Niszowi mistrzowie
Polskie firmy motoryzacyjne nie wygrają dziś technologicznego wyścigu z największymi koncernami. Ale są specjalności, w których nasi producenci nie mają się czego wstydzić.
Na terenie Łódzkiego Parku Technologicznego, w studiu One One Lab, grupa konstruktorów, informatyków i projektantów z całego świata pracuje nad modelem autonomicznego samochodu. System operacyjny i napędowy można już obejrzeć i przetestować. Potrzeba jeszcze kilkadziesiąt milionów złotych na zbudowanie prototypu oraz wdrożenie produkcji 30 pierwszych aut. I choć to wydaje się nieprawdopodobne, szef firmy Jacek Chrzanowski zapowiedział, że 4-6 osobowe samojeżdżące samochody pojawią się na ulicach Łodzi już w 2020 r.
Na forach internetowych większość dyskutantów twierdzi, że łódzka firma niepotrzebnie traci czas, energię i pieniądze, bo przecież nie wygra z takimi potęgami jak General Motors, Ford, Renault-Nissan. Zwłaszcza, że do wyścigu włączyły się też czołowe firmy z branży technologicznej jak Tesla, Apple, Google, BlackBerry czy chińskie Baidu.
To prawda, że brak nam kapitału, że nie mamy doświadczenia w organizowaniu pewnych przedsięwzięć, ale poddawanie się walkowerem i twierdzenie, że "Polak i tak nie potrafi" jest chore. To denerwujące, bo przecież mózgi naszych informatyków, konstruktorów czy projektantów wcale nie są gorsze od tych ze Stanów Zjednoczonych, Japonii czy Chin. Zwłaszcza że w biznesie motoryzacyjnym są już w Polsce firmy, które postanowiły, że będą miały rozwiązania nie gorsze niż wielka konkurencja, np. Solaris, który dziś jest potężnym producentem najnowocześniejszych autobusów, podbierającym rynek niemieckiemu koncernowi MAN, szwedzkiej Scanii, czy chińsko-holenderskiej firmie BYD. Na bazie jego doświadczeń wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiedział stworzenie w Polsce silnego sektora specjalizującego się w produkcji autobusów elektrycznych. Za 3-4 lata może to być branża o obrotach kilku miliardów euro.
To prawda, że w Polsce nie ma już żadnego liczącego się rodzimego producenta samochodów osobowych i dostawczych czy silników. Jeżeli chcielibyśmy opracować nową polską markę motoryzacyjną od zera, musielibyśmy wydać na to dziesiątki miliardów dolarów. Nie tylko na fabryki, ale sieć serwisów, części, dostawców, marketing etc. To jest niemożliwe.
Ale mamy świetnych wytwórców części, podzespołów i akcesoriów. Wielu z nich opracowało i wdrożyło naprawdę innowacyjne rozwiązania, które dziś kupują tacy gracze jak Maserati, Porsche i Bentley (Grupa VW).
Jedną z takich firm jest Wielton - największy w Polsce i jeden z najpotężniejszych w Europie producent naczep i przyczep samochodowych. Firma mogła całkiem nieźle funkcjonować, powielając rozwiązania techniczne od zachodnich graczy, ale kilka lat temu postawiła na własne rozwiązania. Dziś ma jedno z najnowocześniejszych na świecie centrów badawczo-rozwojowych, w którym opracowywane i testowane są superodporne wywrotki, naczepy, przyczepy czy zestawy kurtynowe ochraniające ładunek podczas transportu. Przewoźnicy z całego świata ustawiają się w kolejce po produkty Wieltonu. W ubiegłym roku firma osiągnęła 623 mln zł przychodów, z czego 70 proc. pochodziło ze sprzedaży innowacyjnych rozwiązań.
Innym przykładem polskiej firmy motoryzacyjnej, która bije zagraniczną konkurencję na głowę, jest Wawrzaszek - producent wozów strażackich i pojazdów specjalnych. Firma od lat stawia na innowacje, a w lutym tego roku rozpoczęła w Bielsku-Białej budowę własnego centrum badawczego. Pracę w nim znajdzie ok. 150 specjalistów.
O ile w tzw. motoryzacji tradycyjnej polscy przedsiębiorcy musieli nadrabiać zaległości wobec zagranicznych koncernów, to jeśli chodzi o projektowanie różnych rozwiązań informatycznych w autach, nie powinni mieć kompleksów. Polskie firmy są świetne w projektowaniu aplikacji czy nowoczesnych systemów wspomagających pracę kierowcy.
Jednym z asów w branży jest wrocławska spółka Rec Global, która zaczynała w 2008 r. od projektowania rozwiązań dla telekomunikacji. Dziś opracowane przez nią systemy uchodzą za najbardziej zaawansowane na świecie. Nie tylko informują o nagłej zmianie pasa, dostosowują ustawienia siedzeń czy lusterek do wzrostu kierowcy (oferują to praktycznie wszyscy), ale nawet potrafią odczytywać jego emocje i dostosować do nich np. prędkość czy czas hamowania. Wiceprezes Rec Global Wiesław Błysz twierdzi, że wprowadzenie tych rozwiązań do systemu wcale nie wymagało wielkich pieniędzy: wystarczyło zamontowanie kilku kamer, które obserwują szerokości źrenicy czy prędkości oddechu kierującego. No i trzeba to było jeszcze zgrać z systemem napędowym i hamulcami.
Zaawansowanym technologicznie produktem jest też Autoplug.in. To aplikacja na smartfona łącząca się z urządzeniem OBD, które można podłączyć do samochodu. Pomaga ona zdiagnozować, jaką usterkę sygnalizują kontrolki w samochodzie: czy to drobnostka, czy też natychmiast trzeba jechać do warsztatu. Autoplug.in może też o usterce powiadomić wybrany przez nas serwis, przekazując mu precyzyjną informację o wykrytym błędzie - to znacznie przyspiesza reakcję i obniża koszty naprawy. Aplikacja może też pomóc w poszukiwaniu auta zaparkowanego na zatłoczonym parkingu lub odholowanego przez straż miejską (funkcja lokalizatora) albo powiadomić rodzinę kierowcy, jeśli zdarzy mu się wypadek (funkcja CrashAlert). Aplikacja współpracuje z dwoma wersjami urządzenia Autoplug OBD: Standard i Premium. Standardowy model oparty jest na technologii Bluetooth 4.0 Low Energy, dlatego w trakcie korzystania z tego wariantu Autoplug OBD użytkownik powinien przebywać w samochodzie, by móc połączyć się z urządzeniem. Wersja Premium oparta jest o technologię GSM, co oznacza, że urządzenie łączy się z użytkownikiem za pomocą internetu.
Inną polską aplikacją jest iTaxi, która lokalizuje wszystkie taksówki znajdujące się w pobliżu użytkownika. Klient wybiera dogodną dla siebie opcję na podstawie ceny, opinii innych użytkowników albo przewidywanego czasu dojazdu. Jest to trochę podróbka Ubera, ale jej twórcy cały czas ją rozwijają i udoskonalają w tempie nie gorszym niż Amerykanie.
Pisząc o innowacjach w motoryzacji, trudno nie wspomnieć o polskiej technologii produkcji kompozytów. To tworzywa z włókna węglowego, z którego produkowane są lusterka samochodowe, spojlery. Te, których technologie opracowano w Polsce, są trwalsze niż stal, a przy tym znacznie lżejsze. Polska może być liderem w tej dziedzinie.
Zachętą do inwestowania w innowacyjne rozwiązania w motoryzacji jest program Innomoto, który uruchomiło właśnie Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Na razie jest na to 250 mln zł, ale w kolejnych latach pula ta będzie rosła (mają być w sumie trzy transze). To właśnie z Innomoto mają być finansowane prototypy samochodów bez kierowcy, ultralekkie pojazdy, układy napędowe do e-busów czy nowe technologie spawania laserowego. Dofinansowanie projektów przez NCBR ma zmotywować przedsiębiorców do tworzenia i rozbudowy własnych działów badawczo-rozwojowych oraz prac nad nowymi technologiami. Wnioski o dofinansowanie projektów przedsiębiorcy mogą składać do 21 listopada 2016 r. Autorzy najlepszych projektów będą mieli możliwość przedstawienia swoich pomysłów podczas paneli, w skład których wchodzić będą eksperci branżowi z Polski i zagranicy.
Poziom dofinansowania pojedynczego projektu może sięgnąć 80 proc. Efektem programu ma być wzrost konkurencyjności polskiego sektora motoryzacyjnego w perspektywie 2026 r. Potencjał mamy spory, bo polska branża motoryzacyjna liczy ponad 2,7 tys. firm, z czego większość (ok. 3/4) to małe firmy zatrudniające do 10 osób.
Prochu w motoryzacji pewnie nie wymyślimy, ale walczyć trzeba. Zwłaszcza że coraz większą rolę w wyścigu odgrywają fizycy, chemicy i informatycy. A tych mamy świetnych.
Ewa Wesołowska