Powstanie największa zapora wodna świata. Projekt budzi niepokój
Chiny zatwierdziły budowę największej na świecie zapory wodnej. Powstanie na rzece Yarlung Tsangpo (Brahmaputra), na Wyżynie Tybetańskiej. Decyzja Pekinu wywołała obawy o przesiedlenie lokalnej społeczności i wpływ inwestycji na środowisko. Konsekwencji obawiają się też Indie i Bangladesz. Według szacunków, na jakie powołuje się BBC, realizacja projektu może kosztować nawet bilion juanów (127 mld dolarów).
Największą elektrownią wodną świata jest obecnie Zapora Trzech Przełomów zbudowana w środkowych Chinach, na rzece Jangcy, która została uruchomiona w 2003 r. Jej budowa kosztowała ponad 254 mln juanów (ok. 35 mld dolarów), ponad czterokrotnie więcej niż pierwotnie zakładano. Największe hydrotechniczne przedsięwzięcie posiada 22 500 MW mocy i 34 generatory. Rocznie zapora produkuje powyżej 87 terawatogodzin (TWh) energii. Żeby jednak mogła powstać, trzeba było zalać dziesiątki miast, wsi i zabytków, a także przesiedlić około 1,4 miliona osób.
Zapora, która ma powstać w dolnym biegu rzeki Brahmaputry (przez Tybetańczyków nazywanej Yarlung Tsangpo), mogłaby wygenerować trzy razy więcej energii niż ta na rzece Jangcy. Projekt ma też odegrać kluczową rolę w osiągnięciu przez Chiny celów klimatycznych - ograniczenia emisji CO2 i neutralności węglowej. Ma też dać impuls do rozwoju pokrewnym gałęziom przemysłu i stworzyć miejsca pracy w regionie – podaje agencja prasowa Xinhua.
Państwowe chińskie media określiły inwestycję jako "bezpieczny projekt, który stawia na pierwszym miejscu ochronę środowiska". Władze nie wskazały jednak, ile osób zostanie przesiedlonych. Z doniesień wynika, że to kolosalne przedsięwzięcie będzie wymagało wydrążenia przez góry Namcha Barwa co najmniej czterech tuneli o długości 20 km. Ich budowa zmienić ma bieg Brahmaputry (Yarlung Tsangpo), najdłuższej i transgranicznej rzeki Tybetu. Płynie ona na południe do indyjskich stanów Arunachal Pradesh i Assam, a następnie do Bangladeszu.
Urzędnicy obu tych krajów wyrazili obawy, że zapora umożliwi Chinom kontrolowanie lub zmianę kierunku przepływu rzeki. Opublikowany w 2020 r. raport Lowy Institute, australijskiego think tanku, wykazał, że "kontrola nad Brahmaputrą, na Wyżynie Tybetańskiej, skutecznie daje Chinom pełną kontrolę nad gospodarką Indii".
Obawy dotyczące skutków powstania w Tybecie zapory wyraziły też organizacje zajmujące się prawami człowieka. Eksperci obawiają się, że budowa i zalanie obszaru wodą doprowadzi do przesiedlenia rzeszy lokalnych społeczności. Wpłynie też na zmianę naturalnego krajobrazu i uszkodzi istniejące od wieków lokalne ekosystemy, które - zwracają uwagę ekolodzy - należą do najbogatszych i najbardziej zróżnicowanych na Wyżynie Tybetańskiej.
Kolejnym problemem jest ukształtowanie terenu rzeki. Miejsce budowy znajduje się wzdłuż granicy płyt tektonicznych, narażonych na trzęsienia ziemi. Eksperci obawiają się, że tak rozległe prace budowlane w stromym i wąskim wąwozie zwiększą częstotliwość osuwisk. "Osuwiska i przepływy błota i skał wywołane trzęsieniami ziemi są często niekontrolowane i stanowią ogromne zagrożenie dla projektu" – to cytowana przez BBC opinia chińskiego biura geologicznego prowincji Syczuan.
Pekin kontroluje Tybet od czasu jego aneksji w latach 50. XX wieku. Od tego czasu zbudował tam kilka zapór. Zwykle każda z inwestycji jest tematem budzącym kontrowersje i nierzadko doprowadzającym do lokalnych protestów. Na początku roku Tybetańczycy sprzeciwiali się budowie zapory Gangtuo i elektrowni wodnej. Manifestowali przeciwko wysiedleniu kilku wiosek i zalaniu starożytnych klasztorów z relikwiami. "Skończyło się to aresztowaniami i pobiciami, a niektóre osoby zostały poważnie ranne" - informowało BBC.