Nieoczekiwany rajd franka szwajcarskiego na koniec roku. Jakie prognozy na 2024 r.?
Stary rok frank szwajcarski kończy najwyższą w historii wartością w relacji do euro. Waluta Helwetów w ostatnich dniach grudnia wyraźnie podrożała także wobec złotego. Z czasem jednak Szwajcarski Bank Narodowy powinien wycofywać się z polityki wzmacniania własnego pieniądza.
- Inwestorzy i analitycy spodziewają się, że Europejski Bank Centralny wcześniej rozpocznie serię obniżek stóp procentowych, niż jego szwajcarski odpowiednik, a to wzmacnia franka
- Biuro Maklerskie BNP Paribas i Cinkciarz.pl zgodnie prognozują, że po koniec 2024 roku frank będzie kosztował tylko 4,25 zł
- Analitycy BM BNP Paribas są zdania, że złotemu będzie sprzyjać polityka monetarna Narodowego Banku Polskiego, który najbliższą redukcję stóp procentowych przeprowadzi dopiero w ostatnim kwartale 2024 roku
Od połowy września do końca listopada frank szwajcarski potaniał aż o 40 groszy - z 4,86 zł do 4,46 zł. W grudniu ruszył jednak w górę i 2023 rok zakończył kursem zbliżonym do 4,68 zł. Jeszcze bardziej spektakularne było wzmacnianie się waluty Helwetów wobec euro. Tuż przed Nowym Rokiem za wspólną walutę płaci się najmniej w historii - niespełna 0,93 franka.
Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl, już kilka tygodni temu pisał, że Szwajcarskiemu Bankowie Narodowemu (SNB) ciągle zależy na silnym franku. "W Szwajcarii zakończono podwyżki stóp procentowych wcześniej i przede wszystkim na zdecydowanie niższym poziomie niż w strefie euro czy USA. Mimo to, polityka SNB jest fundamentem siły franka. Szwajcarskiemu bankowi centralnemu zależy na stabilnym efektywnym kursie realnym. Brana jest tu pod uwagę miara odzwierciedlająca strukturę handlu zagranicznego i uwzględniająca różnice w dynamice inflacji. Presja cenowa w Szwajcarii jest słabsza niż innych w gospodarkach, co oznacza, że frank musi drożeć w relacji do euro, dolara, czy funta" - czytamy w opracowaniu analityka Cinkciarz.pl.
Szwajcarski Bank Narodowy utrzymuje stopy procentowe na poziomie 1,75 proc. Ostatnia podwyżka została dokonana w czerwcu 2023 roku, rok po szokującym rozpoczęciu zacieśniania, w ramach którego koszt pieniądza wzrósł o 200 punktów bazowych, co mocno uderzyło we "frankowiczów".
Inwestorzy i analitycy spodziewają się teraz, że Europejski Bank Centralny wcześniej rozpocznie serię obniżek stóp procentowych, niż jego szwajcarski odpowiednik. Główna stopa w Szwajcarii jest ponad dwa razy mniejsza niż w strefie euro (4,5 proc.). W dodatku, kraj Helwetów uchodzi za inwestycyjną bezpieczną przystań, szczególnie w okresie zwiększonego ryzyka geopolitycznego, z jakim mamy do czynienia.
W Szwajcarii inflacja w ujęciu rocznym wynosi 1,4 proc. Natomiast w ujęciu miesięcznym Helweci w listopadzie zanotowali deflację - ceny spadły o 0,2 proc. Co ważne, na takim samym poziomie jak inflacja konsumencka (1,4 proc.) jest w Szwajcarii inflacja bazowa, czyli pomijająca najbardziej zmienne ceny energii, paliw i żywności.
Analitycy banku UBS spodziewają się, że w Szwajcarii do pierwszej obniżki stóp dojdzie w czerwcu 2024 roku, a w całym roku spadną one do 1 proc., na co złożą się trzy cięcia po 25 punktów bazowych. Mimo to, SNB cały czas utrzymuje jastrzębie nastawianie, a jej przedstawiciele podkreślają, że inflacja nie została całkowicie pokonana i może jeszcze dojść - w razie potrzeby - do zaostrzenia polityki monetarnej.
Bartosz Sawicki, przedstawiając punkt widzenia Cinkciarz.pl , prognozuje, że w 2024 roku SNB będzie stopniowo wycofywał się z polityki wzmacniana franka. Powinna na tym skorzystać także polska waluta i można oczekiwać że za rok frank będzie kosztował około 4,25 zł.
"Uważamy, że z czasem osłabnie dotychczasowa preferencja, by frank był mocny. To nastawienie w minionych kilkunastu miesiącach przekuwane było w interwencje walutowe. Zmianę polityki może wymusić niższa presja cenowa niż obecnie zakłada to SNB. Nie spodziewamy się jednak zwrotu o 180 stopni i przejścia do osłabiania waluty w celu zwiększenia atrakcyjności eksportu. Z tego względu powrót eurofranka do 1,00 będzie mieć charakter szarpanego dryfu i będzie warunkowany także przez to, jak szybko europejska gospodarka znajdzie się na ścieżce ożywienia" - czytamy w raporcie Bartosza Sawickiego.
Ekonomiści Biura Maklerskiego BNP Paribas również są zdania, że najnowszy skok wartości franka jest jedynie chwilową korektą, po zakończeniu której szwajcarska waluta powróci na ścieżkę spadków. Prognozują, że w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy kurs franka cofnie się do 4,25 zł, co byłoby najniższym poziomem od lutego 2022 r. i jednym z najniższych od października 2021 roku.
Eksperci BM BNP Paibas wśród przyczyn spodziewanego osłabienia franka dostrzegają nie tylko nieuchronne obniżanie stóp procentowych przez SNB w 2024 roku, ale także prognozowany wzrost siły złotego. "Za umocnieniem polskiej waluty przemawia wynik wyborów parlamentarnych, który pozwolił na powołanie rządu składającego się z członków dotychczasowej opozycji, co jest pozytywnie postrzegane przez rynki. Sile złotego sprzyja także grudniowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej, która pozostawiła stopy na niezmienionym poziomie. Oczekujemy, że w Polsce początek cięcia stóp procentowych nastąpi dopiero w czwartym kwartale 2024 roku. Stopa referencyjna na koniec roku znajdzie się na poziomie 5,25 proc, czyli niewiele niższym od obecnego" - prognozują analitycy BM BNP Paribas.
Eksperci podkreślają, że na pewno nie powtórzy się "czarny czwartek", czyli wydarzenie z 15 stycznia 2015 roku, kiedy frank skokowo umocnił się po decyzji SNB o porzuceniu obrony minimalnego kursu wymiany. Przed tą datą bank centralny interweniował na rynkach finansowych zawsze wtedy, gdy za 1 euro miano płacić mniej niż 1,2 franka szwajcarskiego. Dominował wówczas pogląd, że silny frank zagraża szwajcarskiej gospodarce, co może doprowadzić nawet do deflacji.
Wprowadzona w życie prawie 9 lat temu decyzja o rezygnacji z obrony minimalnego kursu wymiany eurofranka powyżej bariery 1,20 sprawiła, że cena wspólnej waluty runęła niemal w jednej chwili. Natomiast w Polsce rankiem 15 stycznia 2015 roku notowania franka poszybowały z 3,55 zł do około 5 złotych, chwilę po decyzji SNB.
Szwajcarzy wydarzenia z "czarnego czwartku" usprawiedliwiali tym, że utrzymywanie minimalnego kursu wymiany byłoby trudne do egzekwowania w długim terminie. Dodawali też, że szwajcarskie firmy przyzwyczajają się do mocnego franka. W następnych latach potwierdzona została słuszność tego ostatniego argumentu. Jednak, przy tak twardej polityce stóp procentowych, jaką prowadzi teraz SNB, mocny frank może stać się z czasem obciążeniem dla gospodarki.
Jacek Brzeski