Jak czytamy w "Pulsie Biznesu", Orlen nie jest związany prawem zamówień publicznych, ale mimo to zamierza wdrażać unijną ideę tzw. local contentu. Koncepcję tę promuje też premier Donald Tusk. Polega ona na zwiększaniu zaangażowania udziału krajowych przedsiębiorstw w projektach inwestycyjnych realizowanych przez spółki z udziałem Skarbu Państwa.
Orlen stawia na polskie firmy. Realizuje zamysł premiera
Preferowanie lokalnych podmiotów zaleca spółkom także Ministerstwo Aktywów Państwowych. W październiku br. w resorcie powołano Zespół ds. Udziału Komponentu Krajowego w Kluczowych Procesach Inwestycyjnych. W pierwszym posiedzeniu tego zespołu, które odbyło się 30.10, brał udział m.in. prezes Orlenu Ireneusz Fąfara.
Orlen - jak informuje "PB" - planuje m.in. wykluczać z przetargów firmy spoza UE. Koncern postara się też na różne sposoby zapewnić udział rodzimego biznesu w dostawach i inwestycjach.
Dziennik przypomina, że polskie i unijne przepisy pozwalają na wykluczanie z przetargów firm spoza Unii Europejskiej i państw, które nie mają z nią umów dotyczących zamówień publicznych (GPA). To pokłosie wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zezwolił na eliminowanie takich podmiotów z postępowań publicznych.
Roman Kowszewicz, dyrektor zarządzający obszarem zakupów w Orlenie, twierdzi, że trudno jest obecnie ocenić, w jakim stopniu tzw. local content przełoży się na wzrost cen. Jego zdaniem w krótkim okresie mogą one nieco pójść w górę. "W długim terminie jednak polskie podmioty rozbudują potencjał produkcyjny, zdobędą know-how i referencje. Docelowo więc konkurencja na rynku się zwiększy, co przełoży się pozytywnie na ceny" - czytamy w "PB".
Lokalni dostawcy mają pierwszeństwo. Dotyczy to nawet hot dogów
Orlen już wdraża własne pomysły w zakresie promowania lokalnych firm, np. przy zakupie parówek, których konsumenci na wszystkich stacjach sieci w Polsce i za granicą zjadają aż 150 tys. sztuk dziennie.
"Nie mogliśmy wpisać w specyfikacji przetargowej, że parówki muszą być wyprodukowane w Polsce, by nie złamać unijnych przepisów o równej konkurencji. Wpisaliśmy natomiast dozwolony prawnie wymóg, że muszą być wyprodukowane z mięsa pochodzącego z polskich hodowli, co zapewni udział krajowych podmiotów w dostawach" - tłumaczy w rozmowie z dziennikiem Roman Kowszewicz.
Dyrektor uważa też, że w niektórych postępowaniach Orlen - jako duży i silny koncern - może skłonić międzynarodowych kontrahentów do współpracy z polskimi firmami. "Może to robić, np. wpisując w specyfikacjach wymagania dotyczące posługiwania się przez kluczowy personel - projektantów czy inżynierów - językiem polskim. Dzięki temu zagraniczne firmy będą zobligowane do traktowania polskich firm jako równoważnych konsorcjantów, co zwiększy szansę na zdobycie referencji. Pozwoli to także lepiej dbać o przestrzeganie polskich zasad BHP" - zauważa "PB".
Repolonizacja rozumiana jako promowanie komponentu krajowego została wpisana na listę priorytetów MAP na drugą część kadencji rządu Donalda Tuska.













