NIKnące emerytury w ubezpieczeniowym tyglu

Nasze przyszłe emerytury mogą być niższe niż przewidywano w założeniach do reformy emerytalnej - wynika z przedstawionego kilka dni temu raportu NIK. Tą wieścią tak mocno poczuł się zaniepokojony premier Miller, że zwrócił się do ministra pracy i polityki społecznej, by przygotował stosowną informację w tej sprawie - poinformował rzecznik rządu Michał Tober.

Nasze przyszłe emerytury mogą być niższe niż przewidywano w założeniach do reformy emerytalnej - wynika z przedstawionego kilka dni temu raportu NIK. Tą wieścią tak mocno poczuł się zaniepokojony premier Miller, że zwrócił się do ministra pracy i polityki społecznej, by przygotował stosowną informację w tej sprawie - poinformował rzecznik rządu Michał Tober.

Nie omieszkał przy okazji dodać, że te świadczenia mogą być niższe od "zakładanych przy wprowadzaniu przez rząd AWS-UW reformy ubezpieczeń społecznych". Czyli emerytury w wysokości pozwalającej na tak nieroztropne zachowywanie się emerytów jakie obserwowaliśmy w emitowanych niedawno reklamach otwartych funduszy emerytalnych to gruszki na wierzbie obiecywane przez AWS i UW, a wiadomo, że gruszki na tym drzewie wyrosłyby tylko wtedy, gdyby obiecało je SLD.

Jeżeli sygnalizowane zagrożenia potwierdzą się, minister pracy ma tydzień na przedstawienie przyczyn i ocen zaistniałej sytuacji, i działań jakie zostaną podjęte by zagrożenia ograniczyć i zlikwidować. Stanowczość i pryncypialność zaiste imponująca. Ale zacznijmy może od początku. Przyczyną zamieszania jest raport Najwyższej Izby Kontroli z kontroli organizacji i funkcjonowania funduszy emerytalnych, która została przeprowadzona od 15 września 2000 do 15 lutego 2001 roku. W jej trakcie pod lupę wzięto m.in. Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, Ministerstwo Pracy, ZUS oraz 4 towarzystwa emerytalne. Wnioski rzeczywiście nie są zbyt budujące.

Reklama

Bałagan w ZUS i w dalszym ciągu nie w pełni funkcjonujący system informatyczny, słabe wyniki finansowe Otwartych Funduszy Emerytalnych, praktycznie nie istniejący III filar, czyli pracownicze programy emerytalne - to wszystko skłania kontrolerów NIK do wyciągnięcia wniosków, że z tych naszych emerytur to nic nie będzie, a już z pewnością nie będziemy spędzali pół roku na Kanarach a drugie pół w Alpach - jak nam obiecywano w reklamach OFE. Z wyliczeń przeprowadzonych przez kontrolerów wynika, że mężczyzna, po 37 latach pracy, otrzyma świadczenie (z dwóch filarów) równe 63,5 proc. ostatniej płacy, zaś kobieta, po 33 latach, 37,2 proc. Nazywa się to "stopą zastąpienia" i razem daje nawet ponad 100 proc. - tylko chyba nie o to chodziło.

Niegdyś, jak cały świat, tak i tu sprawa była prosta. ZUS to Państwo, Państwo to ZUS - ktoś więc emeryturę zapłacić musi. Ponieważ wszystko, oprócz żon, było wspólne, tak i ZUS, zbieranych w postaci składek pieniędzy nie lokował osobno (bo i gdzie, jak banków też nie było, były tylko kasy), tylko odprowadzał do budżetu. W wyniku tej radosnej i beztroskiej twórczości nasz system ubezpieczeniowy już stosunkowo dawno przestał być wypłacalny, a państwo, które lekką ręką czerpało z jego zasobów, też nie ma - więc nie dołoży. Ostateczny rozpad i zawieszenie wypłat emerytur (ćwiczenie wariantu rosyjskiego) zbliżało się wielkimi krokami. Konieczna stała się więc reforma całego systemu ubezpieczeń. I tego nikt (nawet NIK) nie kwestionuje.

A później, wbrew porządkowi rzeczy, nastał chaos. W Otwartych Funduszach Emerytalnych jest zapisanych ponad 12,5 mln osób, chociaż powinno być nieco tylko ponad 8 mln. (na początku szacowano, że będzie około pięciu). Ponad 400 tysięcy osób nie jest zapisane do żadnego funduszu, chociaż złożenie deklaracji jest obowiązkowe. ZUS winien jest OFE około 6,3 mld złotych (inne źródła mówią o innych wielkościach) i bliżej nie sprecyzowaną kwotę tytułem odsetek, i nikt nie wie gdzie te pieniądze, a przynajmniej ich część, zniknęły. W ostatnich dwóch latach OFE odnotowały prawie 2,5 mld złotych strat, głównie na skutek agresywnej i kosztownej reklamy i akwizycji (UNFE zarejestrowało ponad 450 tys. akwizytorów).

Co wyłoni się z tego chaosu? Nie tylko NIK, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć. I w tym cała nadzieja, bo stawia to pod znakiem zapytania wiarygodność wyliczeń i prognoz analityków NIK-u. Jest zbyt wiele zmiennych niewiadomych. Pożyjemy - zobaczymy.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: reformy | ZUS | minister pracy | OFE | NIK | emerytura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »