Mrzonki na Platformie
Reakcje klasy politycznej na upadek władzy ustawodawczej i wykonawczej są rozbieżne. Na przykład LPR i Samoobrona idą na totalną destrukcję i starcie w proch wszystkich organów państwa.
Na szczęście trafiają się również próby wskazania jakiejś drogi wyjścia, czy choćby tylko rzucenia tratwy ratunkowej. Zgłaszane koncepcje są jednak równie kreatywne co karkołomne politycznie i prawnie, a w związku z tym niemożliwe do zrealizowania.
Do takich należał pomysł przewodniczącego SdPl Marka Borowskiego, który zaproponował zawarcie dżentelmeńskiej umowy (przecież taka kategoria jest dla polityków z założenia abstrakcją!) o samorozwiązaniu parlamentu na jesieni. Wczoraj zaś Platforma Obywatelska wystąpiła z oryginalnym planem błyskawicznego wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych do obu izb parlamentu, a następnie przeprowadzenia wyborów 5 września. W odniesieniu do Sejmu wymagałoby to nowelizacji Konstytucji RP, polegającej na skreśleniu w art. 96 ust. 2 jednego przymiotnika - "proporcjonalne".
Teoretycznie plan ten mógłby zostać wykonany, jeśli w drugiej połowie lipca posłowie, senatorowie i prezydent zgodnie pracowaliby kilka dni non stop - najpierw zmieniając Konstytucję, a następnie nowelizując ordynację wyborczą. Warunkiem koniecznym byłoby spolegliwe głosowanie obu izb według instrukcji PO. I tenże warunek z góry przekreśla jakiekolwiek szanse platformersów nie tylko na uchwalenie, ale nawet na formalne wniesienie ich projektu! W tym wypadku inicjatywa ustawodawcza przysługuje co najmniej 92 posłom, Senatowi lub głowie państwa. Skoro 55-osobowy klub PO deklaruje bezwzględne odrzucenie rządu Marka Belki, to przecież nie dostanie żadnego legislacyjnego wsparcia ani od prezydenta, ani od SLD-UP...