Na przekór podwyżkom stóp narasta boom kredytowy
Na rynku hipotek - załamanie. Na kredyty gotówkowe nie ma chętnych. Ludzi nie stać na kredyt albo sami stronią przed zaciąganiem zobowiązań w strachu przed rosnącymi stopami i bezrobociem. Za to firmy biorą kredyty na potęgę, choć dla nich też jest coraz droższy. Dlaczego tak się dzieje - zachodzą w głowę bankowcy. A może źle działa polityka pieniężna?
Minął rok z niewielkim okładem, od kiedy Rada Polityki Pieniężnej zaczęła podnosić stopy procentowe w niewidzianym nigdy w historii tempie, w pogoni za inflacją. Główna stopa procentowa banku centralnego wzrosła z 0,1 proc. jeszcze we wrześniu zeszłego roku do 6,75 proc. we wrześniu 2022. Podstawowa stopa oprocentowania kredytów WIBOR 3M skoczyła z 0,23 proc. do 7,21 proc. Rok to wystarczający czas, by pojawiły się pierwsze sygnały, czy te podwyżki działają i w jaki sposób.
I pojawiają się sygnały. Najpierw na rynku hipotek. Już w styczniu było widać, że rosnące stopy procentowe zaczęły oddziaływać na popyt na kredyt hipoteczny, a przypomnijmy, że w styczniu stopa WIBOR 3M była jeszcze poniżej 3 proc. Potem już było coraz gorzej. Równocześnie ze wzrostem stóp ludzie zaczęli tracić zdolność kredytową.
Do tego doszło jeszcze podniesienie przez Komisję Nadzoru Finansowego do 5 proc. bufora dla badania zdolności. Na marginesie dodajmy - gdyby KNF podniosła go wtedy, gdy stopy były ultraniskie, żeby zapobiec nabiciu tak wielu Polaków w faktycznie niedostępne dla nich hipoteki, może nie trzeba byłoby wprowadzać destrukcyjnych dla sektora finansowego "wakacji kredytowych". Gdyby KNF wprowadziła bufor, gdy stopy były ultraniskie, a ludzie brali tanie wówczas kredyty garściami, byłoby to działanie prawdziwie antycykliczne. Do tego jednak potrzeba wyobraźni.
Efekt jest taki, że w pierwszych trzech kwartałach tego roku banki i SKOK-i udzieliły 7,3 tys. kredytów hipotecznych o wartości o 40,8 proc. mniejszej niż przed rokiem - pokazują dane Biura Informacji Kredytowej. Patrząc na ten fakt, można by powiedzieć - normalna sprawa, kiedy mamy tak wyraźne zaostrzenie polityki pieniężnej. Skala załamania rynku wskazywałaby nawet na bardzo silne zaostrzenie.
Zaostrzenie polityki pieniężnej uderza też w skłonność do zaciągania kredytów gotówkowych. Ich wartość w okresie dziewięciu miesięcy tego roku skurczyła się o 2,2 proc. We wrześniu w porównaniu z tym samym miesiącem zeszłego roku wartość kredytów gotówkowych zmalała o 8,2 proc. Widać zatem, że trend spadkowy się pogłębia. Dodajmy, że kredyty gotówkowe to wcale niemałe kwoty. Średnia wartość we wrześniu wynosiła ponad 20 tys. zł.
- Portfel kredytów detalicznych nie rośnie. Jest niska produkcja, a duży poziom nadpłat i spłat - powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników banku za III kwartał prezes ING BŚK Brunon Bartkiewicz.
Warto dodać, że podobnym trendom jak kredyty detaliczne podlega finansowanie mikroprzedsiębiorstw, czyli najmniejszych i najsłabszych podmiotów gospodarczych. Według raportu PARP z 2021 roku, mikroprzedsiębiorstwa dają pracę ponad 4 mln osób z 10 mln pracujących we wszystkich polskich przedsiębiorstwach i wytwarzają 29 proc. PKB. To sektor najbardziej wrażliwy i na inflację, i na recesję, i prawdopodobnie w nim zacznie się wzrost bezrobocia.
Przez trzy kwartały tego roku liczba kredytów udzielonych mikroprzedsiębiorstwom spadła w porównaniu z analogicznym okresem 2021 o 11,9 proc, a wartość o 9,8 proc. - podaje BIK. Największy spadek nastąpił w kredytach inwestycyjnych, o 31 proc. w ujęciu wartościowym. Trend spadkowy z miesiąca na miesiąc się pogłębia, bo tylko we wrześniu banki i SKOK-i udzieliły mikroprzedsiębiorcom kredytów o wartości mniejszej o 30,0 proc. niż przed rokiem.
Mikroprzesiębiorstwa to najbardziej ryzykowny sektor gospodarki i najmniej odporny na destabilizację makroekonomiczną, z którą mamy do czynienia. Niejeden bank już wyciągnął z tego wnioski. Niedawno Alior Bank podał, że w ciągu roku zmniejszył łączne limity kredytowe dla mikrofirm o 30 proc. O 13 proc. zmniejszył aktywa eksponowane na ten sektor.
Podczas, gdy na rynku kredytów dla gospodarstw domowych trwa ostre hamowanie albo - jak w przypadku hipotek - głęboka zapaść, zupełnie inaczej wygląda sytuacja w kredytach dla większych firm. Te biorą kredyty na potęgę, a im większe przedsiębiorstwo - tym więcej. Jak to możliwe, skoro mamy restrykcyjną politykę pieniężną, która na gospodarkę oddziałuje głównie przez podwyżkę kosztów pieniądza, a zatem ceny kredytu?
Co więcej, prezes Fed Jerome Powell w wystąpieniu po ostatniej podwyżce stóp przez bank centralny USA zwrócił uwagę, że jednym z najważniejszych zadań dla kierowanej przez niego instytucji jest teraz ocena skutków dokonanych do tej pory podwyżek oraz transmisji tych decyzji na gospodarkę. Przytoczył przy tym pogląd ekonomistów uważających, że w dzisiejszej gospodarce, znacznie bardziej zależnej od finansyzacji, transmisja polityki pieniężnej przebiega szybciej niż w czasach, gdy Milton Friedman mówił o kilku kwartałach.
Ostatnio ogłoszone wyniki banków potwierdzają rozbieżność pomiędzy zahamowaniem kredytów dla gospodarstw domowych i boomem kredytowym dla przedsiębiorstw. W Pekao wartość bilansowa kredytów detalicznych zmniejszyła się w ciągu roku o 6 proc. Wartość kredytów korporacyjnych wzrosła natomiast o 19 proc., ale kredytów dla dużych korporacji - wzrosła już o 30 proc. W ING BŚK wolumen kredytów korporacyjnych wzrósł o 20 proc. rok do roku, podczas gdy dla klientów detalicznych - nie zmienił się.
W Santanderze kredyty dla klientów indywidualnych wzrosły przez rok o zaledwie 1 proc., a dla przedsiębiorstw - o 12 proc. Kredyty dla gospodarczych rekinów, czyli w bankowości korporacyjnej i inwestycyjnej zwiększyły się natomiast aż o 30 proc. Pomiędzy sierpniem zeszłego a sierpniem tego roku portfel należności wszystkich polskich banków od przedsiębiorstw wzrósł o ponad 70 mld zł, czyli o 18,8 proc. - mówią dane KNF.
Dodajmy - takiego boomu na rynku kredytowym dla przedsiębiorstw nie było nawet w czasach najlepszej koniunktury. A wszystko to dzieje się w warunkach restrykcyjnej polityki pieniężnej. Wniosek stąd taki, że o ile polityka pieniężna działa - i to z dużą siłą - na rynku gospodarstw domowych, na rynku korporacyjnym jest - być może - całkowicie nieskuteczna.
Dlaczego jednak przedsiębiorstwa biorą kredyty w obliczu pogarszającej się koniunktury, co zresztą same deklarują we wszystkich bez wyjątku badaniach? Wytłumaczeń może być kilka. Pierwszym wysoce prawdopodobnym jest to, że z "poduszki" płynności nagromadzonej w okresie pandemii wyleciało pierze. Tę hipotezę potwierdzają badania koniunktury Polskiego Instytutu Ekonomicznego i fakt, że największy boom jest na kredyt obrotowy.
- Niepokoi wynik październikowego odczytu dotyczącego płynności finansowej firm (...) wskazujący na pogarszanie się kondycji ekonomicznej przedsiębiorstw - napisał PIE w raporcie z comiesięcznych badań koniunktury.
Poduszkę płynności wyrwały firmom spod głowy inflacja i idący w ślad za nią wzrost kosztów. A wcześniej przez ostatnie dwa kwartały zeszłego i dwa pierwsze tego roku firmy wydały dziesiątki miliardów złotych na zapasy. Tymczasem ceny producentów we wrześniu rosły rok do roku o 24,6 proc., a to jeszcze nie koniec. Przychody z bieżącej działalności nie są w stanie pokryć wzrostu kosztów, stąd popyt na kredyt. Tym bardziej, że koszty finansowe przy obecnej cenie kredytu są około dwa razy niższe od ogólnego wzrostu kosztów.
- Wzrosły koszty, potrzeby finansowania, nie wszystko jest finansowane z bieżącej działalności - mówił na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników za III kwartał prezes Alior Banku Grzegorz Olszewski.
- Zmniejszyła się dostępność kapitału. Jednym z podstawowych źródeł pozyskania kapitału są banki - dodał.
Wszystko to dzieje się w warunkach szalejącej inflacji i głęboko ujemnej stopy procentowej banku centralnego. I właśnie ta sytuacja dodatkowo napędza popyt przedsiębiorstw na kredyt. Bo koszty finansowe - póki co - są na tyle niskie, że z łatwością można je pokryć dzięki podwyżkom cen.
- Mamy do czynienia ze wzrostem kredytów obrotowych. To mechanizm wyprzedzania inflacji i kosztów. Duży efekt ma w tym transferowalność wzrostu kosztów na ceny końcowe - powiedział Brunon Bartkiewicz.
W tej sytuacji polityka pieniężna nie tylko nie poskramia inflacji. Przeciwnie - wspomaga jej mechanizmy, kreując boom kredytowy na rynku przedsiębiorstw.
Jacek Ramotowski
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zobacz również: