Nasze euro nadal daleko

Szefowie państw i rządów UE zdecydują dziś ostatecznie o przyjęciu Słowacji do Europejskiej Unii Monetarnej. Jest to dobra okazja do tego, aby nasi przedsiębiorcy uzyskali jasną deklarację polskiego rządu co do terminu wprowadzenia wspólnej waluty w naszym kraju. KPP przypomina jednak, że ciągle mamy problemy ze spełnieniem kryterium konwergencji.

W maju tego roku Komisja Europejska uznała, że Słowacja spełniła opisane w traktacie z Maastricht warunki przyjęcia do strefy euro. W tym tygodniu prawie jednogłośnym poparciem zakończyła się procedura konsultacji w tej sprawie z Parlamentem Europejskim.

Oprócz dzisiejszego szczytu, temat wspólnej waluty u naszego południowego sąsiada będzie podniesiony jeszcze raz - w lipcu, na spotkaniu ministrów finansów UE, na którym zostanie ogłoszony kurs wymiany korony na euro.

W ten sposób, Słowacja będzie pierwszym krajem Europy Wschodniej przyjętym do EMU i czwartym z nowych krajów członkowskich, po Słowenii, Cyprze i Malcie.

Reklama

To kolejny sukces idei integracji europejskiej, szczególnie ważny w obliczu wyniku referendum w Irlandii. W skład unii walutowej wejdzie gospodarka dynamiczna, konkurencyjna i nieobciążona długiem publicznym. To także sukces samej Słowacji, która spełniając kryteria członkostwa, będzie mogła czerpać profity ze wspólnej waluty. Przede wszystkim wzrośnie jej konkurencyjność, zwiększy się prawdopodobieństwo, że właśnie tam trafią nowe inwestycje..

Tymczasem Polska do wprowadzenia euro nadal jest daleko. Brakuje jednoznacznej decyzji o terminie. Wciąż nie spełniamy kryterium fiskalnego ani stabilności kursu walutowego. Nie jest zresztą wykluczone, że pojawią się kłopoty z wypełnieniem innych założeń z Maastricht. Raport Komisji Europejskiej, rutynowo sporządzany co dwa lata, wiele miejsca poświęca lukom w naszych przepisach.

Konfederacja Pracodawców Polskich zauważa, że wypełnimy warunki dotyczące deficytu budżetowego i długu publicznego. Wiele wskazuje na to, że obecny rząd będzie prowadził dość restrykcyjną politykę finansową. Świadczą o tym opublikowane założenia do przyszłorocznej ustawy budżetowej. Jego deficyt ma wynieść 18,2 mld zł, czyli 1,3% prognozowanego na 2009 r. PKB (nie możemy przekroczyć 3%). Nic nie wskazuje, żeby dług publiczny przekroczył 60% PKB.

Problemem może być natomiast inflacja. Rząd prognozuje, że w przyszłym roku wyniesie ona 2,9%. Zwracamy uwagę, że może być to niemożliwe do osiągnięcia. Inflacja oscyluje obecnie wokół 4%, co oznacza znaczne przekroczenie kryterium. Wzrost płac jest nieco mniejszy, ale w skali roku nadal przekracza 10%. Niedobór fachowców karze sądzić, że płace będą nadal rosły. Niewiadomą są także tegoroczne zbiory, mające decydujący wpływ na ceny żywności.

Niepewna jest sytuacja na rynku paliw. Zagrożenie inflacyjne może spowodować podwyższenie stóp procentowych, a Traktat z Maastricht narzuca ich niski poziom. Rząd powinien więc niezwłocznie podjąć konkretne działania ukierunkowane na zrównoważenie wzrostu płac ze wzrostem wydajności pracy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: waluty | Słowacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »