Nieaktualny adres w banku może być źródłem dużych kłopotów

Banki nie znają aktualnych adresów co trzeciego klienta. Konsekwencje mogą być dotkliwe, łącznie z wpisaniem do rejestrów dłużników oraz nakazem zapłaty wydanym przez sąd - ostrzega Biura Informacji Kredytowej.

Po zakupie mieszkania lub przeprowadzce, aktualny adres powinniśmy podać m.in. bankom, w których mamy konta lub kredyty, urzędowi skarbowemu, sądom jeśli jesteśmy w trakcie rozpraw, ubezpieczycielom, firmom, z którymi mamy podpisane umowy, ZUS-owi, OFE.

Praktyka pokazuje jednak, że Polacy nie przywiązują wagi do aktualizacji adresu w licznych firmach i instytucjach, z którymi powinni pozostawać w kontakcie. Przeprowadzona przez BIK analiza danych kontaktowych 23,5 mln klientów banków pokazuje, że instytucje te mają prawidłowe namiary tylko do 70 proc. swoich klientów. Dodatkowo ok. 4 proc. osób przekazało adres, który w ogóle nie istnieje, albo jako klienci kilku banków w każdym z nich wskazali inne miejsce zamieszkania (tak jest w przypadku 26 proc. z nich).

Reklama

Taka sytuacja może przynieść przykre konsekwencje, bo korespondencja od wierzycieli trafi po niewłaściwy adres.

- Zgodnie z prawem, wierzyciel, który wysyła wezwanie informujące o zamiarze wpisania dłużnika do BIG nie musi uzyskać potwierdzenia jego odbioru. Wystarczy, że prześle je pod adres wskazany w umowie i po upływie 30 dni może dokonać wpisu. Ważne jest aby od terminu płatności minęło min. 60 ani, a kwota zaległości konsumenta wynosiła min. 200 zł - tłumaczy Mariusz Hildebrand, wiceprezes BIG InfoMonitor. Gdy dług jest udokumentowany wyrokiem sądowym, wystarczy od wysłania pisma do wpisu poczekać 14 dni.

Jeśli dana osoba nie jest świadoma sytuacji, bo ze względu na zły adres nie odebrała korespondencji, nie zareaguje na czas i świadomość problemu pojawia się dopiero wtedy, gdy z powodu negatywnego wpisu w BIG, banki, firmy pożyczkowe, firmy telekomunikacyjne albo np. operatorzy telewizji kablowych odmawiają zawarcia nowej umowy.

Jeśli dotyczy to kredytów czy pożyczek w bankach, to można sobie w ten sposób zepsuć historię kredytową.

W przypadku gdy np. klient nie zapłaci raty kredytu przez 60 dni, otrzymuje pismo ostrzegające. Jeśli list trafi pod prawidłowy adres, niepłacący kredytu przeczyta w nim, że po upływie 90 dni od terminu płatności informacja na ten temat będzie figurowała w BIK przez 5 lat jako informacja negatywna (5 lat liczone jest od dnia rozliczenia opóźnianego kredytu). Ma możliwość zareagować, bo dalsze opóźnianie spłaty może utrudnić zaciągnięcie kolejnego kredytu. Przez zaniedbanie w aktualizacji kontaktu w niepowołane ręce mogą też trafić przekazane listownie karty płatnicze, PIN-y, czy informacje o stanie konta - ostrzegają eksperci.

mn

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | lokaty | dane osobowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »