Nie działać stadnie!

Spadki na giełdach amerykańskich oraz paniczne zachowanie rynków finansowych podczas notowań w Azji pchnęły indeksy europejskie mocno w dół. Paniczna ucieczka inwestorów, szczególnie z rynków wschodzących mocno odbiła się na krajowych rynkach.

Silne spadki i wyprzedaż akcji, które dotknęły w czwartek warszawską giełdę są powodowane emocjami, przede wszystkim inwestorów indywidualnych - uważają analitycy. Według nich, inwestorzy nie patrzą już na ceny, tylko zamykają pozycje bojąc się dalszych strat. To typowe działania stadne, gdzie nie ma już racjonalności tylko psychologia tłumu.

Na zamknięciu czwartkowej sesji indeks największych spółek WIG20 stracił 5,36 proc., WIG spadł o 6,11 proc., mWIG40 - o 7,28 proc., a sWIG80 - o 7,28 proc.

Już na otwarciu sesji WIG20 spadł o 3,5 proc. W ciągu dnia spadki się pogłębiały. Po godz. 13. indeksy mniejszych spółek - mWIG40 i sWIG80 traciły już po ok. 10 proc. Przed 14.30 mWIG40 i sWIG80 traciły ponad 11 proc.

Reklama

Analitycy wskazują, że giełdowe spadki i wyprzedaż akcji powodowane są emocjami. "Pełzająca korekta przekształciła się dziś w panikę. Na rynku rządzą głównie emocje i nie można przewidzieć, jak w krótkim terminie zachowa się rynek" - powiedział prezes Pioneer Pekao TFI Zbigniew Jagiełło.

"Nerwowa atmosfera spowodowała, że inwestorzy nie patrzą już na ceny, tylko kierują się emocjami i zamykają pozycje, nie zwracając uwagi, czy generuje to jeszcze zysk, czy tylko po to, żeby zmniejszyć dalsze straty" - powiedział Tomasz Dudź z DI BRE Bank.

"Od dłuższego czasu mówiliśmy, że na rynku polskim sytuacja wygląda bardzo dobrze lub dobrze i nie ma sygnałów negatywnie wpływających na rynek kapitałowy. Natomiast mówiliśmy też, że negatywny sygnał może przyjść z zagranicy - i przyszedł" - dodał Jagiełło.

Podkreślił, że źródłem obecnych spadków na giełdzie jest sytuacja na amerykańskim rynku nieruchomości. "Nieruchomości w Stanach Zjednoczonych nie są finansowane wprost z depozytów bankowych. Instytucje kredytowe finansują się z emisji obligacji. Ten rynek obligacji nazywany jest nawet +starszym bratem+ rynku akcji i jeśli na nim zaczyna się coś źle dziać, to te sygnały przenoszą się na rynek akcji. Tak się właśnie stało" - wyjaśnił.

"Inwestycje w akcje to nie tylko ruch w jedną stronę, indeksy poruszają się w górę i w dół. Rada dla inwestorów - to dywersyfikacja i długi termin inwestycji. Długoterminowe inwestycje niwelują krótkoterminowe załamania. Jeśli ktoś inwestował spekulacyjnie w jedną klasę aktywów, to stracił" - dodał Jagiełło.

Jak powiedział Leszek Milczarek z IDM SA, problem spadków należy rozpatrywać w kontekście zasilania systemu finansowego w ostatnich dniach przez banki centralne. Amerykański FED i Europejski Bank Centralny (EBC) interweniowały na rynku w związku z problemami związanymi z kryzysem na rynku nieruchomości, wynikającym z udzielaniem kredytów hipotecznych w USA osobom o niskiej zdolności kredytowej. Instytucje finansowe zaangażowane na tym rynku zaczęły mieć kłopoty, gdy kredytobiorcy przestali spłacać kredyty. "Te interwencje FED i EBC odłożyły problem dalej, a może nawet go wzmocniły. Dawanie pieniędzy firmom, które miały kłopoty zaciemnia obraz, ponieważ nie wiemy, kto tak naprawdę ma problemy" - powiedział Milczarek. Zwrócił uwagę na rolę funduszy hedgingowych, które zamykają pozycje, starając się minimalizować straty.

Zdaniem analityków, za ostatnimi silnymi spadkami stoją przede wszystkim inwestorzy indywidualni, którzy samodzielnie inwestują na GPW. Istnieje groźba wycofywania środków z funduszy, ale raczej nie nastąpi to już teraz, podkreślają.

Według analityka DB Krzysztofa Kaczmarczyka, prywatni inwestorzy wyprzedają akcje. "Jeszcze za wcześnie na umarzanie funduszy. Sądzę, że większość inwestorów, którzy weszli w fundusze, zarobili w ostatnim roku i ciągle są na plusie. Zdziwiłbym się, gdyby teraz z nich wychodzili. To tylko krótkoterminowy trend, jeśli założyć, że po spadkach zawsze następują wzrosty. Jeśli potrwa to kolejne 2- 3 tygodnie, niektórzy pewnie zmienią typ aktywów bądź wyjdą z funduszy zupełnie" - uważa Kaczmarczyk.

Zdaniem analityka Unicredit Marcina Gontarza, w ostatnich trzech miesiącach nastąpiło kilka zadziwiających przepływów kapitału, zwłaszcza w funduszach małych i średnich spółek. "Według naszych szacunków, w ostatnim kwartale do funduszy małych i średnich spółek wpłacono 4,2 mld zł, a w samym lipcu 1,6 mld zł. Taka sytuacja ma miejsce dopiero w tym roku. W 2006 roku wpłaty do funduszy małych i średnich spółek były ograniczone. Dzisiaj ci inwestorzy stracili dużo pieniędzy" - powiedział Gontarz.

Zdaniem Tomasza Wronki z Expandera, rynki krajowe w krótkim terminie wciąż pozostaną bardzo nerwowe i fundamenty gospodarki czy wyniki kwartalne spółek będą miały niewielki lub żaden wpływ na ceny akcji w porównaniu z nastrojami globalnymi. Istnieje również ryzyko, że przy obecnych dynamicznych spadkach cierpliwość inwestorów indywidualnych, którzy jeszcze w lipcu wpłacili do funduszy inwestycyjnych ponad 5 mld złotych może się wyczerpać, tym samym odpływ środków może przynieść pogłębienie korekty. Takie zachowanie inwestorów mogłoby znacznie przedłużyć obecną korektę, nawet przy ewentualnej poprawie nastrojów inwestycyjnych na świecie.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: WIG | W dół | wyprzedaż | inwestorzy | działanie | nieruchomości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »