Nadzwyczajne osłabienie dolara. Co się dzieje?
Amerykański dolar jest najniżej notowany wobec euro i złotego od prawie pięciu miesięcy. Jego deprecjacja to skutek rosnącego przekonania, że gospodarce USA grozi recesja. Wczoraj dolarowi zaszkodziła także wiadomość, że większość członków Fed opowiada się za wyhamowaniem tempa podwyżek stóp procentowych.
- Niepokojący jest spadek indeksu PMI dla przemysłu USA - jego wartość poniżej 50 punktów jest zwiastunem spowolnienia gospodarczego
- Z opublikowanych wczoraj protokołów Fed wynika, że następne podwyżki stóp procentowych za każdym razem powinny mieścić się w zakresie 50 punktów bazowych, a nie 75 punktów, jak to bywało ostatnio
- W polskiej gospodarce też pojawiają się złe tendencje - ich zapowiedzią jest zaskakująco niski wzrost produkcji przemysłowej zanotowany w październiku
- Według analityków Bank of America, światu grozi stagflacja - najpierw wystąpiłaby ona w Europie i gospodarkach wschodzących, a potem w USA
Dwa miesiące temu euro było na najniższym poziomie wobec dolara od 20 lat. Za wspólną walutę płacono tylko 0,954 dolara. Teraz notowania tej pary osiągają pułap 1,04. W tym samym czasie wzmocnił się także złoty. Dolar pod koniec września kosztował 5,05 złotego, a dziś jest to tylko 4,51.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
W ostatnich godzinach o regresie dolara przesądziły doniesienia z gospodarki Stanów Zjednoczonych. Ich wymowa jest jednoznaczna - pogarszają się nastroje w firmach produkcyjnych, coraz bardziej prawdopodobna staje się recesja, a Fed zdaje sobie sprawę z konieczności "zdjęcia nogi z gazu", czyli złagodzenia polityki pieniężnej.
Najpierw dolara osłabił szacunkowy odczyt indeksu PMI dla przemysłu w USA. Listopadowa wartość tego wskaźnika to 47,6 punktu, podczas gdy prognozowano, że będzie to 50 punktów. Okolice 50 punktów to granica, poniżej której pojawiają się trendy recesyjne. Jeszcze w październiku PMI był ponad kreską, gdyż wynosił 50,4 punktu.
W środę wieczorem dolarowi dodatkowo zaszkodziły doniesienia z amerykańskiego banku centralnego. Jak wynika z protokołów (minutes) Rezerwy Federalnej, na posiedzeniu, które miało miejsce 2 listopada członkowie Fed stwierdzili, że wkrótce właściwe będzie spowolnienie tempa podwyżek stóp procentowych.
Tamto posiedzenie zakończyło się kolejną (czwartą z rzędu) mocną podwyżką stóp o 75 punktów bazowych. Fundusze federalne znalazły się na poziomie 3,75-4,0 proc., czyli najwyższym od 2008 roku. Taki był efekt najbardziej agresywnego od lat 80. XX wieku cyklu zacieśniania polityki monetarnej, obranego w celu zwalczania inflacji znajdującej się na 40-letnich szczytach.
Z opublikowanych minutes wynika jednak, że większość członków Fed jest zdania, iż następne podwyżki stóp za każdym razem powinny mieścić się w zakresie 50 punktów bazowych. Z drugiej strony, część decydentów doszła do wniosku, że “ostateczny poziom stopy funduszy federalnych, który byłby konieczny do osiągnięcia celów komitetu, jest nieco wyższy niż oczekiwaliśmy". Jest to zgodne z wcześniejszymi wypowiedziami Jerome Powella, szefa Fed, który dawał do zrozumienia, że docelowy poziom stóp może być wyższy niż zakładano.
Jeszcze we wrześniu Fed sugerował, że stopy znajdą się na poziomie 4,4 proc. do końca tego roku i 4,6 proc. w 2023 roku. Wiadomo jednak, że te prognozy zostaną zaktualizowane na posiedzeniu amerykańskiego banku centralnego zaplanowanym w dniach 13-14 grudnia.
Dla rynków sprawa wydaje się w tej chwili prosta - jeżeli gospodarka zacznie za kilka miesięcy wchodzić w recesję, to Fed nie będzie szarżował z podwyżkami stóp. Nie jest wykluczone, że polityka pieniężna zostanie wyhamowana w pierwszym kwartale 2023 roku, a pod koniec przyszłego roku możliwe będą nawet obniżki stóp.
Inwestorzy już od jakiegoś czasu ignorowali komentarze niektórych członków Fed kategorycznie odrzucających scenariusz poluzowania polityki za kilkanaście miesięcy i wspominających, że recesja może być wsparciem w walce z inflacją, co oznaczałoby, że jest ona wkalkulowana w podwyżki stóp.
Z tych wszystkich powodów dolar w ostatnich dniach stracił na wartości, ale nasz złoty wcale nie musi na dłuższą metę utrzymywać trendu wzrostowego. W Polsce też pojawiają się niepokojącej tendencje gospodarcze. GUS przedstawił właśnie wskaźniki produkcji przemysłowej dla października. Wzrost o 6,8 proc. był nie tylko słabszy o 3 punkty procentowe niż miesiąc wcześniej, ale również o 1 punkt gorszy od oczekiwań rynku. W tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobny staje się spadek polskiego PKB w pierwszym kwartale 2023 roku.
Analitycy UniCredit prognozują, że w przyszłym roku światowy PKB wzrośnie tylko o 1,9 proc, co de facto oznacza recesję. W ciągu ostatnich 50 lat globalny wzrost spadł poniżej 2 proc. zaledwie czterokrotnie: w latach 1974-75, 1981-82, w 2009 roku i podczas pandemii w 2020 roku.
Co gorsza, bankowcy spodziewają się stagflacji, czyli recesji (bądź stagnacji ekonomicznej) przy jednoczesnym utrzymywaniu się wysokiej inflacji. Pocieszające jest to, że analitycy UniCredit już na 2024 rok zapowiadają ożywienie gospodarcze na poziomie 2,6 proc.
Inflacja okazuje się być niezwykle trwała w różnych krajach. Niemal wszystkie banki centralne na świecie od kilkunastu miesięcy podnoszą stopy procentowe, a mimo to tempo wzrostu cen pozostaje uparcie wysokie, co dodatkowo napędza oczekiwania inflacyjne. Może zdarzyć się, że inflacja będzie napędzana przez kolejny szok energetyczny lub przez spiralę płacowo-cenową.
Eksperci z Bank of America zauważają, że banki centralne zaczynają dochodzić do momentu, w którym nie mogą lub nie chcą podwyższać stopy procentowej, bo to mogłoby wywołać poważne załamanie gospodarcze. W takiej sytuacji jest Narodowy Bank Polski, który mimo blisko 18-procentowej inflacji nie podwyższa stopy referencyjnej pozostającej na poziomie 6,75 proc.
- Ze względu na globalny charakter szoków inflacyjnych, stagflacja prawdopodobnie wystąpi w wielu krajach w tym samym czasie. Można przypuszczać, że Europa, Wielka Brytania i gospodarki rynków wschodzących prawdopodobnie doświadczą stagflacji wcześniej niż Stany Zjednoczone. W szczególności, gdy będzie to spowodowane niemożnością dalszego podnoszenia stóp procentowych - czytamy w raporcie analityków Bank of America.
Jacek Brzeski