Ministerstwo Sprawiedliwości chce zmian. Chodzi o biura rzeczy znalezionych

Zlokalizowane w całej Polsce biura rzeczy znalezionych przyjmują znalezione na podległym im terenie przedmioty o wartości szacunkowej powyżej 100 zł. Taki stan rzeczy sprawia, że przestają się one mieścić w magazynach. Naprzeciw tym problem wyszedł rząd. Wartość rzeczy, które należy zwracać, ma zostać podniesiona.

Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna", do biur rzeczy znalezionych w całej Polsce trafia coraz więcej przedmiotów. Mieszkańcy miast gubią najczęściej portfele i telefony komórkowe. Ministerstwo Sprawiedliwości (MS) dostrzega ten problem i chce wprowadzić zmiany w obowiązującej od 2015 r. ustawie o rzeczach znalezionych. 

Biura rzeczy znalezionych czekają zmiany

Wspomniana wyżej ustawa stanowi, że znalazca przedmiotu lub pieniędzy nie ma obowiązku zanosić ich do biura rzeczy znalezionych, jeżeli ich wartość nie przekracza 100 zł. Z danych przedstawionych przez "Dziennik Gazetę Prawną" wynika, że do warszawskiego biura rzeczy znalezionych co roku trafia około 10 tys. przedmiotów. W Łodzi jest to około 1 tys. przedmiotów, a w Lublinie tylko około 150. 

Roczna liczba depozytów w Poznaniu to około 1,6 tys. sztuk. Piotr Husejko, skarbnik Miasta Poznania przyznał w rozmowie z dziennikiem, że choć zauważalna jest tendencja wzrostowa, to utrzymanie biura pochłania około 300 tys. zł rocznie. Są to środki przeznaczane przede wszystkim na wydatki osobowe i utrzymanie powierzchni magazynowej. 

Reklama

Rozmówca dziennika podkreślił, że choć wydatki na funkcjonowanie biura rzeczy znalezionych nie są mocno odczuwalne, to nowelizacja przepisów ograniczająca koszty byłaby mile widziana. 

Z kolei w Kielcach jest coraz mniej przestrzeni do magazynowania znalezionych przedmiotów. Tamtejsi urzędnicy nie tylko popierają pomysł podniesienia limitu wartości znalezionych przedmiotów, lecz również proponują ujednolicenie sposobu określania ich wartości. 

"W przeciwnym razie, w dłuższej perspektywie czasu koniecznym będzie zapewnienie dodatkowej powierzchni magazynowej, a może również zatrudnienie lub korzystanie z usług rzeczoznawcy" - przekonują urzędnicy, których słowa przytacza "Dziennik Gazeta Prawna". 

Plusy i minusy nowych rozwiązań

Jak zauważa dziennik, obecnie znalezione przedmioty można oddać w miejscu ich znalezienia lub w miejscu zamieszkania znalazcy. Resort sprawiedliwości chce, żeby dostępna była tylko pierwsza z wybranych opcji. Natalia Nowak, starsza specjalistka ds. biura rzeczy znalezionych Urzędu Miasta Poznania, twierdzi, że takie zmiany mogą być pożądane, bo osoby, które zgubiły przedmiot lub pieniądze, znacznie zawężą obszar swoich poszukiwań. 

Problem pojawia się odnośnie przedmiotów zgubionych przez turystów. "Zmniejszenie liczby przedmiotów zalegających w biurach ma zapewnić również skrócenie terminów na ich odbiór" - podkreśla dziennik. 

W przypadku imiennego wezwania termin ten miałby wynieść sześć miesięcy zamiast roku. Jeżeli dane właściciela nie są znane, a wezwanie zamieszczono na tablicy ogłoszeń lub w Biuletynie Informacji Publicznej termin miałby wynieść rok zamiast 2 lat.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »