Od węgla nie uciekniemy

Nawet w myśl ambitnych ekologicznych zamierzeń Polska za 20 lat ponad 50 proc. energii elektrycznej będzie wytwarzać z węgla. Na świecie globalna produkcja prądu z węgla wzrośnie też o ok. 50 proc. Zamiast więc straszyć "brudnym" węglem, lepiej zastanowić się jak z nim żyć i jak wykorzystywać go w sposób czystszy i - co równie ważne - tani.

Zawetowana przez Polskę "Mapa drogowa dojścia do gospodarki niskoemisyjnej do 2050", zwana potocznie unijnym pakietem klimatycznym, to nie tylko problem z pogranicza polityki, energetyki i gospodarki. Problem ten dotyka także sfery makroekonomii a nawet psychologii społecznej. W dużym stopniu polega on bowiem na zjawisku mitologizowania jednych dziedzin gospodarki i demonizowania (bądź stygmatyzowania) innych.

To zaś przenosi się z czasem na regulacje prawne, na przepisy dotyczące ograniczeń lub przywilejów dla poszczególnych sektorów gospodarki, a tym samym - na zjawisko opłacalności produkcji w skali makro. Zobrazuję to cytatem z prof. Krzysztofa Żmijewskiego, który w wywiadzie dla portalu internetowego wnp.pl stwierdził: "Nie da się gospodarki oprzeć w całości na firmach ubezpieczeniowych i aquaparkach. Polska nadal jest strefą industrialną, nadal produkujemy i się przy tym brudzimy.

Reklama

Co zresztą zarzucają nam w Europie Zachodniej. Oni rzeczywiście już nie produkują i teraz brudzą się za nich inni. Ale czy to etyczne i czy tak to powinno wyglądać?".

Unia Europejska za głównego winowajcę owego "brudzenia" uznała węgiel. To energetyka oparta na tanim węglu jest w Europie demonizowana, jako źródło wszelkiego zła, które dzieje się w przyrodzie. Z kolei mitologizowane są te dziedziny, które nie brudzą i można je wykonywać w białych rękawiczkach. W energetyce takim mitologizowanym obszarem są odnawialne źródła energii. Nie dezawuuję ich znaczenia, ale twierdzę, że minie jeszcze wiele dziesięcioleci zanim będzie można mówić o ich rzeczywistej opłacalności w konkurencji z technologiami opartymi na konwencjonalnych źródłach energii.

Siła wiatru

Tymczasem dziś polityka stymulowania rynku energetycznego - poprzez systemy certyfikatów - sprzyja drogim technologiom opartym na odnawialnych źródłach energii, a obciąża tańsze technologie węglowe. W największym uproszczeniu wygląda to tak: prąd produkowany w wiatrakach, farmach fotowoltaicznych, biogazowniach i spalarniach biomasy był w Polsce i ma być subsydiowany poprzez zielone i inne "certyfikaty" (podobne systemy wsparcia istnieją także w innych krajach UE). Bez tych subsydiów produkcja prądu z OZE po prostu by się nie opłacała. Jeśli przykładowo elektrownia węglowa sprzedaje 1 MWh energii elektrycznej po ok. 200 zł, to np. ta sama megawatogodzina w elektrowni wiatrowej bez wsparcia musiałaby kosztować np. dwukrotnie drożej. Wiatr wprawdzie wieje za darmo, ale wbrew potocznemu wyobrażeniu elektrownia wiatrowa nie produkuje darmowego prądu. Wręcz przeciwnie: należy do jednego z droższych źródeł energii, gdyż średnio pracuje w rozliczeniu rocznym cztero-, pięciokrotnie krócej od konwencjonalnej. Wiatr przecież nie zawsze wieje i ta energia musi być rezerwowana w innej technologii. Jeśli jednak producent energii wiatrowej sprzeda za odpowiednią cenę zielony certyfikat od każdej wyprodukowanej ilości energii to produkcja staje się opłacalna i konkurencyjna dla technologii węglowej. Dodatkowo przepisy unijne zmuszają firmy handlujące energią elektryczną, by coraz większy procent tej energii znajdującej się w obrocie pochodził z OZE lub do ponoszenia opłaty zastępczej.

Zagrożona konkurencyjność

Do tego dojdzie niebawem kolejne obciążenie dla energetyki węglowej: EU ETS, czyli system handlu emisjami CO2, który najbardziej uderzy w polskie elektrownie i kieszenie polskich konsumentów. Patrząc przez pryzmat ekonomii i wolnej konkurencji wygląda to tak: skoro nie można spowodować, by technologia oparta o OZE była tańsza, to Unia Europejska chce spowodować, by konkurencyjna technologia węglowa była droższa poprzez to, że będzie obarczona haraczem czy też specyficzną opłatą od dymu z komina (CO2). Ciekawe, że dym ze spalanej biomasy dla Unii nie istnieje - jest zerowy, choć wszyscy go widzą i można go zmierzyć.

Skutkiem takiej polityki koszty dotowania droższych technologii ponoszą konsumenci towarów i usług, odbiorcy prądu, czyli my wszyscy. Jakie koszty poniesiemy, kiedy wejdzie w życie system handlu emisjami CO2? Jakie straty poniesie gospodarka i rynek pracy, jeśli wyprowadzą się od nas liczni producenci, których do inwestycji w Polsce przyciągnęły niskie koszty pracy i energii elektrycznej? Trudno to dziś oszacować. Dlatego na sympozjach i konferencjach, w jakich uczestniczę, energetycy mówią jednoznacznie: jeśli polski przemysł ma zachować konkurencyjność, to wzrost kosztów unijnej polityki energetycznej w Polsce musi zostać powstrzymany. Co do tego nikt już nie ma wątpliwości. Temu służyło m.in. wprowadzenie do prawa energetycznego obliga giełdowego w handlu energią elektryczną.

Tani i dobry

Najtańszym i stosunkowo łatwym w pozyskaniu surowcem energetycznym jest i będzie węgiel, w tym węgiel brunatny. A tak się składa, że oprócz złóż eksploatowanych w Wielkopolsce, Bełchatowie i Turowie, jedne z większych złóż tego surowca leżą w lubuskiem, nad Nysą Łużycką, w gminach Gubin i Brody. Warunkiem realizacji tych szans jest jednak odejście od restrykcyjnej polityki klimatycznej Unii Europejskiej lub jej złagodzenie w granicach zdrowego rozsądku. Ponadto technologiczny rozwój energetyki węglowej (oznaczający wzrost sprawności wytwarzania) i obowiązujące już restrykcyjne przepisy emisyjne sprawią, że w najbliższym czasie wcale nie musi ona być kojarzona z dymiącymi kominami i smogiem nad metropoliami. Ale także w tym przypadku warunkiem realizacji tego scenariusza jest odejście od klimatycznych restrykcji wymierzonych w węgiel.

UE jak Titanic?

Demonizowanie energetyki węglowej w Europie nie ma racjonalnych przesłanek, a szczególnie mocno bije w gospodarki państw, które mają zasoby tego surowca. Z przesłankami ideowymi i doktrynalnymi nie sposób polemizować. Tym bardziej, że po pierwsze: badania naukowców w kwestii odpowiedzialności CO2 za ocieplenie klimatu nie dają jednoznacznych odpowiedzi, a wręcz przeciwnie - są przedmiotem coraz gorętszych sporów. I po drugie: największe gospodarki świata, jakimi są USA, Chiny i Indie, nic sobie z polityki klimatycznej nie robią, dzięki czemu to one mogą się okazać największymi beneficjentami unijnej polityki klimatycznej, bo dysponując tanią energią staną się jeszcze bardziej konkurencyjne. Jeżeli cały świat nie podzieli europejskiej krucjaty przeciw węglowi i nie podejmie podobnych działań, to Unii Europejskiej pozostanie wycofać się ze swoich kontrowersyjnych pomysłów lub trwać na tonącym okręcie niczym orkiestra i kapitan Titanica. Bo przecież dwutlenek węgla nie patrzy na granice państwowe.

Mówił o tym w Zielonej Górze na konferencji dr inż. Janusz Steinhoff - były wicepremier i minister gospodarki: "Jeżeli pakiet klimatyczno-energetyczny zacznie funkcjonować w takim wymiarze w jakim został zaprojektowany, to trzeba się liczyć z alokacją emisji w efekcie alokacji przemysłu. Nic nie wskazuje na to, abyśmy utrzymali w Polsce np. przemysł stalowy. Może mieć miejsce taka sytuacja, że przemysł stalowy, czyli Mittal Steel Company przeniesie produkcję na Ukrainę, która nie będzie przecież stosowała tych norm. My będziemy importować tę stal z Ukrainy, generując dodatkowe ilości CO2, poprzez transport tychże wyrobów stalowych. Czyli efekt środowiskowy będzie żaden, a nawet będzie ujemny, dlatego że Ukraina będzie emitowała CO2 bez jakichkolwiek ograniczeń".

dr inż. Stanisław Iwan

Autor jest senatorem RP oraz wiceprzewodniczącym Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: CO2 | odnawialne źródła energii | węgiel | ekologia | górnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »