Osiatyński: Opłata emisyjna wpłynie na ceny
Wprowadzenie tzw. opłaty emisyjnej wpłynie na wysokość cen, a tym samym na inflację, choć ten wpływ nie musi być silny - mówił w poniedziałek w Radiu TOK FM członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Osiatyński.
- Tak jest, niezależnie od tego co mówią koncerny paliwowe, które także mają swoje powiązania z rządem, w moim przekonaniu to zostanie przeniesione na ceny - powiedział Osiatyński pytany programie "Ekonomia, Kapitał, Gospodarka" w Radiu TOK FM, czy wprowadzenie tzw. opłaty emisyjnej wpłynie na inflację. Dodał zarazem, że "ten wpływ nie musi być silny".
Członek RPP powiedział też, że "jest rzeczą bardzo niedobrą dla finansów publicznych, kiedy zaczyna się malować pieniądze, te pieniądze mają być na to, tamte pieniądze mają być na tamto, inne pieniądze na coś innego".
- Efekt będzie taki, od którego od wielu lat z różnym skutkiem próbujemy uciec, mianowicie że jest w budżecie 70 czy 80 proc. wydatków sztywnych, bo one są przeznaczone na konkretne cele - mówił Osiatyński.
- Wydatki z budżetu państwa powinny być realizowane z bieżących dochodów budżetu państwa bez takiego wiązania konkretnych dochodów z konkretnymi wydatkami - dodał.
W środę Sejm uchwalił ustawę o biokomponentach i biopaliwach ciekłych, która wprowadza m.in. opłatę emisyjną od paliw. Ustawa zakłada stworzenie Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT) oraz wprowadzenie opłaty emisyjnej, z której finansowane mają być projekty związane m.in. z rozwojem elektromobilności w Polsce. Środki z opłaty w 85 proc. mają trafić do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a w 15 proc. - do FNT.
Opłata wyniesie 80 zł od każdego 1 tys. litrów paliwa, który trafi na rynek w naszym kraju. W Ocenie Skutków Regulacji projektu ustawy wskazano, że w 2019 r. rząd planuje dzięki nowelizacji zebrać 1,7 mld zł, z czego do FNT trafi 340 mln zł. Natomiast w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.
Nowe prawo pozwalać też będzie tworzyć przez samorządy strefy czystego transportu w miastach, do której można ograniczyć wjazd pojazdów z tradycyjnym napędem silnikowym, np. poprzez pobieranie opłat. Podczas prac nad projektem wprowadzono do niego zmianę, która stanowi, że opłata za wjazd do strefy czystego transportu nie będzie mogła być wyższa niż 2,50 zł za godzinę. Będzie mogła być ona pobierana w godzinach 9 -17. Posłowie tym samym zrezygnowali z dobowej opłaty w wysokości 25 zł.
Projektu w środę bronili politycy partii rządzącej. Według Grzegorza Matusiaka (PiS) nowe przepisy dadzą realne narzędzie do walki z zanieczyszczeniami pochodzącymi z transportu, które po tzw. niskiej emisji ze spalania stanowią drugi najważniejszy składnik smogu w miastach.
Minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił w środę podobnie i tłumaczył, że dzięki nowemu prawu realnie będzie można mówić o zmianie systemu transportowego w Polsce. Mówił, że jeśli w ciągu dekady samochody elektryczne będą stanowiły 10-15 proc. wszystkich pojazdów to znacznie przyczyni się do ograniczenia szkodliwego dla zdrowia smogu w miastach.
Tchórzewski podkreślił, że zadaniem FNT będzie np. budowa nowych punktów ładowania samochodów elektrycznych. Zwrócił uwagę, że choć NFOŚiGW przez ostatnie lata posiadał środki na rozwój elektromobliności w Polsce, to de facto nic w tym kierunku nie zrobiono. Zdaniem ministra nowy Fundusz będzie można łatwo rozliczyć co zrobił.
Szef resortu energii powtórzył, że opłatę emisyjną mają wziąć na swoje barki państwowe spółki paliwowe. Zaznaczył, że nowa opłata nie wpłynie na wzrost cen paliw. Za obecne wysokie ceny na stacjach odpowiada podwyżka cen ropy - dodał. Zwrócił jednak uwagę, że benzyna i diesel zaczynają tanieć. Ocenił, że z końcem miesiąca benzyna może znów kosztować poniżej 5 zł za litr.
Projekt ustawy od początku był krytykowany przez opozycję. Podczas środowej debaty posłowie PO, Kukiz'15, Nowoczesnej, PSL-UED powtarzali, że opłata emisyjna to nowy ukryty podatek, który będą musieli zapłacić wszyscy.
Marek Sowa z Nowoczesnej przekonywał, że cena litra benzyny na stacjach po wprowadzeniu opłaty emisyjnej wzrośnie o ok. 10 gr. Złożył też wniosek o odrzucenie projektu. Polityk złożył również poprawkę - w razie nie poparcia wniosku o odrzucenie całości - o zmianę tytułu projektu ustawy na "O nowej daninie paliwo plus 10 gr. oraz zmianie niektórych innych ustaw".
Zdzisław Gawlik (PO) krytykował też pomysł stworzenia Funduszu Niskoemisyjnego Transportu i przekazywania do niego 15 proc. środków z opłaty emisyjnej. Jego zdaniem powoływanie kolejnej instytucji jest niepotrzebne, a zadania FNT może z powodzeniem wykonywać NFOŚiGW.