Ogórki, piwo i kapusta, czyli eksport polonijny
Oscypek, kiszone ogórki i kapusta, barszczyk czerwony i mrożone "ruskie", kiełbasa sucha, a przed świętami także karpie. Polacy jadą za granicę, a polskie produkty za nimi. Na polonusach i emigracji zarobkowej opiera się eksport wielu krajowych producentów.
Fulham. Londyn. Polski sklep. Na półkach kiszona kapusta, przetwory warzywne, konserwy, pasztety, kiełbasy i zupki instant. Wszystko z kilkukrotnym przebiciem. Dla Polaka, który dopiero co przyjechał z kraju ceny są porażające. Mimo to klienteli nie brakuje, a rachityczny do niedawna polonijny handel detaliczny kręci się coraz lepiej.
Gulasz po holendersku
Producenci zacierają ręce, bo od kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej polskie, tanie płody rolne sprzedają się na wspólnym rynku jak świeże bułeczki, nawet pomimo niekorzystnego kursu złotówki. Mniej zadowoleni są przetwórcy. Za granicę wysyłamy przede wszystkim nieprzetworzone lub nisko przetworzone produkty żywnościowe: niekonfekcjonowane warzywa i owoce, półtusze i inne produkty, które dopiero na miejscu są segregowane, porcjowane, pakowane i rozsyłane do sklepów, lecz już pod zagraniczną marką.
Gotowe wyroby, wytwarzane w Polsce, sprzedają się słabo, albo nawet w ogóle. Po pierwsze dlatego, że produkty "made in Poland" nie kojarzą się mieszkańcom Wspólnoty najlepiej. Po drugie, gusta cudzoziemców są zdecydowanie różne od naszych i polskie specjały niespecjalnie im smakują. Czasem po prostu nie wiedzą oni "jak to się je".
Holendrzy na przykład nie mają zielonego pojęcia, jak obchodzić się z wędlinami - opowiada Bogdan Twardowski, dyrektor handlowy firmy Duda-Bis z Sosnowca, która próbowała sprzedawać na tamtejszym rynku rodzaj ekskluzywnego salcesonu: kawałki mięsa, zatopione w galarecie. Holenderscy klienci doszli do wniosku, że jest to po prostu mięso gulaszowe w formie instant, które wystarczy wrzucić do garnka z wodą i zagotować, żeby uzyskać np. gulasz.
Krajowe rarytasy
To, co dla zagranicznych konsumentów stanowi egzotykę nie mniejszą niż dla nas ślimaki czy żabie udka, dla Polaków, którzy wyjechali na saksy lub mieszkają z dala od kraju, jest prawdziwym rarytasem.
- Nie jestem jakoś szczególnie związana z kuchnią polską, ale nie wyobrażam sobie Wigilii bez tradycyjnych potraw. Na szczęście składniki można dostać w polskich sklepach w Hammersmith - mów Teresa, od trzech lat pracująca w Londynie.
Przed ostatnim Bożym Narodzeniem po raz pierwszy pojawiły się w nich eksportowane z Polski karpie. Polska młoda emigracja zaczyna odgrywać coraz większą rolę w planach eksportowych krajowych producentów.
- W ostatnich trzech latach eksport do Wielkiej Brytanii i Irlandii rósł średnio o 160 proc. rocznie - mówi Bogumił Turski, menedżer ds. eksportu w Carlsberg Polska.
Przyrost sprzedaży piwa Okocim, bo ten właśnie trunek browar eksportuje, odpowiada wzrostowi liczby Polaków, którzy na Wyspy wyjechali na saksy. Po pierwszym roku obecności w UE brytyjski resort spraw wewnętrznych dorachowało się 100 tys. Polaków. Rok później w Wielkiej Brytanii było ich już dwa razy więcej.
- Zdecydowana większość rodaków mieszka w Londynie i Dublinie, dzięki czemu łatwo możemy dotrzeć do odbiorców - mówi Marcin Gładyszewski, eksport menedżer w Zakładzie Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego "Rolnik".
Producent współpracuje z dwiema londyńskimi hurtowaniami i jedną w stolicy Irlandii. Wyszukiwaniem klientów - głównie polskich sklepów, restauracji i pubów - zajmują się hurtownicy. Przetwórnia dostarcza towar na miejsce i opłaca transport.
Pamiętają schabowego
Producenci bardzo sobie chwalą młodą emigracje, która wyjechała za granicę w ostatnich latach. W przeciwieństwie do zasiedziałej za granicą Polonii, nie nabrała ona jeszcze nawyków żywieniowych charakterystycznych dla krajów, w których przebywają. Komuś, kto jeszcze kilka miesięcy wcześniej raz w tygodniu jadał schabowego z kapustą, niełatwo przestawić się na miejscową kuchnię. Abstrahując od preferencji kulinarnych, nie ulega wątpliwości, że polskie wyroby często są lepsze od miejscowych produktów nafaszerowanych substancjami wzmacniającymi smak, trwałość i poprawiającymi wygląd.
"Special" u Bena
Producenci oceniają, że 80 proc. krajowych wyrobów kupują za granicą Polacy oraz bratnie nacje słowiańskie, głównie Rosjanie i Ukraińcy. W naszych wyrobach gustują też inni mieszkańcy dawnej socjalistycznej wspólnoty: Łotysze, Litwini i Estończycy. Reszta, czyli 20 proc. wyrobów eksportowanych z Polski, znajduje nabywców wśród "tubylców".
- Największym powodzeniem cieszą się kabanosy i inne suche wędliny - mówi Bogdan Twardowski.
W jednym z coffee shopów w londyńskim Fulham daniem tygodnia jest od poniedziałku kanapka z kiełbasą krakowską
- Niedawno Ben, który jest właścicielem kilku barów kanapkowych, kupił kawałek polskiej wędliny w "hinduskim" sklepie i zaczęło się. W ubiegłym tygodniu w charakterze "special meal" występowała kanapka z polędwicą sopocką. W tym z kiełbasą krakowską. Czekamy teraz, kiedy Ben przyniesie ze sklepu kaszankę - śmieje się Mariusz, pracownik coffee shopu.
Eugeniusz Twaróg