego spodziewano. Jeśli potwierdzą się oznaki ożywienia, przedsiębiorstwom będzie łatwiej finansować działalność.
Rada Polityki Pieniężnej po zakończonym wczoraj dwudniowym posiedzeniu zaskoczyła - główna stopa NBP wyznaczająca oprocentowanie 28-dniowych operacji otwartego rynku, została obniżona o 50 punktów bazowych do poziomu 8 proc. Natomiast stopy lombardowa i redyskontowa spadły o 100 pkt. Oprocentowanie lokat terminowych przyjmowanych przez NBP od banków wynosi wciąż 5,5 proc. RPP utrzymała też neutralne nastawienie w polityce pieniężnej.
Bezpieczne ożywienie
- W sierpniu inflacja stabilizuje się na niskim poziomie. W porównaniu do sytuacji przed miesiącem uległy wzmocnieniu czynniki ograniczające wzrost inflacji w przyszłości - podała rada w uzasadnieniu decyzji.
Jednocześnie RPP zauważa oznaki ożywienia. Jednak zdaniem Leszka Balcerowicza, prezesa NBP, mimo że są one wyraźne, należy poczekać na ich potwierdzenie w kolejnych miesiącach, by móc mówić o trwałym ożywieniu. - Lipiec przyniósł pozytywne sygnały. Czekamy z nadzieją na ich potwierdzenie w kolejnych miesiącach - mówi Leszek Balcerowicz.
Szef RPP dodał, że pozytywny jest wydźwięk danych, które rynek już zna - jak wzrost produkcji, sprzedaży detalicznej czy inwestycji - oraz tych, które dopiero mają być ogłoszone, jak eksport i import.
- Dane dotyczące eksportu za lipiec będą ogłoszone w piątek. Ale mogę powiedzieć, że będą one potwierdzały pozytywne tendencje z poprzedniego miesiąca. Nawet silnie potwierdzały Ń ujawnił prezes NBP.
Kredyt w dół
Decyzja RPP oznacza, że w najbliższym okresie może zmaleć oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw. Jego wysokość uzależniona jest bowiem zazwyczaj od stopy na rynku międzybankowym (WIBOR), a ta ostatnio podążała w dół w ślad za obniżkami stóp dokonywanymi przez RPP.
Problem jednak w tym, że do zwiększenia produkcji nie wystarczy kredyt. Potrzebny jest jeszcze rynek zbytu. I choć zwiększa się ilość gotówki w obiegu i sprzedaż detaliczna, na razie o wzroście popytu wewnętrznego mówić nie można. Tym bardziej, że banki obniżając nieznacznie oprocentowanie kredytów dla firm, wciąż bardzo wysoko wyceniają pożyczki dla osób fizycznych, co w praktyce uniemożliwia kupowanie na kredyt i kreowanie popytu w ten sposób. W tej sytuacji przedsiębiorstwom pozostaje eksport. Jeśli wierzyć szefowi NBP, w danych za lipiec widoczne są pozytywne sygnały. One jednak - jak wszystkie inne korzystne informacje - wymagają potwierdzenia w kolejnych miesiącach, gdyż może się okazać, że wzrost eksportu był jedynie wynikiem umocnienia się euro i sprzedaży trzech statków.