Jak podaje "Deutsche Welle", niemiecki minister transportu jest zdania, że jeśli rząd nie zliberalizuje podejścia do polityki klimatycznej, w tym m.in. do ograniczenia emisji dwutlenku węgla dla branży transportowej, kierowców mogą czekać drastyczne ograniczenia.
W wystosowanym do szefów grup parlamentarnych SPD, Zielonych oraz FDP liście, minister w rządzie Olafa Scholza apeluje o zreformowanie ustawy o ochronie klimatu.
Zakaz jazdy autem w weekend. Burza po słowach niemieckiego ministra transportu
W liście polityk zauważa, że jeśli nie dojdzie do reformy ustawy o ochronie klimatu, mającej na celu m.in. ograniczenie emisji dwutlenku węgla dla sektora transportowego, Niemcy będą musiały "natychmiast zaoszczędzić 22 miliony ekwiwalentu CO2".
- Wissing podkreślił, że takich oszczędności nie można osiągnąć za pomocą ograniczenia prędkości lub innych środków, a jedynie poprzez doraźną rezygnację z jazdy samochodami osobowymi i ciężarowymi - czytamy w "Deutsche Welle".
Niemieckie media nie szczędzą słów krytyki pod wypowiedzią ministra transportu
- Wprowadzenie "powszechnego zakazu jazdy na dwa dni w tygodniu" - tym grozi Volker Wissing swoim partnerom koalicyjnym w liście, jeśli ci do lata nie zgodzą się na zmianę ustawy dotyczącej ochrony klimatu i na zwolnienie sektora transportowego z ustalonych celów emisji CO2 - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung", cytowany przez "Deutsche Welle".
Z kolei "Nordbayerischer Kurier" wskazuje, że zamiast zakazu prowadzenia pojazdów w weekendy, szef resortu transportu powinien wprowadzić ograniczenia prędkości na autostradach i na drogach krajowych. Dodano, że dobrym rozwiązaniem byłoby również zmniejszenie opłat za korzystanie z kolei w Niemczech.
"Allgemeine Zeitung" pisze natomiast, że podobne zakazy jazdy obowiązywały w Niemczech około 50 lat temu, ze względu na kryzys naftowy.
- Teraz minister transportu Volker Wissing grozi wprowadzeniem nowych zakazów jazdy dla samochodów i ciężarówek - podkreśla niemiecki dziennik regionalny, którego słowa przytacza "Deutsche Welle".
- Jest to sianie paniki i oczywisty chwyt. Ministrowi nie chodzi wcale o redukcję emisji. Chce wywierać presję na rząd koalicyjny, aby szybko wprowadził reformę ustawy o ochronie klimatu - dodano.